MŚ w Falun. Przybyła: Oby Stoch się nie podłamał

- Kamil szczególnie w pierwszym skoku był sztywny, jakby połknął kij od szczotki. ?Kopyta? nie ma, z techniką też są problemy. Boję się, żeby się nie podłamał - mówi Edward Przybyła, międzynarodowy sędzia skoków oraz klubowy trener Jana Ziobry z WKS-u Zakopane, a w przeszłości również Kamila Stocha. W sobotę, w konkursie MŚ w Falun na skoczni normalnej, Stoch zajął 17. miejsce wspólnie z Klemensem Murańką. Ósmy był Ziobro.

Łukasz Jachimiak: Po czwartym miejscu Justyny Kowalczyk w sprincie powiedział pan, że Kamil Stoch będzie czwarty w pierwszym konkursie w Falun. Teraz taką pozycję naszego najlepszego skoczka bralibyśmy chyba z pocałowaniem ręki, bo po niej z o wiele większymi nadziejami czekalibyśmy na zawody na skoczni dużej.

Edward Przybyła: Na dużej na pewno będzie lepiej, nawet nie ma co się zastanawiać. Kamilowi forma mogła trochę siąść, bo on przez kontuzję nie zrealizował w pełni planu przygotowań do mistrzostw. Na skoczni normalnej "kopyto" liczy się najbardziej, a w czwartek ważniejsza będzie technika. Aczkolwiek boję się, żeby po 17. miejscu Kamil się nie podłamał.

Wygląda panu na kogoś, kogo niepowodzenie może złamać?

- Niepokój na pewno się zaczął. Bardzo ważne będą treningi na dużej skoczni. Oby od razu Kamil zaczął spisywać się dobrze, oby szybko się uspokoił. Bo choć Jasiem Ziobrą możemy się cieszyć, a ja cieszę się szczególnie, jako że to chłopak z mojego klubu, to przecież przyzwyczailiśmy się do większych sukcesów niż ósme miejsce.

Mówi pan, że Stochowi brakuje mocy na progu, ale trener Łukasz Kruczek przekonuje, że problemy są z techniką.

- Bo są. Kamil szczególnie w pierwszym skoku był tak sztywny, jakby połknął kij od szczotki. On nie był sobą. Piotrek Fijas tłumaczył mi, że zawodnik najczęściej wpada w dołek, kiedy ma za sobą 100-150 skoków na śniegu. Tak przez lata zaobserwował. Stoch przez kontuzję i operację jest teraz właśnie w takim momencie zimowego sezonu. Źle się to wszystko poukładało. Ale z drugiej strony on cały czas umie skakać. Może być tak, że tylko ta jedna skocznia mu nie podpasowała. No i jest lepszy, kiedy może trochę odlecieć, a na obiektach normalnych tej fazy lotu praktycznie nie ma. Podsumowując, żadnych pretensji do Kamila mieć nie można. Stało się, jak się stało, ale za chwilę może się okazać, że on zacznie wygrywać. Już przecież miał przebłyski wielkiej formy, kiedy zwyciężał w świetnym stylu w Zakopanem i Willingen. W końcu może się ustabilizować. Pierwszy konkurs z Falun może naprawdę nie mieć żadnego znaczenia. Oby tylko mentalnie wytrzymał tę sytuację. Pamięta pan, kto zawalił "drużynówkę" w Soczi?

Na pewno nie Stoch. Zdecydowanie najmniej punktów z Polaków zdobył Piotr Żyła.

- Piotrek zawalił jeden skok, w drugim było już dobrze. Kamil, jak na formę, którą wtedy miał, dwa razy spisał się przeciętnie, bo jako złoty medalista obu konkursów indywidualnych powinien górować nad wszystkimi, a tego nie zrobił [indywidualnie Stoch miał trzeci wynik, o 7,7 pkt gorszy od Petera Prevca i o 3,5 pkt słabszy od Andersa Bardala]. Wiem, to kontrowersyjne zdanie, ale tak uważam, mam prawo. A w ogóle, gdyby to ode mnie zależało, to po Soczi odświeżyłbym trochę sztab trenerski.

Trudno mieszać w sztabie, kiedy lider kadry zdobywa dwa złota, a drużyna zajmuje czwarte, mimo wszystko najlepsze w historii startów na igrzyskach, miejsce.

- Nie mówię, że powinno dojść do rewolucji, ale przedsezonowe zmiany polegające na wymianie kilku ludzi w taki sposób, że przeszli z jednej kadry do drugiej, to za mało. Moim zdaniem wielkim fachowcem jest Fijas i w kadrze powinien być. Ale nie po to, żeby łapać skaczących na sucho zawodników, zwłaszcza że ma problemy z biodrem. On powinien patrzeć okiem eksperta, bo jak nikt potrafi wyłapać wszystkie szczególiki, najdrobniejsze błędy. I ma u chłopaków autorytet. Niedawno Ziobro, zamiast jechać na Puchar Świata, trenował w Szczyrku z Fijasem. Piotrek powiedział mu "Jasiek, robisz taki i taki błąd", zawodnik odpowiedział, że na to samo uwagę zwraca mu Łukasz Kruczek, ale do mnie dodał, że jak sygnał do startu daje mu Fijas, to nagle potrafi skoczyć nawet i 10 metrów dalej. To siedzi w głowie, w psychice, widać, że do Piotrka ma większe zaufanie. Łukasz nie ma co się gniewać, jest dobrym trenerem, ale skoro zawodnicy mówią, że czegoś im trzeba, to może warto im to dać? Zresztą, to samo było z Maćkiem Kotem. Z drugiej strony Łukasz nie ma lekko. Bo czy pan jako trener pozwoliłby sobie, żeby przyszedł do pana zawodnik i powiedział "ja z tobą nie chcę trenować"? Można powiedzieć "dobrze, trenuj sobie z kim chcesz" i pokaż wyniki. Ale cały czas trzeba się spokojnie dogadywać. Martwi mnie, że prezes wciąż powtarza, jak to w kadrze jest super, a tak do końca wcale nie jest. Przecież Maciek, który jesienią tak wierzył w siebie, że mówił, że chce w Falun walczyć o medal, w ogóle do tego Falun nie pojechał.

Kot chciał pracować z Fijasem?

- Proszę zapytać Maćka, swoje wiem, ale za nikogo nie będę odpowiadał. Wystarczy, że uwagi przekazałem Polowi Tajnerowi. Na Pucharze Świata w Zakopanem powiedziałem mu, że Fijasa widzę w kadrze A, a nie w juniorskiej. Przecież przed rokiem Ziobro wygrał i był trzeci w Engelbergu, a poza tym regularnie punktował w Pucharze Świata, jako zawodnik z kadry B, którą wtedy prowadzili Fijas i Mateja. A teraz, jako zawodnik kadry A, aż do Falun nawet raz nie potrafił wystąpić na miarę swoich możliwości. Czy to daje do myślenia? Prezes się ze mną zgodził, ale zapytał: "Edek, tylko kogo zwolnić?". Nikogo zwalniać nie chcę, ale chcę zmian. Chociaż, szczerze mówiąc, niektórych bym rzeczywiście zwolnił.

Kogo i za co?

- Tego nie powiem, ale jak się za długo siedzi w jednej grupie, to nie jest dobrze. Nasze kadry muszą ze sobą współpracować, jeden na drugiego nie może się obrażać.

Wszyscy w związku, a przoduje w tym prezes Tajner, przekonują, że współpraca między trenerami układa się wzorowo.

- Trenerzy oszukują prezesa. Jego przecież nie ma na każdym wyjeździe, na każdym zgrupowaniu. On tego nie kontroluje, bo ma dużo więcej obowiązków, niż sobie wyobrażamy. Jego za całą sytuację nie winię.

To po sukcesie w Soczi w kadrze zaczęło się dziać gorzej?

- Zazdrość o sukcesy to, niestety, normalna sprawa. W takich sytuacjach trzeba pokory. Czy teraz mam się wywyższać, bo Ziobro z mojego klubu okazał się lepszy od wszystkich naszych skoczków? Przecież ja od czterech lat faktycznie go nie prowadzę. On jest wpatrzony w Kamila, od niego uczy się najwięcej, z nim jest w pokoju na wyjazdach, chce mu dorównać. My się na siebie nawzajem w tym naszym środowisku nie możemy obrażać, nie wolno nam się kłócić. Siedząc w jednym gnieździe, musimy o nie dbać i wpuszczać do niego co jakiś czas świeżej krwi, żeby nie popadać w marazm.

Zobacz wideo

Co, gdzie, kiedy przed MŚ w Falun [ROZKŁAD]

Reklama Oakley RACING Okulary sportowe polished white CMP F.lli Campagnolo SALOPETTE Spodnie narciarskie royal blue Alpina SPAM Kask grey pink mat

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.