Turniej Czterech Skoczni. Fortuna: Stoch może być jak Małysz 14 lat temu

- A co tam, powiem to: on może być jak Adam Małysz w sezonie 2000/2001. Małysz wtedy też zaczął od czwartego miejsca, a później odlatywał rywalom jak nikt nigdy - mówi Wojciech Fortuna po czwartym miejscu Kamila Stocha w konkursie w Oberstdorfie, którym rozpoczęła się 63. edycja Turnieju Czterech Skoczni. Mistrz olimpijski z Sapporo z 1972 roku jest pod wielkim wrażeniem tego, co na Schattenbergschanze pokazał podwójny mistrz olimpijski z Soczi. W środę w Garmisch-Partenkirchen kwalifikacje do drugiego konkursu TCS. Relacja na żywo w Sport.pl od godz. 14.

Łukasz Jachimiak: Odzyskał pan przyjemność z oglądania skoków?

Wojciech Fortuna: Przyznam się, że liczyłem dni bez Kamila. Było ich 37 od tych treningowych skoków, jakie oddał w listopadzie w Klingenthal, w weekend inaugurujący sezon. Po "wielkim poście" wielki mistrz udowodnił, jak bardzo jest wielki. Ciężko wrócić tak szybko po operacji [4 grudnia Stoch przeszedł zabieg usunięcia wyrośli chrzęstno-kostnej ze stawu skokowego], a zwłaszcza w tak trudnym konkursie, jak ten w Oberstdorfie. Kurzyło jak jasny pierun, niebezpiecznie było podczas lądowania, a on pięknie spadł na 131. metrze w drugiej serii, odleciał w niej wszystkim [miał najlepszy wynik] i w rewelacyjnym stylu przesunął się z 12. na czwarte miejsce. Wspaniale, że Kamil wrócił, bo nasi pozostali chłopcy nadal mają problemy. Tylko Piotrek Żyła znalazł się przecież w "30", ale z jego 26. miejsca trudno się cieszyć. Ciekawe, czy Stoch nie ma przypadkiem zapisanego w przyszłości drugiego mistrzostwa świata. Do lutowej imprezy w Falun jest jeszcze czas, a on już skacze świetnie. A co tam, powiem to: on może być jak Adam Małysz w sezonie 2000/2001. Małysz wtedy też zaczął od czwartego miejsca w Oberstdorfie, a później odlatywał rywalom jak nikt nigdy. Bijmy Kamilowi brawa i dalej trzymajmy za niego kciuki. Wiem, że się garnął do skakania, że nie mógł się doczekać powrotu, że ma w sobie wielki głód startów. Już jest bardzo dobrze, a będzie jeszcze lepiej.

Nie boi się pan, że w tak męczącej imprezie Stochowi może zabraknąć sił?

- Jestem w ciągłym kontakcie z jego ojcem, Bronkiem. Wymieniamy uwagi praktycznie po każdym konkursie i przed każdym konkursem i muszę powiedzieć, że ojciec, jak to ojciec, o syna się boi. Zastanawiał się, czy nie za wcześnie Kamil wraca, czy aby na pewno kontuzja jest do końca wyleczona, czy przy takiej dawce skakania, jaka jest na TCS, uraz się nie odnowi. Ale ja się nie boję, bo widzę nastawienie Kamila. On całym sobą mówi "dam radę, potrafię". Jemu nie trzeba 50 skoków na śniegu, żeby się oskakać. Małysz słusznie powiedział gdzieś, że Stoch to wielki czempion, który przez miesiąc nie oduczył się skakania. Ci, którzy go znają i potrafią spojrzeć na niego bez niepotrzebnych emocji, wiedzą, na ile go stać. Stoch ma ptasi instynkt, cały czas jest w olimpijskiej formie. Może jeszcze nie w jej szczycie, ale ten szczyt może przyjść w każdym momencie.

Naprawdę Stoch jest teraz pana faworytem do wygrania Turnieju Czterech Skoczni?

- Przed startem imprezy Jens Weissflog proszony o swój typ powiedział, że nie widzi 100-procentowego faworyta, bo takiego nigdy nie ma. Zgadzam się z nim. Nie twierdzę, że Kamil na pewno wygra. Ale jednocześnie czuję, że Weissflog teraz już wie, kto za chwilę może być najmocniejszy. Jestem optymistą po tym, co pokazał Stoch, ale przyznaję, że Austriacy są bardzo mocni, że młodzi Stefan Kraft i Michael Hayboeck są zawodnikami, którzy mogą tę imprezę wygrać. Tylko nie czuję, żeby oni mogli się jeszcze poprawić. A Kamil na pewno to zrobi.

Wyobraża pan sobie, jakie mielibyśmy teraz nastroje, gdyby Stoch jeszcze nie wrócił?

- Wie pan, co mi się niedawno śniło? Że w Falun Stoch i Żyła razem staną na podium jednego z indywidualnych konkursów. Nie podoba mi się dojazd Żyły, Małysz i Jan Szturc próbują mu tłumaczyć, że nie powinien pchać głowy między nogi, że bez sensu jest to patrzenie na buty, a on - nie wiedzieć czemu - cały czas to robi. Ale nawet mimo tych błędów Żyła może odpalić. Jak przyjdą mniejsze wiatry, bardziej stabilne konkursy, to czuję, że on złapie swoją największą formę. W święta zameldowałem Apoloniuszowi Tajnerowi, co mi się śniło. "A, Wojtku, czasami twoje proroctwo się sprawdza. Oby tak i teraz było" - tak mi Polo powiedział. Pewnie wielu pomyśli, że głupoty wygaduję, ale ja cały czas wierzę, że nasi chłopcy wrócą do formy. Nie wiem, dlaczego się pogubili, ale wiem, że nad tym trzeba się zastanowić. Nie podoba mi się, że jeden z najlepszych zawodników świata, czyli Maciej Kot, jeździ teraz na Puchar Kontynentalny. Hannu Lepistoe, który odkrył jego talent [pozwolił zadebiutować Kotowi w PŚ, gdy ten miał 16 lat], odchodząc mówił, żebyśmy uważali na Maćka, bo to talent na miarę medalu olimpijskiego. W Soczi Kot był siódmy na normalnej skoczni. Czyli ma niesamowity potencjał. I teraz trzeba mu pomóc. Może asystent Łukasza Kruczka powinien pojechać z nim choćby do Ramsau na spokojny trening na trudnej skoczni? On na to zasługuje. Klemens Murańka czy Olek Zniszczoł też zasługują. Wysyłanie chłopców z kadry A na zawody, zwłaszcza drugiej kategorii, jest dla nich podłamujące. Co oni tam poprawią? Podkreślam - nie zwalniam Kruczka, nie chcę robić rewolucji, ale tymi chłopcami trzeba się zająć. Drużynę jeszcze można uratować. Doceniając wielkość Kamila, nie przestańmy widzieć jego kolegów.

Zobacz wideo

Miały być skoki, a został tylko wiatr i śnieg. Nieudany konkurs w Oberstdorfie

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA