Skoki narciarskie. Stoch i spółka w odlotowym Vikersund

- Jeszcze w styczniu skoczę 250 metrów - zapowiadał na początku roku Anders Jacobsen. Norweg był wtedy w świetnej formie, a jego rodacy zapewniali, że mamucią skocznię w Vikersund przygotują tak, by 246,5 m osiągnięte przez Johana Remena Evensena w 2011 roku przestało być rekordem świata. W piątkowych treningach i kwalifikacjach do tego wyniku nikt się nie zbliżył, ale wszystko, co najlepsze na największej skoczni globu, dopiero przed nami. Transmisja sobotniego konkursu o godz. 16 w TVP1 i w Eurosporcie. Relacja na żywo w Sport.pl

Relacja ze skoków w Vikersund na twoim telefonie ?

- Tu się wychowałem, a starą skocznię podziwiałem codziennie, przejeżdżając obok niej w drodze do szkoły - wspomina Jacobsen. Jeden z czołowych zawodników bieżącego sezonu Pucharu Świata u siebie wygrał już zawody tej rangi w 2007 roku, a więc jeszcze przed przebudową, która dwa lata temu uczyniła z Vikersundbakken największego mamuta na świecie.

Kapryśny król mamutów

Punkt K - 195 m, rozmiar skoczni - 225 m. Już te dwa parametry dowodzą, że obiekt, na którym w sobotę i niedzielę będą rywalizować najlepsi skoczkowie świata, nie ma sobie równych. Rozmiar norweskiego "mamuta" świetnie oddają i inne liczby. Długość rozbiegu - 134 metry, prędkość, jaką na progu mogą osiągać zawodnicy - 105 km/godz., odległość od szczytu najazdu do końca zeskoku - 570 metrów! Vikersundbakken jest tak wielka, że w wieży sędziowskiej zbudowanej na setnym metrze zeskoku jurorzy oceniający styl prezentowany przez skoczków zasiadają na czwartym piętrze. Tylko z tej wysokości są w stanie zobaczyć na własne oczy całą fazę lotu zawodników.

Jeszcze w piątek wydawało się, że Jacobsen na lot na ćwierć kilometra ma szanse szczególne, bo startuje z niskim numerem. W Vikersund Norweg nie skacze w towarzystwie najlepszych, ponieważ przed rokiem do nich nie należał. Gdy Robert Kranjec, Martin Koch i Simon Ammann walczyli o Małą Kryształową Kulę, Jacobsen dopiero dojrzewał do podjęcia decyzji o wznowieniu kariery. A kiedy po powrocie wygrał pod koniec grudnia w Oberstdorfie, a później też 1 stycznia w Garmisch-Partenkirchen, całe Vikersund czekało na to, co zrobi w ostatni weekend stycznia. Niestety, w piątek lokalny bohater rozczarował. Na treningach osiągnął tylko 163 i 114,5 m, a w kwalifikacjach zajął dopiero 11. miejsce po locie na 194,5 m. Zresztą tego dnia nie odleciał nikt, bo trudno za "odlotowe" uznać nawet najlepsze skoki - w wykonaniu Michaela Neumayera na 227,5 i Gregora Schlierenzauera - na 226,5 m.

- Ta skocznia jest niesamowita, robi wielkie wrażenie, ale jest też trudna i dziwna. Jest tak mocno wkopana w ziemię, że leci się bardzo nisko, a na dole często brakuje wiatru - mówi Adam Małysz.

Orła cień

Wielki mistrz zdążył spróbować swoich sił na przebudowanym obiekcie, zajmując w 2011 roku trzecie miejsce i skacząc 230,5 m, co było wówczas rekordem Polski. Przed rokiem, na mistrzostwach świata w lotach, na dole powiało Piotrowi Żyle, który poprawił ten wynik o dwa metry.

W piątek w Vikersund było niemal bezwietrznie, poza tym sędziowie wszystkich zawodników - nawet tych z niskimi numerami - puszczali z niskich belek startowych. Czyżby walkę o rekordy chcieli zostawić na zawody?

- W tym sezonie mamy inne, ciaśniejsze kombinezony, co powoduje, że na rozbiegu osiąga się większą szybkość. Poza tym skaczemy w nowych butach, które dają dłuższe odległości. Tak długi skok może być niebezpieczny, lecz mimo pewnego strachu nie zrezygnuję z próby pobicia rekordu - mówi Jacobsen. - W nowych, węższych kombinezonach rekord jest możliwy. Bardzo lubię skakać w Vikersund, chciałbym już w tym miejscu odnieść swoje 46. i 47. zwycięstwo w Pucharze Świata. Zrobię wszystko, by ten cel osiągnąć jak najszybciej - zapowiada Schlierenzauer, który ma w dorobku już 45 pucharowych triumfów, o jeden mniej od legendarnego Mattiego Nykaenena.

Schlierenzauer to jeden z najlepszych "lotników" w historii. Wysoki (180 cm wzrostu) i szczupły (60 kg), czyli teoretycznie stworzony właśnie do lotów, zawodnik w swojej karierze był już mistrzem świata w tej specjalności, a w PŚ wygrał aż 10 konkursów na mamutach. Jego najgroźniejszymi rywalami powinni być aktualny mistrz globu Robert Kranjec oraz Martin Koch i Ammann, którzy również kochają latać. My wierzymy, w Żyłę i Stocha, którzy błysnęli w kwalifikacjach, skacząc odpowiednio 214 i 218,5 m. Gorzej wiodło się Maciejowi Kotowi, Dawidowi Kubackiemu i Krzysztofowi Miętusowi, bo ani w treningach, ani w kwalifikacjach żaden z nich nie przekroczył 200. metra.

Tę prestiżową barierę jako pierwszy w historii sto razy złamał Małysz. "Orzeł z Wisły" to jedyny skoczek, który aż 15 razy stawał na podium pucharowych zawodów w lotach (sześć zwycięstw, cztery miejsca drugie i pięć trzecich), a w 2003 roku, w Planicy, lotem na 225 m wyrównał ówczesny rekord świata należący do Andreasa Goldbergera. Na więcej często nie pozwalali mu sędziowie, bo gdy tylko daleko lądował ktoś z niższym numerem startowym, decydowali się skracać rozbieg. - Chciałbym pobić rekord Polski, ale ciągle po tym Evensenie obniżają nam belkę. Nie mógłby on na końcu jechać? - żartował czterokrotny mistrz świata dwa lata temu, gdy w Vikersund szalał norweski rekordzista.

Trzecie podium Stocha?

Teraz przynajmniej o rekordy życiowe powalczyć powinni Kot (201 m), Miętus (210 m) i Kubacki (177,5 z piątkowych kwalifikacji). - Tu nie jest tak prosto bić swoje rekordy. Trzeba się oskakać, przyzwyczaić, że każdy błąd bardzo wpływa na odległość - broni kolegów Żyła. Od niego mamy prawo oczekiwać czegoś więcej, podobnie jak od Stocha, choć jemu w Vikersund nie wiedzie się najlepiej. Swój rekord życiowy - 226 m - lider naszej kadry ustanowił w Planicy, gdzie odniósł też jedno ze swych pięciu zwycięstw w PŚ, a na królu mamutów nawet nie zbliżył się do podium. Dwa lata temu w Vikersund był dwukrotnie 11., a przed rokiem, na mistrzostwach świata, 10.

- Ta skocznia jest fajna, ale bardzo trudna. Nie wolno na niej skakać pasywnie, bo wtedy wytraca się prędkość - mówi Stoch. Jeśli będzie o tym pamiętał, to według Apoloniusza Tajnera ma szansę odlecieć. - Na mamutach liczy się przede wszystkim technika, ważniejsze od siły odbicia są jego kąty, generalnie lepsze wyniki osiągają zawodnicy, którzy skaczą technicznie, a nie siłowo. Kamil do nich należy - przekonuje prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Stoch dwa ze swych 13 podiów PŚ wywalczył w lotach. W 2011 roku wygrał w Planicy (trzeci był wtedy Małysz, dla którego był to ostatni konkurs PŚ w karierze), a w ubiegłym roku zajął trzecie miejsce w Kulm. - Chciałbym stanąć na podium i tu - mówi szósty skoczek PŚ w lotach w ubiegłym sezonie. - W piątek latało mi się bardzo przyjemnie, postaram się, żeby w konkursach było jeszcze lepiej - obiecuje Stoch.

Więcej o:
Copyright © Agora SA