Łukasz Kruczek: Skoki narciarskie się zmienią. Znów

Mamy szansę na medal w drużynowym konkursie na igrzyskach w Soczi. Problem w tym, że miejsca na podium są trzy, kandydatów do medalu przynajmniej ośmiu - mówi ?Gazecie Sport.pl? trener kadry polskich skoków narciarskich

Robert Błoński: Za ten sezon można skoczków chwalić, ale i można krytykować.

Łukasz Kruczek: - Można się cieszyć z wyników i z postępu, jaki niektórzy zrobili. Ale rzeczywiście, tej zimy towarzyszyło nam uczucie niedosytu. Niby było fajnie, a jednak wiele razy wyjeżdżaliśmy ze skoczni z poczuciem: można było uszczknąć więcej. Połowa zawodników wykonała plan wyznaczony przed sezonem, połowa skakała poniżej oczekiwań. Na pochwałę zasłużyli Kamil Stoch, Piotrek Żyła i Maciek Kot z kadry A oraz juniorzy Olek Zniszczoł, Klimek Murańka i Bartek Kłusek.

25-letni lider kadry, Kamil Stoch, po raz w karierze przekroczył b arierę tysiąca punktów w klasyfikacji generalnej. Wygrał dwa konkursy, siedem razy był na podium. W PŚ zajął piąte miejsce, rok temu był dziesiąty. Jego rówieśnik Piotr Żyła był 19. w klasyfikacji generalnej, wywalczył 267 punktów czyli trzy razy więcej niż w sześciu dotychczasowych sezonach w których startował. 20-letni Maciej Kot, w swoim czwartym sezonie w PŚ, wywalczył pierwsze punkty. 108 i 35. lokata. Przyzwoicie

- Do każdego z nich można dodać "gdyby tu skoczył tak, tam tak, a gdzie indziej miał trochę więcej szczęścia, to wynik byłby jeszcze lepszy". Apetyty urosły w miarę jedzenia, choć nie mam do nich pretensji. Gdyby ktoś zaproponował takie rezultaty przed sezonem, zgodziłbym się.

Czy Kamil Stoch ustabilizował formę?

- Tak. Od pierwszego stycznia, nie licząc marcowego konkursu w Lahti, gdzie z powodu wietrznej loterii nie wszedł do drugiej serii, jego najgorszym wynikiem były jedenaste miejsca w Oslo i Planicy. Poza tym nie wypadł z czołowej dziesiątki. A mamy za sobą nieregularny, pełen niespodzianek sezon. 26 konkursów indywidualnych wygrywało dziewięciu różnych skoczków. Nie było dominatora. Każdy skoczek czołowej dziesiątki PŚ przynajmniej raz nie był w trzydziestce. Punkty dodawane bądź odejmowane za warunki atmosferyczne decydowały, czy ktoś jest na podium czy na ósmym miejscu. Do zdobycia Kryształowej Kuli wystarczyło 1325 punktów. Piąty, szósty i siódmy skoczek klasyfikacji generalnej PŚ przekroczył barierę tysiąca punktów - to też się dawno nie zdarzyło. Poziom naprawdę się wyrównał.

Kamil zaczął od czwartego miejsca w Kuusamo i trzeciego w Lillehammer. Następnego dnia nie wszedł do drugiej serii w Lillehammer. Oprócz tego że miał pecha i trafił na kiepskie warunki, to popełnił błąd. Tam się rozregulował. Wpadł w perturbacje, bo między zawodami w Kuusamo i Lillehammer nie trenował. Długo trwało, nim przezwyciężył słabszy moment. Po zawodach w Finlandii pojechaliśmy do Norwegii na cztery dni spokojnego skakania. Pogoda pokrzyżowała plany. Skazała nas na bezczynność. Nie zrealizowaliśmy choćby jednego całego treningu. Potem elementy, nad którymi chcieliśmy pracować, musieliśmy uzupełniać w trakcie zawodów. Tak się nie da. Skoki z numerem startowym i rywalami na skoczni to zawsze co innego niż luźny trening. Udzielają się emocje.

Nie ma pan poczucia, że szansa na podium w klasyfikacji generalnej była ogromna? Do zwycięstwa z abrakło 247 punktów, do trzeciej lokaty 125.

- Mniej więcej akurat tyle, ile Kamil mógłby zdobyć w Lillehammer i Lahti, gdzie kończył zawody po pierwszej serii bez punktu. Gdybanie jest nie na miejscu, ale była szansa, aby Kamil skończył sezon nawet jako lider. Jego celem była pierwsza szóstka. Sam go sobie wytyczył i zrealizował. Staramy się nie ingerować w wybory skoczka, nie chcę niczego narzucać, jeśli oczywiście nie jest on minimalistą. Wiemy, że Kamil potrafi wygrywać konkursy i lądować na podium. Ale nie można wymagać za wiele. Po sezonie, patrząc do tyłu, trzeba się cieszyć z piątej lokaty, ale wiadomo, że mogło być więcej.

W Turnieju Czterech Skoczni K amil zajął ósme miejsce.

- Tam też uciekły mu punkty. Był przygotowany do walki o wyższe miejsca. Konkursy w Oberstdorfie i Innsbrucku były loterią, Kamil wyciągnął ślepy los, popełnił błąd. W Bischofshofen też nie było normalnie, skończyło się na jednej serii. Ósme miejsce nie spełnia oczekiwań, ale po 23. miejscu w Oberstdorfie Kamil potrafił odrobić straty. A to znaczy, że był w formie.

Duże ma jeszcze rezerwy?

- Z każdym sezonem robi postępy. Przed telewizorem skoki niewiele się od siebie różnią, ale ja widzę, że Kamil ma rezerwy motoryczne i techniczne. Na razie czekamy na kongres FIS w Zurychu pod koniec kwietnia. Są plany, by zmienić przepisy dotyczące kombinezonów. FIS chce ograniczyć ich nośność. Mówiąc w skrócie - mają jeszcze bardziej przylegać do ciała. Kwestia, jak to zrobić, żeby nie postawić wszystkiego na głowie. Ale, jeśli FIS ma robić zmiany, to tylko teraz. Za dwa lata, na igrzyskach w Soczi, konkursy odbędą się według reguł z sezonu 2012/13. W sezonie olimpijskim nie wolno już niczego zmieniać. Jeśli zmienią się przepisy, większość skoczków zostanie zmuszona do zmiany, lub korekty techniki.

Nowe zasady mają spowodować, że nie będzie kuluarowych szeptów o kombinezonach. Że ten ma za mały, tamten zbyt obszerny. Przepisy niby są jednakowe, ale to nie znaczy, że są doskonałe. Człowiek to nie jest bryła geometryczna. Każdy jest inny, kwestia dopasowania kombinezonu to nie jest tylko sprawa dobrego krawca. Parametry ciała zmieniają się. Teraz trwa gonitwa, żeby kombinezon był jak najbardziej nośny, ale też żeby przy okazji nie zostać zdyskwalifikowanym. W nowym sezonie kombinezony mają być węższe. Byłby to kolejny krok, by liczyła się dynamika i odbicie, a nie latanie. Zmiana może być tak poważna, że paru w ogóle sobie nie poradzi.

A Kamil?

- Dla niego byłoby to bardzo korzystne, bo bazuje na motoryce, a nie lataniu za darmo.

W następnym sezonie Kamil będzie walczył o miejsce na podium?

- Tak. Osiągnął stabilizację na poziomie ścisłej światowej czołówki.

Oprócz Kamila Stocha bardzo d obrze spisali się młodzi skoczkowie. Zniszczoł, Murańka i Kot plus Stoch wywalczyli trzecie miejsce w konkursie drużynowym w Lahti.

- Mamy jedną z najmłodszych reprezentacji świata. Każdy z tych zawodników jest wyjątkowy. Wszyscy mają cechę, którą powinien mieć wybitny skoczek. Za wcześnie mówić, który jest najlepszy. Między nimi są różnice w motoryce i technice. Kwestia kilku lat i mogą skakać na poziomie Kamila. Juniorzy skończyli rosnąć, są wyżsi i potężniejsi od poprzedniej generacji skoczków. Potrzebują czasu na stabilizację. Maciek Kot czekał na to cztery lata. Dopiero teraz minął pierwszy rok w którym poziomem motorycznym, dynamiką i siłą dorównał zawodnikom o dłuższym stażu treningowym. Treningi motoryczne dały efekt. Wcześniej treningi na skoczni wnosiły niewiele, bo był niestabilny technicznie.

Który konkurs PŚ był najprzyje mniejszy?

- Zakopane zawsze jest szczególne i magiczne, bo skaczemy w domu. Miło wspominam Predazzo, gdzie wygrał Kamil. Skocznia mu pasuje. Od 2003 roku, kiedy Adam Małysz zdobył tam dwa złote medale MŚ, nic się nie zmieniła. Bardzo dużo tam trenowaliśmy, w kadrach PZN nie ma zawodnika, który nie skakałby w Predazzo. A za rok będą tam mistrzostwa świata.

Jak układa się współpraca z tren erem juniorów Robertem Mateją?

- Dużo dyskutujemy, bez tego nie ma postępu. Całe lato obie kadry trenowały razem. Kontakt bezpośredni się urwał, gdy jedni zaczęli jeździć na Puchar Świata, a drudzy na Kontynentalny. Chcemy unikać zgrzytów, pracujemy nad wspólnym planem na przyszłość, tak aby wszystko funkcjonowało bez kłótni, by wszyscy pracowali w tym samym kierunku. Chcemy opracować jedną strategię i według niej postępować we wszystkich drużynach. Żebyśmy wszyscy szli w jednym kierunku i przewidywali, dokąd zmierzają skoki. Austriacy, pracując z młodzieżą, starają się przewidywać, co będzie się działo i w tym kierunku idzie szkolenie. U nas to wciąż jest reakcja na wydarzenia. Dopasowujemy trening do nowych przepisów, a w Austrii to przepisy są modyfikowane wobec tego, co wnosi młodzież.

W jakim kierunku zmierzają skoki?

- Pogoda ma zbyt duży wpływ na wyniki, trudno ogląda się konkursy, które co chwila są przerywane, co chwila zmieniana jest belka startowa. Miało być tak, że można będzie ją ruszać tylko w awaryjnych sytuacjach. Czasem decyzje są podejmowane w nieodpowiednim momencie. Nie było konkursu, po którym nie byłoby choćby jednego niezadowolonego skoczka, czy trenera. Nie jesteśmy jednak w stanie odciąć się od wiatru, mgły czy śniegu. Płynnie, bez zmiany belki startowej przebiegły zawody w Engelbergu, Zakopanem, Ga-Pa i Trondheim. To mało, jak na 27 konkursów, licząc MŚ w lotach.

Puchar Świata zdobył prawie 30-letni Norweg Anders Bardal, który przed tym sezonem wygrał tylko j eden konkurs PŚ.

- Jeśli już na któregoś Norwega stawiałem, to na Toma Hilde, który latem był z nich najlepszy. Widzieliśmy, że modyfikują technikę skakania, idą bardziej w kierunku przygotowania motorycznego. Kwestią czasu było, kiedy to zaskoczy. Zaskoczyło bardzo szybko. Na Bardala bym nie stawiał przed sezonem, ale skakał najrówniej ze wszystkich. W konkursach, w których psuł pierwszy skok, drugim potrafił przesunąć się o kilkanaście miejsc.

Co zrobił Austriak Stoeckl, że o dmienił kadrę Norwegii? Wygrali dwa konkursy drużynowe.

- Postawił na motorykę, wprowadził inny trening, nauczył ich wiary w siebie. Oprócz Norwegów, Austrię pokonali też Słoweńcy. Austriacy, czołowi skoczkowie świata, nie bardzo już mają dokąd uciec reszcie pod względem sprzętu czy metody treningu. Stąd tak zacięta rywalizacja od listopada do marca.

Zostaje pan z kadrą na przyszły s ezon?

- Jestem zatrudniony w PZN na etacie, na normalnych zasadach kodeksu pracy. Nie jestem pracownikiem kontraktowym. O kolejnym sezonie jeszcze nie rozmawialiśmy w szczegółach. Teraz nadchodzi czas podsumować.

Kolejny sezon będzie już przygot owaniem do igrzysk w Soczi?

- Tak, to nasza impreza docelowa. Skoczkowie polecą tam w grudniu na zawody Pucharu Świata.

Stać nas na medal w drużynie?

- Tak. Problem jest jeden: są tylko trzy komplety medali, a chętnych do nich osiem drużyn. Ale jak brzmi pewne powiedzenie "problemy są po to, by je rozwiązywać"

Sportowe filmy, które sięgały po Oscary. Undefeated kolejnym wyróżnionym

 

Kruczek: Część zawodników w dobrym kierunku ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.