Skoki narciarskie. Kamil Stoch szósty i trzeci w Bad Mittendorf!

W Pucharze Świata Polak awansował na piąte miejsceWydarzeniem niedzielnych konkursów była dyskwalifikacja Austriaka Gregora Schlierenzauera. Zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni miał ogromną szansę na 39. zwycięstwo w konkursie PŚ. Przed decydującym skokiem zajmował drugą lokatę. Kiedy miał wejść na belkę, zdarzyło się nieszczęście. Urwał się suwak w kombinezonie i 22-letni skoczek nie mógł go zapiąć.

Zero kontrowersji, żartów i luzu? To nie Facebook/Sportpl ?

- Nie spinał szwów, a kombinezon musi być zapięty po samą brodę - mówi "Gazecie" Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. - Jeśli jest jakakolwiek szczelina, to przepuszcza powietrze i wtedy na plecach tworzy się poduszka, która pozwala odlecieć.

I Schlierenzauer odleciał. Uzyskał 186 metrów, ale od razu po wylądowaniu trzymał się za kombinezon i kręcił głową. Wiedział, co go czeka, bo agrafki, którymi go spiął, i taśma, którą zakleił zamek, puściły. - Pod kombinezon dostało się powietrze - mówi Tajner. - Dyskwalifikacja była przesądzona, nikt nie miał wątpliwości. Jury podjęło jedyną słuszną decyzję. Gdyby to był jakikolwiek inny zawodnik, w ogóle nie dostałby pozwolenia na skok. Sędziowie kazaliby mu przepuścić kolejnego skoczka i nakazali, żeby naprawił usterkę. W minutę nie dałby rady. To nie jest awaria, którą naprawia się tak szybko. Gregor dostał szansę, ale w niczym mu to nie pomogło.

W grudniu 2010 roku w Engelbergu podobna sytuacja przydarzyła się Thomasowi Morgensternowi. Skaczącemu przed Adamem Małyszem Austriakowi również zepsuł się suwak w kombinezonie. Małysz cierpliwie zaczekał, aż kolega z teamu Red Bulla poradzi sobie z problemem. A potem przegrał z nim konkurs o 2,2 pkt. - Mógł powiedzieć, że Morgensternowi czas się skończył i usiąść na belce - mówi Tajner. - Adam zachował się jak wielki sportowiec, a później od Polskiego Komitetu Olimpijskiego dostał za to nagrodę Fair Play.

Schlierenzauer ze zrozumieniem przyjął decyzję jury. Gdyby nie pechowy suwak, byłby liderem PŚ, bo Andreas Kofler skakał słabo. Wiatr zadecydował, że w piątek i sobotę nic nie odbyło się zgodnie z planem i całe zawody przeniesiono na niedzielę. Przed południem odbyła się jedna seria w zamian za sobotni konkurs. Po południu zaplanowane wcześniej zawody przebiegły zgodnie z planem,

Rano wygrał Słoweniec Robert Kranjec, a Stoch zajął dobre szóste miejsce. W klasyfikacji generalnej PŚ również przesunął się o jedną lokatę, ale to nie był koniec. Po pierwszej serii drugiego konkursu zajmował siódme miejsce, ale zdołał awansować aż o trzy miejsca. Dyskwalifikacja Schlierenzauera spowodowała, że Stoch wspiął się na podium. Trzecie w tym sezonie - w grudniu był trzeci w Lillehammer i drugi w Engelbergu.

- W końcu udało mi się fajnie polatać - podsumował swój występ najlepszy polski skoczek.

Największym wygranym niedziel w Kulm był Norweg Anders Bardal, który rano był trzeci, a po południu pierwszy i wreszcie rozbił austriackie podium klasyfikacji generalnej PŚ. Jest trzeci. Stoch awansował na piąte miejsce - tak wysoko, w połowie stycznia, nie był nigdy. A w piątek i sobotę konkursy w Zakopanem.

Wszystko czego nie wiecie o Turnieju Czterech Skoczni ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA