Joanna Mirek: Dla dziewczyn to naprawdę będzie ogromne wyzwanie. To przecież nowa, młoda kadra. Sama jestem bardzo ciekawa, jak one się w Brazylii zaprezentują. Pewne jest, że wielką rolę odegra trener. Będzie musiał się bardzo napracować, żeby mentalnie przygotować drużynę do tych meczów. Spisać muszą się też doświadczone zawodniczki, które są w kadrze. Dziewczyny, które na siatkówce zjadły zęby w takim momencie muszą poprowadzić do walki młodsze koleżanki. Jako była kadrowiczka i jeszcze czynna zawodniczka bardzo czekam na te spotkania. Grand Prix jest dla nas ważne, bo musimy zdobywać punkty rankingowe.
- Tak niska pozycja jest aż dziwna, na pewno czeka nas sporo pracy, żeby się odbudować. Jednak jeszcze ważniejsze jest to, że punkty są nam niezbędne, żebyśmy w ogóle mogli myśleć o grze na najbliższych igrzyskach olimpijskich. Z tak niską pozycją eliminacje będą dla nas bardzo trudne. Dlatego dziewczyny muszą postawić wszystko na jedną kartę. Już w meczach z Brazylią, USA i Rosją trzeba zaryzykować i spróbować z tego turnieju przywieźć jak najwięcej punktów.
- Siatkówka to sport, a w sporcie wielokrotnie się okazywało, że drużyna, na którą nikt nie stawiał wygrywa. Oczywiście o zwycięstwa będzie nam teraz bardzo, bardzo, bardzo trudno. Ale dziewczyny są młode, zdolne i nie mają nic do stracenia. Muszą spróbować, zaprezentować wszystko, co potrafią i zdobyć chociaż jeden punkt. One powinny zrozumieć, że w Brazylii każdy wygrany set będzie dawał im wiarę i budował zespół.
- Trener Makowski potrafił już dużo ugrać z zespołami, po których wielkich wyników się nie spodziewano. Umiał prowadzić drużyny i żeńskie, i męskie. Nigdy u niego nie grałam, ale podejrzewam, że skoro np. ostatnio świetnie spisywała się jego Delecta Bydgoszcz, a wcale nie miała w składzie wielkich gwiazd, to jej siłą była mentalność. Tam szkoleniowiec znów pokazał, że umie nie tylko dobrze ustawić trening i taktykę, ale też tak nastawić swoich zawodników, żeby złapali wiatr w żagle.
- Jasne, wtedy błyskawicznie odnalazł się w trudnej sytuacji. Jego wkład w tamten medal był bardzo duży. W człowieka, który już kilka razy pokazał, ile potrafi, zwyczajnie wierzę.
- Taki szkoleniowiec już u nas był [w latach 2007-2008 Marco Bonitta]. Prowadził reprezentację i Generalnie na ten temat nie chcę się wypowiadać.
- Trener Makowski nie miał problemu, dziewczyny na zgrupowanie jego kadry pojechały chętnie.
- Dokładnie tak. Dziewczyny, które były mocno eksploatowane, muszą mieć czas na to, żeby wyleczyć urazy i zregenerować się.
- Zawodniczki, które do tej pory nie łapały się do pierwszej reprezentacji, mają idealny czas, by pokazać, na co je stać. Muszą sobie zdawać sprawę z tego, że właśnie teraz okaże się czy reprezentacja może na nie liczyć. Już w Grand Prix muszą wygrywać i spróbować awansować do turnieju finałowego [po turnieju w Brazylii punktów będą szukały w Płocku, mierząc się z Kazachstanem, Niemcami i Japonią oraz w Wuhan, grając z Serbią, Chinami i Argentyną]. A co do mistrzostw, to bardzo dobrze, że trener nie boi się głośno mówić o pierwszej czwórce. Jeśli on pokazuje, że w to wierzy, to i my uwierzmy, a przede wszystkim niech uwierzą też dziewczyny.
- Weźmy pod uwagę, że chcąc załapać się do Rio naprawdę nie możemy przespać najbliższych sezonów. Nie możemy się nad drużyną rozczulać. Dziewczyny, które w niej są, mają doświadczenie z ligi, potrafią grać i po prostu muszą to pokazać na poziomie reprezentacyjnym.
- Wtedy w kadrze była podobna mieszanka do obecnej. Doświadczonymi dziewczynami były Dorota Świeniewicz, Gosia Niemczyk i Magda Śliwa, a wokół nich zebrały się dziewczyny, na które nikt nie stawiał. A jednak bardzo młoda wówczas Kasia Skowrońska czy też bardzo jeszcze niedoświadczona Agata Mróz, potrafiły błyskawicznie się rozwinąć i dużo dać drużynie. Tamten zespół dał nam największe sukcesy w historii.
- Tamte sukcesy zbudowały wartość naszej żeńskiej siatkówki, która według mnie jest nadal duża. Cały czas mamy świetnych kibiców, którzy nie odwracają się od nas z powodu braku spektakularnych zwycięstw.
- Mam nadzieję, że prezes powiedział to szczerze. Naprawdę możemy się odbudować, tylko trzeba nam w tym pomóc. Zawsze było tak, że męska kadra jednak była traktowana lepiej, choć nasze sukcesy pod wodzą trenera Niemczyka doprowadziły do tego, że teraz dziewczyny wcale nie mają źle. One muszą próbować do tamtych wyników nawiązać.
- O tym najlepiej rozmawiać z samą Kasią Skowrońską.
- To ważne, żeby zawodniczka czuła się na danej pozycji dobrze, bo tylko wtedy może sporo dać drużynie.
- Na pewno tak jest. Młode dziewczyny, które występują na przyjęciu nie są odpowiednio ograne i jeszcze dużo muszą wypracować na treningach.
- Widziałam tylko niektóre treningi reprezentacji, nie obserwowałam całego cyklu przygotowawczego. Czasu nie było dużo, kadra rozegrała sparingi tylko ze Szwajcarią i Niemcami, ciężko mi to ocenić.
- Nie do końca znam charaktery dziewczyn. Z niektórymi grałam i znam je prywatnie, o innych nie wiem zbyt wiele. Ale jeśli w zespole pozytywnie iskrzy, to można wszystko dograć szybko. Pewne, podstawowe zasady w siatkówce się nie zmieniają, więc przy dobrej pracy idzie to szybko. Ale jeżeli zespół tej iskry nie będzie miał, to mimo ciągłych treningów nie zaskoczy. Życzę trenerowi i nam wszystkim, żeby w jego zespole iskrzyło.
- W naszych najlepszych czasach większych konfliktów nie było. Zespół był poukładany, bo od samego początku było jasne, które zawodniczki są gwiazdami. Reszta dziewczyn wiedziała, pod kogo jest ustawiana gra, każda z nas znała swoją rolę. To był bardzo zdrowy układ, tak powinno być i teraz.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone