ME siatkarek. Polki oszczędzają siły. Chcą grać do końca

Polskie siatkarki oszczędzają siły, ze słabszymi rywalkami grają rezerwami, bo liczą w Serbii na kolejne trzy mecze. Już w pierwszym jednak dość niespodziewanie zmierza się (najpewniej) z gospodyniami turnieju i jego faworytkami.

Najmocniejsze poglądy na Facebook.com/Sportpl ?

Od meczu z Rumunią zależało pierwsze miejsce Polek w tabeli grupy C mistrzostw Europy w Serbii i Włoszech. Wystarczył wygrany jeden set. Już na pierwszego trener Alojzy Świderek wystawił rezerwy. - Wygrywa nie jednak zawodniczka, czy jednak szóstka, tylko cały zespół - wyjaśniał trener po trzecim do kompletu zwycięstwie 3:0.

W ostatnim meczu w Zrenjaninie na ławce rezerwowych usiadły "szóstkowe" libero i środkowa: Paulina Maj i Berenika Okuniewska. Do dwunastki wskoczyły za to Anita Kwiatkowska i Zuzanna Efimieniko. Ta ostatnia w miejsce Okuniewskiej. Kwiatkowska, zmieniała na ataku Katarzynę Skowrońska-Dolatę. Była najlepiej punktującą zawodniczka meczu. Piłki rozdawał odpowiednik Fabiana Drzyzgi z reprezentacji panów - młoda nadzieja polskiej siatkówki - Joanna Wołosz.

- Mnie bardzo zależało na tym, żeby Asia Wołosz zaczęła mecz w pierwszej szóstce. Łatwiej jest zrobić zmianę atakującej niż rozgrywającej. Ta druga musi współpracować z całym zespołem, wszystkimi zawodniczkami obok niej. Dlatego Asia wyszła jako pierwsza. Tak umówiłem się z Mileną (Radecką - przyp. red.) - mówił trener a zaraz potem pytał:

- Czy walka z przeciwnikiem takim, jak był Izrael, miałaby większy sens, gdyby to był pierwszy zespół? Może by tak samo kulał jak drugi. Nie ma takiej potrzeby, żeby ta pierwsza szóstka musiała grać do końca, w takim składzie, w jakim zaczęła. Ja uważam, ze to zespół wygrywa, a nie pierwsza szóstka, nie jedna zawodniczka. Dziewczyny to rozumieją i to bardzo ważne - wyjaśniał Świderek, którego nie sposób przyrównać do jego odpowiednika w męskiej reprezentacji. Z Anastasim łączy go tylko jednak kwestia - regulaminowe cwaniactwo. Gdyby polski trener miał szanse kombinować dla ułatwienia sobie drogi do medalu, poszedłby śladami Włocha, który nie zawahał się w czasie ME w Pradze. Tyle że celowo przegrany mecz był jedynym, jaki u Anastasiego zagrali rezerwowi. Poza tym szanse na wejście mieli marne albo - jak wspomniany Drzyzga - równe zeru.

- Uważam, ze dziewczyny bardzo dobrze przepracowały krótki okres przygotowawczy, jaki mieliśmy do tych mistrzostw. W meczu z Rumunią bardzo zależało mi na tym, żeby te, które do tej pory były poza dwunastką, pokazały, że tworzą zespół. Oprócz tego, chce mieć w następnych meczach wartościowe zmiany. A dziewczyny muszą gdzieś się ograć - mówił Świderek, podkreślając słowo "meczach", bo planuje rozegrać ich więcej niż jedno ćwierćfinałowe spotkanie.

Na to samo liczą zawodniczki, dlatego popierają filozofię Świderka.

- Cieszymy się, ze możemy pograć wszystkie i nie zmarnowałyśmy szansy - mówiła Katarzyna Skowrońska-Dolata. - Wydaje mi się, ze trener musi sobie posprawdzać zawodniczki. To nie były mega wymagające spotkania. Dziewczyny, które stoją w kwadracie, też potrzebują zrobić dobre zmiany, podwójne i nie tylko. Poranny rozruch nie wystarczy. Trzeba podtrzymywać zespół. Gołą szóstka tych mistrzostw nie wygramy. Jesteśmy tego świadome, trener też, dlatego rotuje składem - wyjaśniała liderka naszego zespołu.

- Każdy kij ma dwa końce. Oszczędziłyśmy siły na ćwierćfinał - cieszyła się równie doświadczona Milena Radecka.

- Czas na zgranie był trochę wcześniej - Grand Prix, Memoriał Agaty Mróz-Olszewskiej. Teraz nie jest na to pora. Cieszę się, że ta gra wygląda coraz lepiej - dodała atakująca Katarzyna Konieczna. - To jest długi turniej. Dziewczyny będą potrzebowały siły na koniec. Wszystkie czternaście chcemy się pokazać z jak najlepszej strony.

Odmieniona kadra siatkarek. Poznaj nowe zawodniczki (ZDJĘCIA) ?

 

Więcej odpoczynku, niż grania

Po dziewięciu setach w ciągu trzech dni ze słabymi lub przeciętnymi zespołami, Polki czekają dwa dni odpoczynku. Najpierw razem ze wszystkimi, potem już tylko z resztą ćwierćfinalistów będą oglądać jak inni biją się w ćwierćfinałach.

- Baraż to kolejny stres, wysiłek. My będziemy świeże, zrobimy sobie trening i będziemy czekać. To jest pozytywne. Mieć jeden mecz w nogach mniej to zawsze lepiej - mówiła Skowrońska-Dolata.

Innego zdania są najwyraźniej Serbki, które podobno celowo przegrały z Niemkami mecz o pierwsze miejsce w grupie C. To oznacza, ze zaplanowały sobie dla treningu barażu z Rumunkami, dla rozrywki i uciechy belgradzkiej publiczności - ćwierćfinał z Polską i na końcu - nie wiadomo do końca dlaczego - półfinał z Rosjankami.

- Podobno Serbki chcą z nami grać i właśnie udaje im się przegrać z Niemkami - mówiła otwarcie Konieczna jeszcze przed zakończeniem meczu w grupie A. - Z kimkolwiek przyjdzie nam się zmierzyć, nie będziemy patrzeć na rywala. Trzeba wyjść i zagrać swoja siatkówkę.

- Z kim chcemy zagrać? Nie ma różnicy. Nie myślę, żeby Serbia tak bardzo kalkulowała. Jeżeli jest inaczej i tak nie mieliśmy na to wpływu - zakończył Świderek.

Pozostaje utrzeć gospodyniom nosa, bo gdzieś te zaoszczędzone siły trzeba spożytkować. Ćwierćfinał Polek w czwartek.

Kombinujące Serbki? 

Więcej o:
Copyright © Agora SA