World Grand Prix siatkarek. Japońska ?gościnność, czyli kulisy pobytu Polek w Okayamie

Od czterech dni polska reprezentacja przebywa w Okayamie, gdzie w ten weekend rozgrywa kolejny turniej z cyklu World Grand Prix. Pobyt w Kraju Kwitnącej Wiśni sielankowy jednak nie jest. W Japonii jest potwornie gorąco, na hali nie ma kilmatyzacji. Dopiero po protestach polskiego sztabu wstawiono... biurowe wiatraki. - Tak nie może wyglądać turniej rangi światowej - ocenia Jerzy Matlak.

- Japońska gościnność jest nieco inna niż polska - uśmiecha się szkoleniowiec Polek, choć jak sam przyznaje do śmiechu wcale mu nie jest. Warunki, jakie biało-czerwona kadra zastała w Kraju Kwitnącej Wiśni, mocno utrudniają naszej ekipie pozostanie w normalnym rytmie treningowym i przygotowania do kolejnych pojedynków. - W tej hali meczowej jest straszliwie. Ponoć jest tam klimatyzacja, ale nie wiem, jak ją znaleźć - znowu żartobliwie kwituje Jerzy Matlak, którego mimo wszystko dobry humor nie opuszcza.

Hala meczowa to jednak dopiero wierzchołek całej góry lodowej problemów, z jakimi boryka się reprezentacja Polski. - Niby gramy na turnieju rangi światowej, a trenujemy po szkolnych salach bez klimatyzacji, gdzie nie da się przeprowadzić normalnego treningu. W tym klimacie na sali jest 50 stopni, do tego ogromna wilgotność i po 5 minutach piłki są tak mokre od rąk dziewczyn, że nic się nie da zrobić. A dziewczyny wyglądają jakby wyszły spod prysznica - relacjonuje trener biało-czerwonych. - Jestem zdumiony tym, że kraju tak wysoko rozwiniętym, gdzie wszystko jest na przycisk, my trenujemy na salach szkolnych bez klimatyzacji.

Po skargach polskiej ekipy organizatorzy zareagowali... - Wstawili nam dziś do sali z sześć takich biurowych wiatraków. Po prostu śmiech na sali - komentuje Jerzy Matlak.- Pamiętam zeszłoroczne Grand Prix. Wtedy i w Hongkongu i w Macau trenowaliśmy normalnie w halach meczowych. Tymczasem tutaj hala meczowa stoi pusta, a wszyscy - nie wiem jak Japonki - trenujemy po jakichś małych, szkolnych salach.

Polska reprezentacja nie chce zaakceptować takich warunków. - Dzień czy dwa można to wytrzymać, ale my mamy nadzieję pozostać poza Polską trzy tygodnie. Jeśli nie będzie normalnych warunków do trenowania, to odbije się to na naszych wynikach - mówi Jerzy Matlak. Polacy złożyli już oficjalny protest. - Tak nie może być. Turniej międzynarodowy, a zachowują się jakbyśmy byli na głębokiej prowincji. Byliśmy protestować u supervisora, ale nic się nie dało zrobić. Dzwoniliśmy już do Związku, do Warszawy, żeby zadziałali przez FIVB. Nie chcemy robić afery, ale jakieś minimum musimy mieć zagwarantowane, a tutaj nie ma z kim rozmawiać. Oni się bardzo pięknie kłaniają, ale nic z tego nie wynika - spokojnie i z uśmiechem tłumaczy Jerzy Matlak, który ten temat poruszył także podczas dzisiejszej konferencji prasowej. Czy to przyniesie jakiś skutek? - Jedno jest dobre: wiemy, czego można się tu spodziewać na mistrzostwach świata, więc na imprezę docelową będziemy gotowi - uśmiecha się szkoleniowiec Polek.

Więcej w serwisie Reprezentacja.net czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.