Siatkarska LM. Grodecki: Siatkówka to nie jest łyżwiarstwo figurowe

Jastrzębski Węgiel pokonując Noliko Maaseik awansował do Final Four Ligi Mistrzów, dla jastrzębian to historyczny wynik. - Już wygraliśmy, bo nie byliśmy zaliczani do grona kandydatów, którzy mogliby wejść do Final Four - mówi prezes klubu Zdzisław Grodecki.

Awans Jastrzębskiego Węgla do Final Four Ligi Mistrzów to historyczna chwila nie tylko dla klubu, ale również dla polskiej siatkówki. Co pan czuł, kiedy awans stał się faktem?

Zdzisław Grodecki: - To są takie emocje, które wyzwalają się jakoś niekontrolowanie. Na pewno cieszy, że ten mecz zakończył się zwycięstwem naszej drużyny. W takich chwilach człowiek nie myśli, że to się robi dla kogoś, dla kraju, czy siatkówki - po prostu chcieliśmy wygrać mecz i o tym myśleliśmy. To jest ważne, szczególnie w takiej świątyni siatkówki jaką jest Noliko, gdzie przyszło ponad trzy tysiące kibiców i ok. 380 sponsorów. Myślę jednak, że dopiero później przyszła ta wielka radość.

Z polskich zespołów to Skra Bełchatów stawiana była w roli faworytów, o Jastrzębskim Węglu raczej nie mówiono w kontekście kandydatur do Final Four .

- Jest mi bardzo przykro, że Skra Bełchatów odpadła, bo dzisiaj zagrali fantastyczny mecz. Natomiast my zajmujemy się Jastrzębskim Węglem, zrobiliśmy wszystko, żeby jak najdalej zajść w Lidze Mistrzów. Cieszymy się bardzo, że jest to już nasz kolejny finał w rozgrywkach europejskich pucharów. Graliśmy w Pucharze Challenge, teraz gramy w najbardziej prestiżowym pucharze w Final Four Ligi Mistrzów. Myślę, że to jest osiągnięcie każdego zawodnika, kadry szkoleniowej i każdy z nich to zapamięta. A mam też nadzieję, że to nie jest ich ostatni finał .

Nowy system i określane jako loteria 'złote sety' są krytykowane, ale dla Jastrzębskiego Węgla system okazał się zbawienny. Jastrzębianie są mistrzem 'złotych setów'?

- Przystępując do rozgrywek, zgłaszając aplikację wiedzieliśmy jaki będzie system rozgrywek i podpisując aneks zgodziliśmy się na niego. Czy jesteśmy mistrzem złotych setów? - Nie powiedziałbym, siatkówka to nie jest łyżwiarstwo figurowe, gdzie się ocenia piękno i styl, tutaj za styl nie daje się punktów. Liczy się zwycięstwo i jeżeli nie udaje się wcześniej wygrać, a złoty set prowadzi do przejścia do następnej rundy to trzeba z niego skorzystać.

Final Four Ligi Mistrzów i walka o utrzymanie w PlusLidze. W czym należy doszukiwać się przyczyn nierównej gry jastrzębian? Czy mimo porażek na ligowych parkietach ten sezon można nazwać udanym dla Jastrzębskiego Węgla?

- Sezon się jeszcze nie skończył i te analizy na pewno przeprowadzimy właściwie. Oczywiście ile osób tyle opinii, ilu kibiców tyle wersji zdarzeń. Natomiast nie można nie oddać chłopakom że walczą, czy że nie są zaangażowani. Po pierwsze to polska liga jest zdecydowanie mocną ligą i nie wybacza słabości, my tych słabości mięliśmy z rożnych powodów sporo. I nie chodzi tu o tłumaczenia, że graliśmy co trzy dni, że był taki system - system był jednakowy i większość zespołów tak grała. To były nasze problemy, których nie udało nam się w trakcie sezonu pokonać. Ale na pewno trzeba uczciwie powiedzieć, że to jest piękno sportu, że faworyci przegrywają. Przykre jest, że trafiło to na nas, ale trzeba powiedzieć, że Jastrzębski Węgiel z tego sezonu to jest całkowicie nowy zespół w stosunku do zeszłego sezonu. Te zmiany w kadrze szkoleniowej, niewymuszone przez klub (Roberto Santilli), robi wynik, buduje swoją karierę i dostaje lepszą propozycję. I byłby niepoważnym trenerem, gdyby z takiej propozycji nie skorzystał). Przychodzą nowi zawodnicy, wicemistrzem Polski i zdobywcą Pucharu Polski był Jastrzębski Węgiel w sezonie AD 2009/2010, w tym roku gra Jastrzębski Węgiel 2010/2011 i to zupełnie inny zespół. Być może zabrakło nam też tego czasu, ale tak jak mówię na analizy przyjdzie jeszcze pora, sezon się nie skończył, przed nami Final Four Ligi Mistrzów i walka o jak najlepszą pozycję w lidze, żeby z honorem zakończyć sezon. Potem będziemy rozmawiać i planować przyszłość, zgodnie z przyjętą przez nas strategią .

Po tym sezonie wielu zawodnikom kończą się kontrakty, czy Jastrzębski Węgiel po tym sezonie ponownie dotknie znaczna zmiana kadrowa?

- Nie chciałbym o tym mówić w przededniu Final Four Ligi Mistrzów, po pierwsze te rozmowy są. Jastrzębski Węgiel na pewno podchodzi bardzo poważnie do rozmów z zawodnikami, których posiada i będzie chciał z nimi przedłużyć kontrakty. Mamy duże grono zawodników, którzy mają wieloletnie kontrakty, mamy jedną z największych nadziei polskiej siatkówki na pozycji rozgrywającego, także byłbym spokojny. Natomiast nasze wartości mówią, że nie można rozmawiać o przyszłości nie kończąc tego, co mamy jeszcze to zrobienia, także prosimy o cierpliwość. Rynek europejski jest taki, że jest wielu zawodników, a my jesteśmy otwarci spotykamy się, rozmawiamy i poczekamy.

Czy w związku z tym uda się zatrzymać w klubie dotychczasowych liderów zespołu? Może w tym pomóc doby wynik w Final Four...

- Należy wyraźnie powiedzieć, że to nie jest kwestia tego, co się uda, ale kwestia realizowania odpowiedniej strategii. Jastrzębski Węgiel zakładał sobie jako klub pewne rzeczy na dystansie 10. lat, 5. lat i krótszym. Jastrzębski Węgiel budował zespół na miarę swoich możliwości finansowych, bo trzeba to wyraźnie powiedzieć dziękując naszemu głównemu partnerowi Jastrzębskiej Spółce Węglowej, ale nie mamy nieograniczonych środków, a nawet gdybyśmy mieli to nie chcemy ich wydawać całkowicie nierozsądnie. Oglądamy każdą złotówkę, z czterech stron i chcemy, żeby przynosiła jak największe korzyści i myślę, że ten wynik, który osiągnęliśmy w Lidze Mistrzów jest korzystny. A gdybyśmy patrzyli na zespoły, z którymi będziemy się mierzyć w europejskim Final Four, to jesteśmy naprawdę 'ubogim kopciuszkiem'. Chciałbym też zaznaczyć, że będziemy jednym z najmłodszych zespołów, bo u nas na rozegraniu będzie najmłodszy rozgrywający w stawce tych czterech zespołów. Nawet Grankin z Dynama Moskwa jest od Grzegorza starszy, już nie mówiąc o Nikoli Grbiciu czy o Lloyu Ballu. Także w siatkówce potrzeba cierpliwości i to nie jest tak, że dotknie się czarodziejską różdżką i od razu gra zespół, na pewno każdy by tak chciał i my też byśmy chcieli. Po prostu trzeba cierpliwości i wsparcia i należy ufać swojemu kochanemu klubowi, zawodnikom, trenerom i ufać też osobom zarządzającym, że robią to najlepiej jak potrafią, bo Jastrzębski Węgiel jest marką rozpoznawalną. Dzisiejsza 'La Gazetta dello Sport' w ładny sposób pisze o sukcesie Jastrzębskiego Węgla, także jesteśmy rozpoznawalni, będziemy szanowani w Europie i oczekujmy tylko wsparcia i odrobiny zaufania.

Fachowcy oceniając i porównując poszczególne ekipy Final Four Ligi Mistrzów nie dają większych szans Jastrzębskiemu Węglowi. Jak pan widzi przyszłość swojego zespołu na tym etapie rozgrywek?

- Nie jestem fachowcem, ale powiem bardzo uczciwie i to moje credo życiowe, jeżeli chodzi o to czym się zajmuję - Jeżeli nie będziemy grali o zdobycie Ligi Mistrzów, to nie mamy po co tam jechać. Tak naprawdę my już wygraliśmy Ligę Mistrzów, bo nie byliśmy zaliczani do grona kandydatów którzy mogliby wejść do Final Four. Tak, jak powiedział Lukas Divis , większe kluby odpadły, z większymi budżetami. Ale żeby być w Final Four trzeba mieć to coś i myślę, że Jastrzębski Węgiel w europejskich rozgrywkach ma to coś: ma charyzmę, chęć udowodnienia czegoś i szczęście, bo bez tego nie da się grać. Można opowiadać, snuć, natomiast pojedziemy tam wygrywać mecze, Jastrzębski Węgiel będzie starał się robić wszystko żeby wygrać. A, że nie jesteśmy w gronie faworytów - myślę, że to dobrze. Nie byliśmy w roli faworyta w żadnym meczu - w spotkaniu z Noliko też, a zwyciężyliśmy. Teraz w Final Four Ligi Mistrzów jedziemy po to, żeby wygrywać.

Więcej o siatkówce przeczytasz na siatka.org

Więcej o: