Siatkarski. Final Four - ten sam, ale nie taki sam

Siatkarze PGE Skry Bełchatów w półfinale PlusLigi nie grali rewelacyjnie, ale i tak wyeliminowali Resovię. Na sukces w Final Four taka forma może jednak nie wystarczyć. - Stać nas na lepszą postawę - zapewniają jednak bełchatowianie.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

- Najważniejsze klubowe rozgrywki na świecie - tak o finale Ligi Mistrzów mówi Riete Ooms, wiceprezydent europejskiej federacji siatkarskiej. Jeszcze nigdy Final Four nie był rozgrywany z takimi komplikacjami jak w tym roku. Wszystko przez katastrofę pod Smoleńskiem - z powodu żałoby narodowej impreza została przełożona z 10 i 11 kwietnia na 1 i 2 maja. Nie zmieniło się miejsce, wciąż jest to łódzka Atlas Arena, już nazywana przez Oomsa mekką europejskiej siatkówki. Wszystko z powodu frekwencji na spotkaniach PGE Skry w rozgrywkach grupowych (33 tys. kibiców na trzech meczach).

Teraz fanów siatkówki będzie jeszcze więcej - 14 tys. na każdym z czterech pojedynków. W pierwszym gospodarze zmierzą się z Dynamem Moskwa. Teoretycznie są faworytami, bo rok temu wyeliminowali ten zespół z Ligi Mistrzów. Ale w Bełchatowie wszyscy bronią się przed takim stawianiem sprawy. - O awansie do finału decyduje jeden mecz, więc wszystko się może zdarzyć - uważa trener Jacek Nawrocki. Jego drużyna w sobotę zapewniła już sobie po raz szósty z rzędu występ w finale PlusLigi i tym samym prawo gry w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Resovię pokonała w czterech spotkaniach, lecz formą nie zachwyciła. Tymczasem teraz oczekuje się od niej wygrania całego Final Four. - Jesteśmy w stanie grać znacznie lepiej niż w Rzeszowie, bo mamy wielki potencjał - deklaruje Daniel Pliński.

Dużo gorzej poszło Dynamu, które we wtorek odpadło z walki o mistrzostwo Rosji. Silniejszy okazał się broniący tytułu Zenit Kazań. - Dynamo w najwyższej formie było podczas spotkań z Panathinaikosem Ateny [w ćwierćfinale play-off Ligi Mistrzów]. Od tego czasu jego dyspozycja spada - mówił już wcześniej Daniele Bagnoli, selekcjoner reprezentacji Rosji, a wcześniej trener moskiewskiego klubu.

Nawrocki zastanawia się, jak niepowodzenie wpłynie na postawę moskiewskiego zespołu: - Z jednej strony zawodnicy Dynama mogą być zdołowani, bo nie weszli do finału, ale z drugiej mogą podejść z jeszcze większą determinacją do Final Four - uważa.

Trener gospodarzy nie ma za to wątpliwości, że rozgrywanie meczów we wtorek i środę wieczorem w półfinale Serie A przez Trentino Volley nie jest zbyt korzystne dla rywali Skry. Na dodatek Włosi muszą przestawić się na nowe piłki, bowiem u siebie w lidze grają Moltenami, zaś w Lidze Mistrzów - Mikasami. - Łatwiej przejść z lżejszej Mikasy na cięższego Moltena niż na odwrót. Największa różnica jest w przyjęciu zagrywki - twierdzą siatkarze.

Gracze Skry do imprezy podchodzą spokojniej niż trzy tygodnie temu. Przede wszystkim dlatego, że - jak sami przypominają - mieli mniej czasu na myślenie o Final Four. Brakowało im jednak ostatnio elementu bardzo ważnego w pojedynku z Dynamem - zagrywki. Kazań w półfinale rosyjskiej ligi dominował zdecydowanie dzięki mocnym serwom. A Skrze w rywalizacji z Resovią zagrywanie nie szło najlepiej - w dwóch spotkaniach pomylili się aż 33 razy, zaliczając tylko siedem asów. Bez poprawy ciężko będzie walczyć ze świetnymi w ataku Rosjanami.

Od środy bełchatowianie ćwiczą już w Atlas Arenie, w której przez trzy tygodnie od odwołanego finału nie odbyła się żadna impreza. Dlatego nie zdemontowano nawet reklam. Przeciwnicy dotrą do Łodzi w czwartek - Trentino i Dynamo czarterami, a Słoweńcy z ACH Bled - rejsowym samolotem.

W sobotę o 16.45 Skra zagra z Dynamem, a trzy godziny później Trentino z Bledem. W niedzielę mecz o trzecie miejsce zaplanowano na godz. 11.30, zaś finał o 14.45.

Jacek Nawrocki: ? Jesteśmy spokojniejsi, stonowani

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.