Po pewnym zwycięstwie 3:0 z Bułgarią w drugim meczu turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk, siatkarze reprezentacji Polski zaczęli publikować w mediach społecznościowych zdjęcia i wpisy z hasłem #nieudolni. Była to ich odpowiedź na tekst Łukasza Jachimiaka. Dziennikarz Sport.pl opisywał w nim pierwsze spotkanie turnieju, wygrane szczęśliwie i w mękach z Belgią (3:2). Określił tam grę siatkarzy jako "pokaz nieudolności, ospałości i indolencji".
Siatkarze z superdrużyny, jak nazwana jest zresztą reprezentacja Polski w tekście Łukasza, z krytycznego i merytorycznego artykułu relacjonującego męki czołowej drużyny świata z dużo niżej notowanym rywalem, wyjęli jedno słowo, które w tekście w takiej formie nie pada. Sarkastycznie określili siebie mianem nieudolnych i po zwycięstwie z Bułgarią zaczęli brylować w social mediach, ku uciesze bezkrytycznie patrzących na nich kibiców.
I o tę krytykę w tekście Łukasza wszystko się rozbija. Krytykę zasadną, osadzoną w szerszym kontekście, w rzetelnie napisanym artykule. Takim, który jest istotą pracy dziennikarza. Nie kolegi i wielbiciela siatkarzy, tylko obserwatora, który opisuje zwycięstwa i porażki, wzloty i upadki, chwile chwały i trudne momenty. Podkreśla znakomite zagrania, wskazuje te nieudane. Ekscytuje się zwycięstwami, wyjaśnia porażki. Zawsze ma na uwadze uczciwość wobec czytelnika.
Tekst Łukasza jest uczciwy. Opisuje zły występ znakomitej drużyny, która dosłownie przed chwilą w porywającym stylu pokonała 3:0 Włochy w finale mistrzostw Europy, a teraz zagrała bardzo złe spotkanie przeciwko słabemu rywalowi. Jest kontekst, jest podkreślenie wielkości zespołu Nikoli Grbicia, ale jest też kontrastowe zestawienie z tym, co widzieliśmy na boisku. Także z pokazem nieudolności. Wystarczy artykuł przeczytać, wszystko jest jasne i prawdziwe.
Część kibiców siatkarskiej reprezentacji została jednak tylko z niepadającym w tekście, personalnym określeniem "nieudolni", które dzięki działaniom siatkarzy wraca teraz jak bumerang do autora, który nikogo nieudolnym nie nazwał. Wraz z tym bumerangiem wracają też wyrażane przez radykalnych fanów reprezentacji inwektywy wobec dziennikarza, który ośmielił się skrytykować wielbionych zawodników. A przecież musi kibicować tak jak oni.
Sportowiec ma prawo mieć gorszy dzień, zagrać słaby mecz, ale dziennikarz ma takie samo prawo - a wręcz obowiązek - by to wypunktować. Być fair - wobec siebie, a przede wszystkim wobec czytelników. Nawet jeśli część z nich wolałaby czytać jedynie peany wobec swoich idoli. Ale takie dziennikarstwo byłoby nieudolne.