Włochy, Serbia, Słowenia, Australia, USA, Rosja, Bułgaria, Holandia, Brazylia, Kanada, Japonia, Niemcy, Argentyna, Iran i Francja - 15 meczów w 26 dni. A jeśli będą dobre wyniki, to jeszcze półfinał i finał, co da w sumie 17 meczów w 30 dni. Taki maraton czeka polskich siatkarzy w Lidze Narodów. Do antycovidowej bańki we włoskim Rimini Vital Heynen zabierze 18 zawodników. Granie zacznie się już za dwa tygodnie, 28 maja. A skończy albo 23, albo 27 czerwca (jeśli będziemy walczyć o medale).
"Nie wybrałem 18 zawodników, nie wybrałem 12"
- Jeszcze nie wybrałem 18 zawodników na Ligę Narodów, więc tym bardziej nie wybrałem 12 ludzi na igrzyska w Tokio - zapewnia trener, stanowczo dementując plotki mówiące, że nazwiska olimpijczyków już przekazał swoim współpracownikom ze sztabu kadry.
O miejsca w kadrze na Ligę Narodów i na igrzyska walczy 24 zawodników. I ta walka odbywa się m.in. w sparingach z Belgią. Na zgrupowaniu w Spale reprezentacja przebywa w komplecie dopiero od poniedziałku 10 maja.
Leon bił z zagrywki. Ale na treningu
- Dojechałem jako ostatni. Można powiedzieć, że jak na nasze standardy dostałem długie wakacje - śmieje się Paweł Zatorski. Libero Zaksy Kędzierzyn-Koźle 1 maja wygrał z nią finał Ligi Mistrzów w Weronie. W czwartek w Łodzi nie grał. Wolne mieli wszyscy liderzy, m.in. również Bartosz Kurek, Michał Kubiak i Wilfredo Leon. Ale to było wolne tylko od grania. Między 17.30 a 19 trenowali wszyscy, którym Heynen ma dać zagrać w drugim meczu, w piątek. Przyjemnie patrzyło się choćby na to, jak serwuje Leon.
To była dobra zabawa
A później oglądaliśmy w akcji skład, który Heynen wybrał na start reprezentacyjnego grania w najważniejszym dla tego pokolenia roku 2021. Nasza "12" na Belgię w czwartek wyglądała tak:
rozgrywający: Marcin Janusz, Marcin Komenda
przyjmujący: Bartosz Bednorz, Tomasz Fornal, Bartosz Kwolek, Artur Szalpuk
atakujący: Łukasz Kaczmarek, Dawid Konarski
środkowi: Norbert Huber, Karol Kłos, Jakub Kochanowski
libero: Jakub Popiwczak
Na parkiet od początku wyszli: Komenda, Kaczmarek, Kochanowski, Fornal, Bednorz, Kłos (jako kapitan) i Popiwczak. I od początku ten skład mocno ruszył. Po serii bardzo dobrych zagrywek Bednorza, pewnych ataków Kaczmarka i dobrej gry blokiem zrobiło się 9:4. I już po sześciu minutach pierwszego seta trener Belgów poprosił o czas. Przerw na żądanie gościom nie pomogła ani trochę. Pewna, spokojna gra Polaków dała im zwycięstwo w pierwszym w tym sezonie reprezentacyjnym secie aż 25:13.
W drugim secie znów zbudowaliśmy przewagę, gdy na zagrywce był Bednorz (z 4:4 na 8:4, w dwa sety zaserwował cztery asy) i znów tylko ją powiększaliśmy (15:7, 20:9, 25:14). Belgowie znów nie potrafili się przebić przez nasz blok i generalnie w żaden sposób nie umieli zabrać Polakom radości z gry. Im dłużej trwał ten mecz (aż szkoda, że trwał tak krótko), tym bardziej kombinacyjnie rozgrywał Komenda i tym więcej frajdy mieli wszyscy nasi zawodnicy.
Cztery sety, dwa składy, jeden obraz
Po dwóch nokautach na Belgach na dwa kolejne sety - bo trenerzy z góry się na tyle umówili - wyszła nowa polska drużyna. Nowa prawie w całości. Reżysera Komendę zastąpił Janusz, atakującego bezbłędnie Kaczmarka (8/10!) zmienił Konarski, na przyjęciu za Bednorza i Fornala pojawili się Szalpuk i Kwolek, a na środku z Kłosem zmieniał się Huber. Zmiany nie dostał tylko Popiwczak, bo tylko jeden libero został wybrany przez Heynena na ten mecz.
Zmiany w polskiej ekipie były tylko personalne, natomiast obraz nie zmienił się ani trochę. Belgowie próbowali się postawić. Ale o efekty najlepiej zapytać Mathijsa Desmeta. W trzecim secie w dwie, może trzy minuty przyjmujący dostał bolesną lekcję siatkówki. Najpierw został trafiony potężną zagrywką Konarskiego w klatkę piersiową. Następnie w obronie wpadł w bandy reklamowe, a i tak Polacy spokojnie zrobili w tej akcji swoje. W końcu po dwóch kolejnych atakach 21-latka piłka odbita od naszego bloku gasła na jego głowie.
À propos bloku - przepaść między Polską i Belgią chyba najlepiej oddaje statystyka punktów zdobytych właśnie tym elementem.