Jest spokój, jest pewność i są wyniki. Polskie siatkarki już tylko o dwa kroki od igrzysk w Tokio!

Spodziewaliśmy się, że w piątek będą walczyły z Azerbejdżanem o półfinał, a one - jeśli zechą - będą mogły zagrać tak, by wybrać sobie rywala. Już po dwóch kolejkach olimpijskich kwalifikacji w Apeldoorn reprezentacja Polski siatkarek jest pewna gry w czwórce. Drużyna Jacka Nawrockiego awans wywalczyła po zaledwie dwóch setach meczu z Holandią. Spotkanie wygraliśmy 3:1 (25:20, 25:23, 23:25, 25:23).

- Stoimy jak do dojenia! - krzyczał trener Nawrocki, gdy Polki nie odbierały kolejnych zagrywek Włoszek we wrześniowym meczu o brązowy medal mistrzostw Europy. Po porażce 0:3 szkoleniowiec z niepewną miną mówił, że chyba w nerwach żadnej granicy nie przekroczył.

Zobacz wideo

Spokój trenera

W Apeldoorn Nawrocki jeszcze ani na moment nie stracił spokoju. I dlatego, że zespół gra dobrze, i chyba też z tego powodu, że tak sobie postanowił. I po niedawnych zawirowaniach na linii zawodniczki-trener - jest to chyba bardzo twarde postanowienie.

Prowadzimy 19:15, a chwilę później robi się 20:20. Nawrocki w przerwie mówi rzeczowo, krótko, a nasze siatkarki na zimno wygrywają pięć kolejnych akcji. Magdalena Stysiak kopała zagrywką. Natalia Mędrzyk kończyła ataki ze skutecznością godną Wilfredo Leona (5/7), a przecież to zawodniczka defensywna. Maria Stenzel szalała w obronie nie gorzej niż Paweł Zatorski czy Damian Wojtaszek - tak było w tym secie, a coś na kształt skrótu najlepszych zagrań dostaliśmy w końcówce, która zapowiadała się na nerwową, a była popisowa.

Pewność drużyny

Polki wygrały pierwszą partię meczu z Holenderkami siłą i pewnością siebie. W asach serwisowych było 4:0. W blokach 5:4, a w wyblokach dających kontry wynik musiał być jeszcze wyższy na naszą korzyść. Oficjalnie go nie znamy, bo takich

rzeczy statystyki nie ujmują, tu trzeba się zdać na oko. Ale oko się nie myliło, widząc, że w Apeldoorn warunki gry dyktowały Polki, a Holenderki próbowały się dostosować. W najważniejszej części meczu próbowały bez skutku.

Szczęście też mamy

W drugim secie znów nasza drużyna nie cofnęła się ani o krok, gdy przegrywała 8:11 czy 14:16. Kiedy podkręciliśmy tempo, gdy wzmocniliśmy atak, to wyszliśmy na 22:17 i 24:21. Wydawało się, że na luzie wygramy tę partię, dzięki czemu w meczu zapewnimy sobie co najmniej punkt. A punkt oznaczał co najmniej drugie miejsce w końcowej tabeli grupy A, nawet jeśli w piątek z Azerbejdżanem przegralibyśmy 0:3.

Wygląda na to, że właśnie świadomość bliskości zrealizowania celu na moment sparaliżowała Polskę, co Holandia prawie wykorzystała. Przez chwilę z naszego prowadzenia 24:21 nie zostało nic. Na tablicach w hali już wyświetlono wynik 24:24, ale w reakcji na autowy atak Malwiny Smarzek-Godek Nawrocki poprosił o sprawdzenie czy nie był to aut po bloku. Wideoweryfikacja dała nam punkt. Na wagę seta i już pewnego półfinału. Tym samym z pięciu trudnych kroków na drodze do Tokio zostały nam dwa. Bo trzeci możemy ominąć.

Już jest nieźle, nie ma co kombinować

Rezultat meczu z Azerbejdżanem ma znaczenie drugorzędne, ale ma. Swój ostatni grupowy mecz zagramy w piątek o godzinie 20.00, a wtedy będziemy już znali wszystkie rozstrzygnięcia w grupie B. Tę najpewniej wygrają Niemki, a o drugie miejsce zagrają Turczynki z Belgijkami. Trudno zgadywać czy będziemy kalkulować z kim korzystniej byłoby się zmierzyć w półfinale.

Pokonując Azerki, a nawet przegrywając 2:3, wygramy grupę A i w półfinale spotkamy się z drugą drużyną grupy B. Prawdopodobnie będzie to Turcja, czyli rywal dla nas szczególnie niewygodny. Natomiast przy porażce z Azerkami 0:3 alo 1:3 zajmiemy w grupie drugie miejsce (za Holandią) i w półinale zmierzymy się najpewniej z kadrą Niemiec. A tę w ubiegłym roku pokonaliśmy w pięciu z sześciu meczów, w tym w ćwierćfinale mistrzostw Europy.

Ale po niedawnym wewnętrznym konflikcie nasza drużyna bardziej niż kombinować musi odbudowywać morale. Na razie widać, że idzie jej to nieźle. I to już jest spory sukces Polek w Apeldoorn.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.