Bułgarki na igrzyska olimpijskie, żeby zagrać w turnieju siatkarek pojechały tylko raz. Na jedne z dziwniejszych i trudniejszych do zrozumienia - te rozgrywane w Moskwie w 1980 roku. Miejsce w rozgrywkach zostało im w zasadzie odstąpione, bo w turnieju kwalifikacyjnym zajęły 2. miejsce. W Rosji pojawiły się dzięki bojkotowi igrzysk przez Chinki, Japonki i Amerykanki, wskakując do stawki bezpośrednio za te pierwsze. W grupie przegrały tylko z Węgierkami, ogrywając wcześniej Rumunię w czterech i Brazylię w 5 setach. Reprezentacja Canarinhos przegrała tak każde spotkanie tamtego turnieju i odpadła już w fazie grupowej. Bułgarki przegrały natomiast półfinał z NRD 2:3 po zaciętym pojedynku, by w meczu o brąz odwrócić ten wynik na swoją korzyść i zemścić się tym samym na Węgierkach za grupową porażkę.
W pozostałych wielkich turniejach Bułgarki z sukcesami startowały tylko w Europie. Zdobyły złoto ME, gdy te odbywały się w ich kraju, zresztą rok po ich triumfie na igrzyskach, grając podobnymi personaliami. Do całkowitego dorobku dołożyły jeszcze 3 brązowe medale. Brakuje im za to krążka mistrzostw świata, który uciekał dwukrotnie przy okazji zajęcia 4. miejsca. Nigdy nie były potęgą, a w ostatnich latach nie zaliczają się do ścisłej czołówki. Z Polkami Bułgarki nie wygrały meczu o stawkę od ponad dekady.
- W stosunku do tego, co widzieliśmy w Lidze Narodów doszła Wasiljewa, a to taki typ liderki zespołu zarówno w przyjęciu, jak i ataku. Bardzo ważne będzie zatrzymanie jej - zaznaczał trener naszej kadry, Jacek Nawrocki.
Mowa o Elicy Wasiljewej - zawodniczce grającej na przyjęciu dla Igora Gorgonzola Novara, jednego z najsilniejszych klubów na świecie. Trafiła tam jednak dopiero w tym sezonie, a wcześniej objechała kawał świata, grając w 6 krajach i we wszystkich zdobywając klubowe trofea, w tym m.in. medal Ligi Mistrzyń, czy złoto mistrzostw kraju. W grudniu 2013 roku pobiła nawet rekord punktów zdobytych punktów w trakcie jednego spotkania, grając w barwach koreańskiego Incheon Heungkuk Life Pink Spiders i kończąc mecz z 57 punktami na koncie. To ta armata Bułgarek będzie straszyć nas atakami i to ją musimy zatrzymać, jeśli chcemy, żeby spotkanie ułożyło się po naszej myśli.
W kadrze Bułgarek jest zawodniczka, która jeszcze w zeszłym sezonie grała w polskiej lidze. Brąz z Developresem SkyRes Rzeszów wywalczyła w LSK rozgrywająca Petja Barakowa. Siatkarka znalazła się tu po pobycie w Rumunii, gdzie wraz z CSM Alba Blaj walczyła nawet w finale Ligi Mistrzyń, wcześniej ogrywając się choćby we Francji. Zawsze poza granicami swojego kraju. - Nie miałam możliwości, żeby we własnym kraju grać na takim poziomie, jakiego chciałam i oczekiwałam. Trudno w taki sposób poprawić swoje umiejętności. Trudno też utrzymać się zawodniczce w kraju ze względu na zarobki. Dla mnie siatkówka jest czymś więcej niż tylko pracą, ale chciałabym mieć możliwość życia z tego, co kocham. Jestem zadowolona z dotychczasowej gry za granicą, bo w każdym klubie, w którym występowałam, czegoś się nauczyłam - mówiła Barakowa, która obecnie jest zawodniczką francuskiego Voléro Le Cannet, w kadrze Bułgarek pełni rolę drugiej rozgrywającej, za Łorą Kitipową z Marica Płowdiw.
Skład drużyny Iwana Petkowa to jednak głównie zawodniczki grające w kraju i radzące sobie w pewien sposób z rzeczywistością, od której stara się uciekać Barakowa. Niektórym brakuje umiejętności, a innym zwyczajnie doświadczenia na krajowym podwórku, które mogłoby zaprocentować transferem gdzieś indziej. W lidze bułgarskiej gra aż 7 zawodniczek, po 2 we Francji i Turcji, a pojedyncze także w Rumunii, Włoszech, które zapewnia w tym zestawieniu wspominana Wasiljewa, a także na zapleczu tej ligi.
Reprezentacja Polski na przeciwniczki jest jednak dobrze przygotowana. - Musimy wykorzystać naszą zagrywkę. Mamy sposób, żeby zagrać z Bułgarkami, ale to będzie bardzo trudny mecz. To zespół zebranych i doświadczonych zawodniczek, które występowały ze sobą na ostatnich mistrzostwach świata i Europy, co z pewnością dało im dużo zgrania i pewności - mówił Jacek Nawrocki, opisując rywala na zgrupowaniu przed turniejem, które odbywało się w COS Spała.
Bułgarki opisywane przez oficjalną stronę CEV jako nieobliczalne według byłej reprezentantki Polski, Joanny Mirek zaliczają się do grupy zespołów, z którymi powinniśmy wygrać w Apeldoorn. - Największa walka czeka nas z Niderlandkami, a później zakładając walkę o awans z Turczynkami - wskazuje była siatkarka, a obecnie członkini sztabu Wisły Warszawa. - Tam trzeba jednak jakoś dotrzeć i dlatego mecz z Bułgarkami będzie, jak każdy inny, bardzo ważny. Liczę, że dziewczyny będą w stanie zagrać z nimi świetne spotkanie - zakończyła.
Początek meczu z Bułgarkami 7 stycznia o 16:00 w Apeldoorn. Wcześniej swoje spotkanie rozpoczęły Niemki oraz Turczynki, a po naszej kadrze o 19:30 gospodynie z Niderlandów zagrają z Azerbejdżanem.