Jacek Kasprzyk: Jeśli De Giorgi nie czuje się winny, to ja tym bardziej

- Dziwi mnie, że szkoleniowiec nie potrafi uderzyć się w pierś - mówi Jacek Kasprzyk, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Szef federacji zapowiada, że szybko dowiemy się czy Włoch pozostanie trenerem. Kasprzyk zauważa również, że był na bieżąco z życiem kadry, nawet wtedy, gdy jeden z zawodników domagał się wyższej dniówki za pobyt na zgrupowaniu kadry.

Łukasz Jachimiak: Po przegranym 0:3 meczu z Serbią na otwarcie ME ogłosił Pan, że sztab trenerski reprezentacji Polski dostaje żółtą kartkę. Po porażce 0:3 ze Słowenią w barażu o ćwierćfinał będzie czerwona kartka?

Jacek Kasprzyk: Tamta moja wypowiedź była bardzo emocjonalna, byłem zmęczony, bo mieliśmy tylko pięć dni na zbudowanie na Stadionie Narodowym całej ogromnej infrastruktury, która była niezbędna do zorganizowania meczu. Oczywiście fizycznie nie pracowałem, organizacyjnie też miałem duże wsparcie wsółpracowników, ale czułem naprawdę wielką presję czasu, żeby ze wszystkim zdążyć, żeby nasza federacja jak najlepiej przygotowała ten mecz i cały turniej. Może nie powinienem aż tak mocno zareagować na bierność sztabu w trakcie spotkania z Serbią, ale później wielu ludzi siatkarskich fachowców mówiło mi, że taka moja zdecydowana wypowiedź pomogła. Zresztą, widzieliśmy to w kolejnych meczach, kiedy trener odważniej prowadził drużynę, dokonywał zmian.

Jest Pan zadowolony ze sposobu, w jaki reagował na wydarzenia na boisku w trakcie meczu ze Słowenią?

- Tu rzeczywiście znów było niedobrze. Poprawa miała miejsce w meczach z Finlandią i Estonią, a w spotkaniu ze Słowenią był powrót do tego, co niedobre. Nie chcę wchodzić w personalia, ale bardzo mnie dziwiło, że na boisku pozostają zawodnicy, którym aż tak nie idzie. Wyglądało to tak, jakby trener nie reagował odpowiednio do sytuacji.

W rozmowie ze Sport.pl trener De Giorgi zapytany czy czuje się odpowiedzialny za porażkę stwierdził, że nie da się określić, czyja to wina.

- Mogę tego nie skomentować?

Pański wybór.

- Powiem tyle: dziwi mnie, że człowiek, który prowadzi zespół, nie potrafi uderzyć się w pierś. Powinien wiedzieć czy np. nie za dużo kazał zawodnikom pracować nad siłą. Przecież taki Dawid Konarski to bardzo mocny zawodnik, bardzo wytrzymały, a w mistrzostwach był cieniem siebie. Wie, że zawiódł.

Konarski nie ma problemu, żeby przyznać, że zawiódł. Powiedział to zaraz po meczu w rozmowie z nami i przeprosił kibiców.

- No właśnie, widać, że zawodnicy czują, że to nie był ich dobry czas. Teraz trzeba przeanalizować sytuację, żeby wiedzieć, dlaczego tak było. Może zrobiono o jedną siłownię za dużo? Może nie było odpowiedniego podejścia mentalnego? Może zabrakło jakichś graczy i nie mówię tu o takich, których zabrakło z przyczyn niezależnych, że wspomnę Karola Kłosa, który właśnie przebywa w szpitalu i trzymamy kciuki, żeby z jego zdrowiem wszystko było dobrze. A może coś nie grało między sztabem, a zawodnikami? Na pewno ze strony związku wszystko było w porządku. Niech zawodnicy powiedzą, czy czegoś im federacja nie zapewniła. Dlatego jeśli De Giorgi mówi, że nie czuje się winny, to ja tym bardziej nie czuję się odpowiedzialny za to niepowodzenie.

W takim razie dlaczego tuż po meczu mówił Pan, że rozważa podanie się do dymisji?

- Tak, bo trzeba mieć chociaż trochę honoru. Ponieśliśmy porażkę, a ja jestem prezesem. Chociaż jeszcze raz podkreślam, że i turniej zorganizowaliśmy wzorowo, i drużynie zapewniliśmy absolutnie wszystko. Daliśmy ekipie i komfort podróży, i zakwaterowanie w najlepszych hotelach, i sprzęt, i zapewniliśmy jej treningi. Wszystkiego dopilnowaliśmy. Jak trener sobie zażyczył sprowadzenia ze Stanów Zjednoczonych specjalnych radarów, by mierzyć nimi prędkość zagrywki na treningach, to sprowadziliśmy. Jeśli powiedziałby, że każdemu zawodnikowi trzeba kupić jeszcze jeden dres i kolejną parę butów albo ileś dodatkowych piłek, to byśmy kupili, nawet wiedząc, że zawodnicy już to wszystko mają w odpowiednich ilościach. Jak trenerzy chcieli grać sparingi ze Słoweńcami, to im sprowadziliśmy Słoweńców do Spały na trójmecz, ponosząc koszty. Reagowaliśmy pozytywnie na absolutnie każdy sygnał.

Powiedział Pan, że być może coś nie grało między sztabem a zawodnikami. Trzeba to czytać tak, że był problem, ale nie chce Pan zdradzić szczegółów?

- Jeździłem do kadry, żeby obserwować, jak się przygotowuje, wpadałem do nich na dobę czy dwie, nocowałem i mam swoje obserwacje. Oczywiście jeśli sztab i zawodnicy przekonają mnie, że się mylę, to uznam, że tak jest. Ale ja przecież znam tych chłopaków od dawna, wielu od wieku juniorskiego, więc wiem, jak na pewne rzeczy reagują. Z kapitanem, Michałem Kubiakiem, ciągle byłem w kontakcie i kiedy było trzeba, to interweniowałem.

W jakich sprawach Pan interweniował?

- Na przykład Michał do mnie zadzwonił, że jest problem, bo jeden zawodnik domaga się wyższej dniówki za pobyt na zgrupowaniu. I wyjaśniałem to, przypominając drużynie, że daliśmy jej określoną kwotę, a ona sama w swoim gronie ustaliła, że tymi pieniędzmi wszyscy dzielą się po równo. Pilnowałem nawet takich detali. Naprawdę jako związek nie mamy sobie nic do zarzucenia.

Czuje Pan, że teraz powinniście działać szybko, że kibice chcą wiedzieć, co dalej będzie z kadrą? Nie mówię, że powinniście za chwilę ogłosić, że zwalniacie De Giorgiego, ale na pewno nie będzie dobrze, jeśli będziecie zwlekać z decyzją, jeżeli w najbliższych dniach nie powiecie, że będzie tak albo tak.

- Wiem o tym i gwarantuję, że będziemy działać szybko. Na pewno będzie spotkanie z trenerem, wysłuchamy jego analizy, a wszystkie statystyki damy do wglądu ludziom, którzy się na tym znają, czyli naszym doświadczonym trenerom. Trzeba porządnie przeanalizować to, co jest na papierze, żeby wiedzieć, jaką decyzję podjąć.

Czy nie ważniejsze od papieru będzie to, co De Giorgi powie, to jak wytłumaczy sytuację i jaki przedstawi pomysł na przyszłość?

- Oczywiście, że to będzie ważniejsze, ale nie chcemy niczego zaniedbać. Już dążę do umówienia spotkania z trenerem.

Kiedy do niego dojdzie i kiedy dowiemy się ostatecznie czy De Giorgi zostanie, czy odejdzie?

- Na 10 września mamy zaplanowane spotkanie zarządu, wtedy będziemy się głównie zajmować sezonem 2017 w męskiej kadrze, a 19 września razem z trenerem mamy się udać do Ministerstwa Sportu i Turystyki. Tam musimy zdać raport z mistrzostw, ponieważ taki jest wymóg resortu, który przekazuje przecież pieniądze związkom sportowym, więc je też rozlicza. Mogę obiecać, że kluczowe decyzje w sprawie trenera zapadną po 20 września.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.