Turniej kwalifikacyjny siatkarzy do Rio 2016. Polacy przegrywają z Niemcami, o finał z Francją!

Polscy siatkarze przegrali w piątek z Niemcami 2:3 w ostatnim meczu grupowym turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich w Rio, który odbywa się w Berlinie i w sobotę o finał zagrają z mistrzami Europy, Francuzami. Początek meczu o godz. 19.30.

Polacy przez berliński turniej szli jak burza, do piątkowego meczu z Niemcami. Zagrali o wygranie grupy A i uniknięcie w półfinale niezwykle groźnych Francuzów. - Jesteśmy w stanie z nimi wygrać, ale lepiej byłoby zagrać z nimi w finale - mówił jeszcze przed starciem z Niemcami szkoleniowiec Polaków, Stephane Antiga, niegdyś lider reprezentacji trójkolorowych. Ci w ostatnich miesiącach zdominowali siatkarski świat, wygrywając bez problemów mistrzostwa Europy, a wcześniej też Ligę Światową, choć do tej startowali ze słabszej, drugiej grupy.

W Berlinie Francuzów nie dali rady zatrzymać Rosjanie, Finowie i Bułgarzy, dzięki czemu trójkolorowi wygrali drugą grupę. Rozstrzygnięcia w tej biało-czerwoni znali już przed swoim ostatnim meczem i wiedzieli, że aby nie zagrać z Francją, trzeba pokonać Niemców. Niestety ziścił się najgorszy scenariusz dla Polaków. Nie dość, że przegrali piątkowy, bardzo długi pojedynek, to przez jego sporą część trener Stephane Antiga grał podstawowym składem. Zmieniał zawodników wtedy, gdy tym na boisku nie szło. Drugie zestawienie wypuścił dopiero od czwartej partii, gdy rywale prowadzili 2:1. Tę udało się wygrać, ale w tie-breaku górą byli miejscowi.

Trener gospodarzy Vital Heynen zagrał natomiast iście pokerowo. Zaczął co prawda pierwszym składem, ale już od drugiego seta na boisku było coraz więcej rezerwowych, którzy zresztą dokończyli mecz. Niemcy wygrali grupę, a dodatkowo ich najlepsi siatkarze odpoczywali. Polacy ani nie odpoczęli, ani nie zapewnili sobie gry z teoretycznie słabszymi Rosjanami.

Na początku wydawało się jednak, że będzie inaczej, bo Polacy pierwszy set zagrali koncertowo. Tym razem liderem zespołu był Mateusz Mika, który na osiem ataków nie pomylił się ani razu. Niestety później było już tylko gorzej. Błędy w przyjęciu, ataku, a przede wszystkim słaba gra blokiem, spowodowały, że na boisku rządzili gospodarze. Nasi siatkarze wyglądali, jakby byli zaskoczeni zestawieniem po drugiej stronie siatki i tak dobrą grą rywali. Dopiero jak weszli zmiennicy obraz gry nieco się zmienił, ale nie wystarczyło to do zwycięstwa.

Nie pomógł nawet doping polskich fanów, którzy zdominowali miejscowych kibiców. Trybuny hali w Berlinie były w piątek biało-czerwone i na nic nie zdały się wcześniejsze zaproszenia miejscowego spikera dla niemieckich kibiców, żeby ci tłumnie zjawili się w hali. Co prawda było ich sporo, ale w organizowaniu dopingu daleko im do naszych fanów.

Porażka z Niemcami w tym momencie nie ma jednak większego znaczenia jeśli chodzi o sam turniej, poza sferą psychologiczną. Berlińskie kwalifikacje w sobotę rozpoczną się na nowo. To co było do tej pory, to była zaledwie droga, która pozwoliła otworzyć drzwi do decydującej walki, w której trzeba wygrać co najmniej jeden mecz, by wypełnić plan minimum na tę imprezę, czyli zająć drugie lub trzecie miejsce. To daje prawo gry w majowym turnieju interkontynentalnym, który odbędzie się w Japonii, a w którym o awans na igrzyska będzie dużo łatwiej niż w Berlinie. Ze stolicy Niemiec do Rio pojadą przecież tylko zwycięzcy, z Japonii aż trzy zespoły plus najlepsza drużyna azjatycka.

Najważniejszy wydaje się więc sobotni półfinał, który już może zagwarantować nam udział w japońskim turnieju, a dodatkowo da szansę na wywalczenie awansu już teraz. Trzeba tylko zapomnieć o piątkowej porażce i znaleźć receptę na to, jak pokonać Francuzów, którzy w tym sezonie niezwykli przegrywać. Dodatkowo w piątek ich podstawowy skład odpoczywał. Trójkolorowi po wygraniu pierwszego seta z Bułgarią byli już pewni awansu i wymienili cały skład. Mimo wszystko zwyciężyli 3:0. - Zbudowali znakomity tzw. team spirit i ten sezon należał do nich. Przekroczyli granicę, przez którą nie mogli się przebić, granicę czwartego miejsca. Teraz wygrywali i uwierzyli w siebie - mówił przed turniejem Krzysztof Ignaczak, były libero reprezentacji Polski. Francuzi bawią się siatkówką, zachwycając cierpliwą i skuteczną grą w obronie, a także niekonwencjonalnymi rozwiązaniami w ataku. I mają w swoim składzie niesamowitego lidera, Earvina N`Gapetha. 25-letni przyjmujący to siatkarski geniusz na miarę piłkarskiego Messiego. Na boisku potrafi z piłką zrobić wszystko, ale poza nim często popada w konflikty z prawem (pobicie pracownika szybkiej kolei TGV, potrącenie autem trzech osób we Włoszech). W reprezentacji miał problem z dogadaniem się z poprzednim trenerem, Philippem Blainem, obecnym asystentem Stephana Antigi, który usunął go z kadry podczas mistrzostw świata w 2010 roku. Teraz Laurent Tillie dał mu więcej luzu, a N`Gapeth odpłaca się znakomitą grą. Zatrzymanie jego, a także znanego z występów w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle atakującego Antonina Rouziera, będzie kluczem do zwycięstwa.

Półfinał Polaków z Francuzami zaplanowano na sobotę na godz. 19.30. O godz. 16.30 Niemcy zagrają z Rosją. W niedzielę mecz o trzecie miejsce rozpocznie się o godz. 13.30, a finał o godz. 16.30.

Kwalifikacje olimpijskie siatkarzy. Co wiesz o turnieju? [QUIZ]

Więcej o:
Copyright © Agora SA