Trwa turniej arcyważny, o awans na igrzyska olimpijskie. - Gramy jak na mistrzostwach świata, bo trzeba tak walczyć w każdym meczu, choć forma nie jest optymalna, a przygotowania były krótkie - mówił trener Stéphane Antiga. To pod jego wodzą Polacy półtora roku temu wywalczyli mistrzostwo świata, pod jego wodzą reprezentacja stała się drużyną o bardzo szerokim składzie. Podczas MŚ Francuz często wprowadzał zmiany, które odwracały losy meczów. Dokładnie to samo zobaczyliśmy w pierwszym meczu turnieju w Berlinie.
Polacy walczą o jeden bilet do Rio de Janeiro. W imprezie piekielnie trudnej, bo oprócz nich rywalizują mistrzowie olimpijscy Rosjanie, mistrzowie Europy i triumfatorzy Ligi Światowej Francuzi czy brązowi medaliści MŚ Niemcy. A do tego - Bułgarzy i Serbowie. Ci ostatni uchodzili za najgroźniejszego rywala w grupie A. Polacy wygrali 3:1, prezentując dobrą grę, a w czwartym secie odrabiając czteropunktową stratę.
- Nawet jeśli przeciwnik prowadzi, to gramy do końca - mówił później Antiga. Tyle tylko, że taki spokój nasza reprezentacja zatraciła latem. Podczas debiutanckiego sezonu francuskiego selekcjonera potrafiła odrabiać każdą stratę, a teraz mogła bez problemu roztrwonić każdą przewagę. Po zakończeniu reprezentacyjnych karier przez Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego, Pawła Zagumnego i Krzysztofa Ignaczaka Polacy nie wypadli ze światowej czołówki, ale brakowało im błysku. Zajmowali najgorsze miejsca z możliwych - czwarte w Lidze Światowej, trzecie w Pucharze Świata (niedające awansu na igrzyska), z mistrzostw Europy odpadli w ćwierćfinale. Wszyscy drżeli o formę Polaków przed wyjazdem do Niemiec.
Ale wygląda na to, że jest dobrze. Zagumnego znakomicie zastąpił Grzegorz Łomacz, którego jeszcze trzy lata temu nikt by nie widział nawet jako rezerwowego w reprezentacji. W meczu z Serbią mądrze rozdzielał piłki, nawet te najtrudniejsze, wyciągane znad siatki. - Sztuką dobrego rozgrywającego jest to, że rozdziela po równo, ale w najważniejszych momentach wie, do kogo zagrać - analizował Oskar Kaczmarczyk, statystyk kadry. - Trzeba też pamiętać, że w czwartym secie dobrą zmianę na pozycji rozgrywającego dał Fabian Drzyzga - dodawał.
Zmiany w kluczowych momentach były siłą kadry od początku pracy Antigi. O ile jego poprzednik, Włoch Andrea Anastasi, lubił się trzymać wąskiego składu, o tyle Francuz nie bał się nim żonglować. W Berlinie w czwartym secie wyciągnął jokerów, właśnie Drzyzgę i Marcina Możdżonka. Ten drugi zastąpił Karola Kłosa, gdy Serbowie prowadzili czterema punktami. Zaczął od skutecznego bloku, później dorzucił pięć trudnych zagrywek i skuteczny atak. Mierzący 211 cm wzrostu siatkarz popisał się też dwiema kluczowymi dla losów meczu obronami. - Przy jego zagrywkach wyszliśmy na prowadzenie, a te obrony to była wartość dodana - ocenił Kaczmarczyk. - Miałem trochę czasu, by poobserwować to, co się dzieje na boisku. Czasu nie zmarnowałem, stanąłem tam, gdzie spadało najwięcej piłek, i dwa razy trafiłem - cieszył się Możdżonek.
Antiga po raz pierwszy na poważnej imprezie zdecydował się też na grę na dwóch libero. Do tej pory pierwszym był Paweł Zatorski, teraz zmienia się z Damianem Wojtaszkiem. Jeden odpowiada za przyjęcie, drugi za obronę. - Broniliśmy sporo, a Serbowie byli bardzo skuteczni. W kolejnych meczach będziemy bronić więcej - mówił szkoleniowiec Polaków, którzy mają też lidera z prawdziwego zdarzenia. Bartosz Kurek cały miniony rok uczył się nowej pozycji, by z Serbami znakomicie zagrać jako atakujący. Kończył najważniejsze ataki, w końcówkach setów punktował serwisem. - Bartek jest w bardzo dobrej formie. Procentuje to, że w PlusLidze dużo grał w ataku - mówi Antiga. Kurek w Asseco Resovii miał grać na przyjęciu. Ostatecznie jednak i tam gra po przekątnej.
Zwycięstwo z Serbami nie daje jeszcze awansu z grupy, ale bardzo do niego przybliża. W czwartek Polacy grają z Belgami (godz. 15), którzy przegrali pierwszy mecz 0:3 z Niemcami. Jeśli Polacy wygrają, to stawką piątkowego meczu z gospodarzami (w środę ograli Serbię 3:0) będzie pierwsze miejsce w grupie. - Czujemy się mocni, lecz droga do awansu jeszcze daleka. Belgowie w kuluarach mówią, że przyjechali zdobywać doświadczenie. Wygrana z nimi jest naszym obowiązkiem. Ale to jest sport, mogą zagrać na luzie, bez presji, co może nam utrudnić grę. Uważam jednak, że i tak jesteśmy lepsi, więc powinniśmy wygrać - zakończył Możdżonek.
Po poniedziałkowej porażce 2:3 z Rosją polskie siatkarki przegrały we wtorek 1:3 z Belgią w spotkaniu grupy B rozgrywanego w Ankarze turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk. Środowa wygrana Włoszek z Belgijkami przedłużyła jednak ich szansę na zajęcie drugiego miejsca w grupie i dalszą walkę o Rio de Janeiro. By tak się stało, Polki muszą liczyć, że Rosja pokona dzisiaj Belgię wynikiem 3:0 lub 3:1, a potem same muszą wygrać z Włoszkami takim samym stosunkiem setów. Mecz Rosja - Belgia o godz. 13, Polska zagra z Włochami o 18.30.
Andrzej Wrona relacjonuje turniej kwalifikacyjny do igrzysk na Snapchacie Sport.pl