Ma 43 lata, ale gdyby zdecydował się wrócić na boisko, pewnie znów byłby pierwszym rozgrywającym swojej reprezentacji (rozegranie jest jej najsłabszą stroną). Charyzmatyczny lider kadry, która na przełomie XX i XXI wieku biła wszystkich, od niedawna w nowej roli pracuje nad przywróceniem blasku serbskiej drużynie narodowej.
Staż trenerski ma taki sam jak Stephane Antiga. Podobnie jak prowadzący Polskę Francuz, wspiera się na doświadczonym asystencie, też stawia na młodzież, też wyciska ze swych podopiecznych siódme poty.
- Jestem surowy, daję im wycisk. Ale nie wyżywam się na nich dla przyjemności. Muszę tak robić, żeby przygotować ich na to, co nadejdzie. Bo wiem lepiej od nich, co nadejdzie - wykłada swoją filozofię prowadzenia zespołu.
Po sezonie 2013/2014 medalista wszystkich największych turniejów postanowił skorzystać z oferty prowadzenia włoskiej Perugii. Dopiero co jako zawodnik zdobył mistrzostwo Rosji z Zenitem Kazań. Trenerem czołowego zespołu Serie A został, bo - jak tłumaczył - wolał na kolejne lata pozostać na topie niż odcinać kupony od sławy, zarabiając spokojnym graniem w coraz słabszych drużynach.
Kiedy po nieudanych mistrzostwach świata z serbską kadrą żegnał się Igor Kolaković, działacze tamtejszej federacji zastanawiali się czy wielki Grbić zechciałby spróbować stworzyć drużynę, która takie imprezy będzie kończyła na miejscach dużo wyższych niż dopiero dziewiąte. Grbić tej misji się podjął, choć zapewne przypuszczał, że pozytywna odpowiedź może oznaczać dla niego utratę zatrudnienia we Włoszech.
W negocjacjach postawił jeden zasadniczy warunek - działacze musieli się zgodzić, by jego asystentem był doświadczony Camillo Placi. Wcześniej identycznie postąpił Antiga, zapewniając sobie, że prowadzić naszą reprezentację pomoże mu Philippe Blain.
Serbię Kolakovicia Polska Antigi na inaugurację MŚ na warszawskim Stadionie Narodowym rozbiła 3:0, w setach do 19, 18 i 18. Z Serbią Grbicia biało-czerwoni przegrali pięć miesięcy temu 2:3 (25:18, 22:25, 25:22, 22:25, 13:15) w Final Six Ligi Światowej w Rio de Janeiro. Oczywiście warto pamiętać, że spotkania w Brazylii nasz zespół wygrać nie musiał, by awansować do półfinału. Ale później swój mecz o finał przegraliśmy, a Serbowie swój wygrali. I to oni zdobyli medal. Srebro z Rio to pierwszy trenerski krążek Grbicia z reprezentacją.
Teraz mistrzowi olimpijskiemu z Sydney (2000 rok) i brązowemu medaliście igrzysk w Atlancie (1996 rok) marzy się kolejne podium w Rio - olimpijskie.
Serbowie w kwalifikacjach w Berlinie nie grają pod taką presją, jak nasi mistrzowie świata. Eksperci twierdzą, że w gronie kandydatów do wygrania turnieju i zdobycia olimpijskich paszportów (zwycięzca awansuje do igrzysk, a drugi i trzeci zespół zapewnią sobie gry w eliminacjach interkontynentalnych) plasują się dopiero za nami, Francją i Rosją. Bukmacherzy typują, że mistrzom świata ludzie Grbicia będą w stanie urwać najwyżej seta (firma Fortuna wystawia kurs 1,42 na nasze zwycięstwo i 2,7 na triumf rywali). Ale jeśli Grbić przekona swoich zawodników, że ryzykując do stracenia mają niewiele, a do wygrania bardzo dużo, to czeka nas wojna, jak te które z Serbami trzeba było toczyć za najlepszych lat ich siatkówki.
Wielu na pytanie o największą gwiazdę pierwszego z berlińskich przeciwników Polaków wskazuje bez wahania Aleksandara Atanasijevicia. 24-letni atakujący, który wybił się w Skrze Bełchatów, a teraz błyszczy w Perugii w Grbicia jest wpatrzony jak w obrazek. Albo lepiej - w ikonę. - Mamy trenera, który był wybitnym reprezentantem naszego kraju, którego podziwialiśmy, będąc dzieciakami. Kiedy pracujesz z kimś takim, to skoczysz za nim w ogień. Nikola to ikona naszego sportu. On wie, jak zdobywać medale i nauczy nas tego - nie ma wątpliwości Atanasijevic.
A jego starsi koledzy dodają, że wreszcie wszystko wokół kadry jest zorganizowane jak w świetnych klubach, w których grają na co dzień. Kolaković w swoim sztabie na MŚ nie miał kluczowych osób, jakimi są trener przygotowania fizycznego czy fizjoterapeuta. Grbić wymaga dużo więcej. Tak dużo, że kiedy w lipcu ustalałem, w jakich warunkach do Rio podróżowali wszyscy uczestnicy Final Six Ligi Światowej serbska federacja wstydziła się przyznać, że nie zapewniła drużynie lotu klasą biznes. - Dla nas liczą się mecze, przeciwnicy, siatkówka, a nie latanie - denerwował się Novica Saric, podczas gdy przedstawiciele pozostałych ekip nie mieli problemu, by przyznać, że ich zawodnicy podróżują klasą ekonomiczną. Rzecznik prasowy serbskiej federacji prosił, by z trener i zawodnikami nie rozmawiać o sprawach organizacyjnych, jednocześnie zapewniając, że wszystkie najważniejsze kwestie dawno ustalono.
Grbiciowi życzymy, by po 10 stycznia ze swoimi szefami miał do ustalenia kilka rzeczy związanymi z misją Rio 2016. Ale niech nie dzieje się to kosztem naszej drużyny.
Wybierz Ikonę Sportu 2015 czytelników Sport.pl [GŁOSOWANIE]
Mobilna wersja plebiscytu na Ikonę Sportu 2015 czytelników Sport.pl [GŁOSOWANIE]
Andrzej Wrona relacjonuje turniej kwalifikacyjny do igrzysk na Snapchacie Sport.pl