W maju 2014 roku Słowenia została pierwszą drużyną, która pokonała Polskę za kadencji Antigi. Porażka 2:3 z Lublany nie miała dla nas wielkiego znaczenia, i tak pewnie awansowaliśmy do turnieju, który właśnie jest rozgrywany we Włoszech i w Bułgarii. Ale i w wygranym 3:1 meczu we Wrocławiu świetnie znany nam z gry w Jastrzębskim Węglu Alen Pajenk do spółki z kolegami pokazał, że w siatkówkę grać potrafi. Wtedy Słoweńcy nie tylko urwali nam seta, ale w innym przegrali dopiero na przewagi - do 24. A przez ponad rok zrobili postęp. Pod wodzą Gianiego (stanowisko objął w marcu bieżącego roku, po tym jak z przyczyn osobistych zrezygnował Luka Slabe), trzykrotnego mistrza świata, czterokrotnego mistrza Europy i dwukrotnego wicemistrza olimpijskiego, niedawno wygrali Ligę Europejską, odnosząc w niej komplet 12 zwycięstw. Stracili zaledwie pięć setów, dowiedli, że przynależą raczej do szerokiej europejskiej czołówki, niż do drugiej ligi.
W piątek w Warnie identycznie jak w Lidze Europejskiej zdeklasowali Białoruś (3:0, w setach do 12, 21 i 17). - Teraz poszukamy swojej szansy w meczu z waszą drużyną. W takim spotkaniu możemy tylko zyskać - przekonuje Pajenk.
Słoweńcy wierzą w możliwość sprawienia sensacji, bo rzeczywiście zagrają bez obciążeń, a w sparingach przed mistrzostwami potrafili pokonać Francję (3:1) i Serbię (3:2).
- To na pewno nie jest słaby rywal, więc będzie trzeba go przycisnąć, narzucić swój styl. Jesteśmy lepsi i musimy to pokazać - mówi kapitan naszej kadry Michał Kubiak.
- Dobrze, że mimo problemów w drugim secie spotkania z Belgami wygraliśmy tę partię. W Warnie chodzi o to, żeby jak najkrócej przebywać na boisku, bo kwestie fizyczne na pewno odezwą się w drugiej części turnieju. Ze Słowenią też chcemy wygrać 3:0 - dodaje Drzyzga.
Pewna wygrana Polski jest najbardziej prawdopodobna według bukmacherów. Za każdą złotówkę postawioną na zwycięstwo Polski można zarobić siedem groszy, za złotówkę zainwestowaną w triumf Słowenii - siedem złotych (dane za firmą Fortuna).
Pułapka jest chyba tylko jedna - w sobotę myślami trzeba być przy Słowenii, a nie przy następnych przeciwnikach. Dlatego większość naszych zawodników nie chce wchodzić w rozmowy o rywalach, jakich mogą spotkać w Sofii. Jedynie Marcin Możdżonek, który gra niewiele (z Belgią nie zagrał wcale), przyznaje, że myśli już o półfinale, twierdząc, że w ćwierćfinale z Niemcami (będą naszym rywalem, jeśli my wygramy grupę C, a oni podniosą się po sobotnim 0:3 z Bułgarią i wygrają swoje następne spotkania) sobie poradzimy.
Dyskwalifikacja za seks z kibicką? Najdziwniejsze kary w sporcie [HISTORIE]