ME siatkarek. Polska się uratowała. Czeka ją baraż

Polskie siatkarki po dwóch porażkach w grupie uratowały się w meczu trzecim. Pokonały 3:0 debiutantkę Słowenię, ale po bardzo słabej grze. Teraz czeka je baraż o miejsce w ćwierćfinale z ekipą Białorusi.

Ktoś, kto ogląda polskie siatkarki od czasu przełomowych dla nich mistrzostw Europy w 2003 roku, mógłby być zdumiony tym, co wyprawiają na tegorocznej imprezie w Holandii. Tak naprawdę jednak jest to powrót do pozycji, jaką polska siatkówka kobieca zajmowała jeszcze w latach 90. na szerokim zapleczu Europy. Po dwóch pierwszych meczach turnieju w Apeldoorn polskie reprezentantki miały dwie porażki (1:3 z Włochami i 1:3 z Holandią), co zdarzyło się im po raz pierwszy od mistrzostw w 1999 roku - wtedy też zespół Jerzego Skrobeckiego przegrał na dzień dobry z Niemcami i Chorwacją, by ostatecznie zająć ósme miejsce.

W wypadku turnieju w Apeldoorn dwie porażki w grupie oznaczały walkę o wszystko w ostatnim spotkaniu. O wszystko, czyli udział w barażu o ćwierćfinał, co czeka każdą ekipę z miejsc 2.-3. A na takim właśnie etapie Polki zakończyły poprzednie mistrzostwa w 2013 roku. Słowenia - teoretycznie łatwy kąsek - była zupełnym kopciuszkiem w tym gronie, zespołem, który na mistrzostwach Europy grał pierwszy raz. W meczu z Polską słoweńskie siatkarki pokazywały poziom bardzo niski, ale Polki się do niego dostosowały. Pierwszy porządny atak wykonała Anna Werblińska dopiero przy 8:7, cały czas polska reprezentacja toczyła wyrównany pojedynek z reprezentacją notowaną od niej całe piętra niżej. To nie budziło optymizmu, podobnie jak wszystko, co Polki na tym turnieju dotąd pokazywały.

Nieskończone ataki na czystej siatce, zbicia po necie, w siatkę, błędy w rozegraniu i zagrywce utrzymywały długo w miarę równy wynik tego meczu, ale bynajmniej nie był to powód do uznania dla Słowenek, które często na parkiecie bardziej improwizowały, niż grały. Oba zespoły grały na poziomie 40 proc. ataku, a długie wymiany były efektem braku skuteczności i błędów, po których piłkę trzeba było podnosić w obronie w ekwilibrystyczny nieraz sposób.

Polska wygrywała zatem ze Słowenią, ale wcale nie tak wysoko, jak wskazywałaby gra rywalek, i po bodaj najsłabszym w całym przebiegu meczu mistrzostw. Kiedy na telebimie pokazano Katarzynie Skowrońskiej-Dolacie skuteczność 18 proc. w ataku, Sylwia Pycia pakowała się w pojedynczy blok, za to polski blok puszczał piłki jak dziurawe sito, zrobiło się nieprzyjemnie. "This is volleyball" - pojawiało się na telebimie w hali w Apeldoorn po skończonych akcjach. Trudno się było z tym zgodzić. Przewaga Polski była jednak zbyt duża, aby cokolwiek jej się w tym meczu stało. Te trzy, cztery punkty w trakcie seta, wreszcie sześć, siedem na koniec potrafiły wypracować i wygrały.

Zwycięzcy grup awansowali do ćwierćfinału bezpośrednio, natomiast zespoły z miejsc 2.-3. zagrają o ten ćwierćfinał baraże. Tak jak dwa lata temu Polki muszą stanąć do takiej walki, by móc dalej grać w mistrzostwach. Ich rywalkami będzie Białoruś, drugi zespół grupy C. Ten mecz po dniu przerwy - w środę w Rotterdamie, w hali Ahoy.

Polska - Słowenia 3:0 (25:18, 25:19, 25:21)

Skład Polek: Wolosz, Werblińska, Skowrońska-Dolata, Kurnikowska, Bednarek-Kasza, Pycia oraz Maj-Erwardt (libero), Kowalińska, Bełcik, Ganszczyk.

Skład Słowenia: Bożić, Hutinski, Zdovc, Recek, Cvetanović, Zalożnik oraz Medved (libero), Potokar, Najdić, Mlakar.

Facet, który od auta woli hulajnogę, dwaj miłośnicy Harry'ego Pottera i fan Jana Matejki [SYLWETKI SIATKARZY]

Czy Polki awansują do ćwierćfinału ME?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.