ME siatkarek. Paulina Maj-Erwardt: Tak możemy grać w Grand Prix drugiej dywizji, ale nie tu

Polskie siatkarki przegrały dwa mecze mistrzostw Europy w Apeldoorn - po 1:3 z Włochami i Holandią. W każdym z nich pokazały chwile żenującej gry i chwilę całkiem dobre. - To fatalnie, bo lepsza jest stabilizacja. Wtedy wiadomo, od czego się odbijać - mówi polska libero Paulina Maj-Erwardt.

- Nie chcę myśleć o tych dwóch przegranych meczach, bo źle się czuję po nich - mówiła Paulina Maj-Erwardt. - Robiłam, co mogłam, rzucałam się, pomagałam, ale przyznaję, że sporych fragmentów nawet teraz z tych emocji nie pamiętam. Teraz muszę się bardzo dobrze nastawić przed decydującym meczem ze Słowenią, gdyż na razie nie wygląda to dobrze.

O taktyce zastosowanej przez trenera Jacka Nawrockiego powiedziała: - Czujemy się pewniej i wygodniej, gdy wychodzi więcej przyjmujących, ale wtedy nie przekłada się to na atak. Są takie mecze, gdy taka taktyka wychodzi, są też takie jak z Holandią, gdy nie. W trzecim secie z Holenderkami zagrałyśmy dobrze, ale ta dobra gra nie przełożyła się na czwarty.

O porównaniu Włoch i Holandii mówi: - W meczu z Holandią to my zagrałyśmy o wiele gorzej niż z Włoszkami. Holenderki dobijały nas piłkami, które powinnyśmy były podnieść. Dobrą grę miałyśmy w trzecim secie, ale trzeba to utrzymać dłużej, bo tak to możemy grać w Grand Prix, i to drugiej dywizji, ale nie na mistrzostwach Europy. Raz gramy tragicznie, to znów mamy dobre fragmenty, ale wolałabym stabilizację. Nawet gdyby miała być na jakimś niezbyt wysokim poziomie, ale wtedy wiedziałybyśmy, od czego się odbić. Trenerzy cenią zawodniczki stabilne, które nie mają żadnych niewytłumaczalnych upadków. Podobnie jest z całymi zespołami.

Czy rozpoznasz siatkarzy reprezentacji Polski? [QUIZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.