Czy Wilfredo León zagra dla Polski? Polak zagraniczny, ale inaczej

Kubański siatkarz Wilfredo León otrzyma nasz paszport, więc będzie mógł grać w reprezentacji. Albo zgodnie z przepisami za dwa lata, albo - jeśli działacze FIVB potraktują go specjalnie - już na przyszłorocznych igrzyskach w Rio de Janeiro. Nie jest pierwszym sportowcem, którego naturalizujemy, i nie ostatnim. Ale jest innym - pisze Rafał Stec.

To nie przypadek nigeryjskiego piłkarza Olisadebe czy amerykańskiego koszykarza Slaughtera, których adoptowaliśmy na wyraźne życzenie trenerów zrozpaczonych beznadzieją rodzimych kandydatów do kadry. Tym razem z inicjatywą wyszedł zawodnik. Selekcjonerowi Stéphane'owi Antidze nie podoba się przechodzenie spod jednej flagi pod drugą, choć ogłosił, że jeśli 22-latek zasłuży, to powołanie dostanie.

To nie atleta trzeciorzędny - jak spolszczani piłkarze czy koszykarze, na których rodacy nawet nie spojrzą - lecz zjawiskowy. Jako 15-latek (niespełna!) debiutował w Lidze Światowej, jako 16-latek rozbłysnął na gwiazdę turnieju finałowego, jako 17-latek zdobył srebro mundialu, jako 18-latek został najmłodszym w historii LŚ kapitanem drużyny. A wiosną triumfował z Zenitem Kazań w Lidze Mistrzów i wybrano go na najbardziej wartościowego siatkarza rozgrywek. Wyczynowiec mogący być niuansem oddzielającym olimpijskie złoto od srebra.

Nie wręczamy paszportu "byle komu", ale i Kubańczyk nie przybywa do krainy analfabetów, jak przywoływani piłkarze i koszykarze. Wchodzi między aktualnych mistrzów świata, wokół których gęstnieje tłum młodych konkurentów, bo dobrych siatkarzy produkujemy na skalę przemysłową. Nie musimy prosić obcych o jałmużnę, by wygrać z kimkolwiek.

Nie należy wreszcie León do tysięcy sportowców, którzy cieszą się totalną wolnością i zwyczajnie grają tam, gdzie im się opłaca. Należy do uciekinierów z komunistycznego rezerwatu, którym władze nie pozwalają wyjeżdżać do zagranicznych klubów. Zbuntował się, więc odcierpiał dyskwalifikację - przez rok nie grał wcale. Jak wielu rodaków, którzy podczas podróży z reprezentacją potrafili nawet spuszczać się z hotelowych pokojów po linach z prześcieradeł, by oszukać cerberów ze służb bezpieczeństwa. Dlatego można powiedzieć, że kraje wpuszczające Kubańczyków do kadry pomagają spełniać sportowe ambicje ofiarom reżimu. Jesienią do drużyny Włoch wskoczy inny wybitny skrzydłowy Osmany Juantorena, a do nas los rzucił Leóna, który ma polską narzeczoną i polskiego agenta, kupił tu dom, powtarza, że przyszłość wiąże z naszym krajem.

FIVB może jego sprawy przyspieszyć, bo ze względu na okoliczności traktuje Kubańczyków łagodnie. Ale nie musi, bo werdykt wydadzą m.in. przedstawiciele krajów, w których interesie nie leży wzmacnianie Polski. Dlatego najbardziej prawdopodobne, że León spróbuje zasłużyć na powołanie do kadry dopiero po igrzyskach. I Antiga uniknie dylematu. Zabierać do Rio całkiem obcego siatkarza, który nie walczył w eliminacjach? Ryzykować zaburzenie równowagi w drużynie już ukształtowanej? A jeśli inni reprezentanci uznają za niesprawiedliwe, że Kubańczyk odebrał jednemu z nich niepowtarzalną życiową szansę i atmosfera w szatni, jakże istotna w sportach zespołowych, sparszywieje?

My będziemy zajadle debatować, każda głośna naturalizacja sportowca rozżarza emocje. Kto jednak uważa, że paszporty rozdajemy zbyt pochopnie albo że znakomici sportowcy (co z innymi ponadprzeciętnymi jednostkami?) nie zasługują na specjalne traktowanie, powinien zgłaszać pretensje do przyznającego obywatelstwo prezydenta. Francuzowi Antidze zwyczajnie nie wypada oceniać, kto jest wystarczająco polski, by był godny występu w reprezentacji Polski. Jego kompetencje są skromniejsze - wybierać możliwie najlepszych dostępnych siatkarzy i wytrenowywać ich na możliwie najlepszą drużynę.

Milik zastąpił Lewandowskiego. W Australii na FIFA 16 jest kobieta [OKŁADKI]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.