Prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosław P. usłyszał w piątek wieczorem jeden zarzut o charakterze korupcyjnym - poinformował PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. Dwa zarzuty o charakterze korupcyjnym usłyszał wcześniej Cezary P., prezes prywatnej firmy ochroniarskiej, która od wielu lat współpracowała z PZPS.
Nie minęły jeszcze dwa miesiące od polskiego mundialu zakończonego złotem siatkarzy. Nie minął miesiąc, od kiedy PZPS zapewnił sobie organizację kolejnego wielkiego turnieju - mistrzostw Europy 2017. Nie minęły trzy tygodnie, od kiedy prezydent Bronisław Komorowski wręczał P. i siatkarzom odznaczenia państwowe. Gdy CBA zatrzymywało prezesa, był akurat w drodze do Katowic. Tam, gdzie siatkarze zostali mistrzami. W najważniejszym dla polskiej siatkówki mieście. Miał tam na specjalnej konferencji z władzami miasta podsumować mundial, pokazać puchar za mistrzostwo świata i rozmawiać o ME 2017. Na początek grudnia PZPS planował konferencję, na której razem z Polsatem miał pochwalić się bilansem organizacyjnym MŚ.
Mirosław P. został przez agentów CBA zatrzymany, gdy był u szczytu kariery. Jako organizator największej imprezy sportowej w Polsce po Euro 2012, jako szef związku z gigantycznym w polskich warunkach budżetem - 137 mln w 2014 roku to rekord naszego sportu, jako członek zarządu FIVB, światowej federacji siatkarskiej. Niewielu mieliśmy działaczy, którzy w światowym sporcie zaszli tak wysoko. I tak szybko - zaledwie w dziesięć lat od chwili, gdy został prezesem PZPS. Teraz jeszcze szybciej poleciał w dół.
Dziewięć lat temu agenci CBA zatrzymali podczas prowokacji korupcyjnej sędziego piłkarskiego Antoniego F., czym dali sygnał do wieloletniego czyszczenia polskiej piłki z korupcji. Siedem lat temu zatrzymywali pod korupcyjnymi zarzutami niedawnego ministra sportu Tomasza Lipca. To czwartkowe zatrzymanie jest równie szokujące, ale jednak inne: nie dotyczy szemranego sędziego ani politycznego nominata, tylko jednego z tych, którzy w polskim sporcie byli symbolami sukcesu. Nawet jeśli mówiło się, że Mirosław P. jest raczej ambasadorem PZPS, bo władzę trzymają tam inni, którym bardziej odpowiada miejsce w cieniu. Mirosław P. dobrze się czuł na pierwszym planie. Zawsze dostępny, kontaktowy, rzutki biznesmen, który podkreślał swoją finansową niezależność.
Trzeba uważać z ferowaniem pochopnych wyroków. Poprzedni prezes PZPS Janusz Biesiada, oskarżony o nadużycia, został oczyszczony przez sąd po kilkuletniej walce. Ale jeśli funkcjonariusze CBA informują w taki sposób o uderzeniu w działacza o pozycji P., to należy przypuszczać, że wymierzyli cios bardzo dobrze. To, że prokuratura zdecydowała się wszcząć śledztwo, jest tego potwierdzeniem. I mimo iż CBA i prokuratorzy są w tej sprawie bardzo powściągliwi, można się domyślić, że to zdecydowanie nie był występ korupcyjnych solistów: szefa PZPS i szefa agencji ochrony, że sprawa jest bardziej skomplikowana.
CBA już raz wkroczyła do PZPS za rządów obecnych władz - w maju 2012 roku, po donosie jednego z ważnych działaczy, byłego już sekretarza generalnego Bogusława Adamskiego, który wszedł w konflikt z działaczami. CBA zajęło dokumentację finansową, szukało nieprawidłowości w umowach promocyjnych zawartych z miastami gospodarzami mundialu, ale wtedy nie było spektakularnych zatrzymań, a sprawę umorzono. Jak widać, CBA cały czas miała związek na oku. To właśnie najbardziej dziwi w sprawie P. - że tamta pierwsza sprawa nie była wystarczającą przestrogą.
Wtedy skończyło się bez zarzutów, ale jednak konsekwencje były: to po tej akcji CBA i po burzliwym zjeździe wyborczym w tym samym 2012 roku upadł mit PZPS jako wzorcowo zarządzanego związku, jako przykładu dla PZPN, jak zarabiać, mieć sukcesy i być ulubieńcem władz.
Sielanka trwała i tak długo. Mirosław P. w 2004 roku został prezesem związku w miejsce Janusza Biesiady. Podczas pierwszej kadencji P. do Polskiego Związku Piłki Nożnej dwa razy wkraczał kurator, CBA wyłapywała dla wrocławskiej prokuratury dziesiątki skorumpowanych sędziów, działaczy, piłkarzy. PZPN-em straszyło się w Polsce dzieci. A związek siatkarski był ulubieńcem. Bogacił się, przyciągał coraz mocniejszych sponsorów i potrafił ich przy sobie zatrzymać, zapewniał medale, zdobywał dla Polski prawo organizacji wielkich imprez. Ale z czasem coraz więcej było głosów, że działaczy rozbestwił dobrobyt PZPS, że może zbyt wiele jest wokół związku spółek, wyręczających go w czym się da i świetnie za to opłacanych, że obracający dużymi sumami PZPS nie powinien ledwo wychodzić na swoje. W końcu CBA wkroczyła po raz pierwszy i plotki jeszcze nabrały mocy: że związek w umowach z miastami bezprawnie sprzedał część praw marketingowych, która należała do jego biznesowego partnera, Polsatu. A nawet o rzekomym parasolu innych służb nad PZPS i o znanej - oraz znającej się na służbach - kancelarii, która pomogła związkowi wyjść z tarapatów.
- Nie baw się odbezpieczoną bronią - mówił mi jeden z doradców związku, gdy w sierpniu zbierałem materiały do tekstu o sporze Polsatu i PZPS, który wybuchł niedługo przed mistrzostwami świata. A z Polsatu płynęły wtedy sygnały, że telewizja musi zakodować mistrzostwa, bo związek jak najwięcej zysków z turnieju chce zagarnąć dla siebie, że mnoży koszty turnieju, że usługi reklamowe dla miast wycenił powyżej stawek rynkowych itd. Ale kolejne zwycięstwa Polaków na mundialu sprawiały, że to wszystko szło w zapomnienie. Pytanie, jak będzie teraz?
Nikt nigdy nie odmawiał obecnym władzom związku talentu do podejmowania dobrych decyzji sportowych, biznesowych i organizacyjnych. Ministerstwo Sportu wspiera system szkolenia młodzieży opracowany przez związek, bo uznało go za wzorcowy, najlepszy w naszym sporcie. Ale może w pewnym momencie zaczęła ludzi siatkówki gubić pycha. Najważniejsze teraz pytanie brzmi: czy CBA i prokuratura namierzyły czarną owcę czy stado. Wybryk czy system. I czy rzeczywiście dowody przeciw P. okażą się wystarczająco mocne. Jeśli tak, to - na zdrowy rozsądek - pewnie oglądamy spektakularny koniec szybkiej kariery. Choć zdrowy rozsądek nie zawsze w takich przypadkach podpowiada dobrze. W Brazylii, najważniejszym obok Polski kraju siatkówki, poprzedni prezes wyprowadzał pieniądze rządowe i sponsorskie do powiązanych ze sobą spółek na taką skalę, że wybuchła afera i dziś brazylijskie władze mocno zakręciły siatkówce kurek. Ale tamten prezes ma się dobrze. Nazywa się Ary Graca, jest teraz szefem FIVB.
Jak poinformował na Twitterze TVN24, CBA na zlecenie prokuratury zatrzymało wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej Artura P. Rzecznik prokuratury potwierdził tę informację, choć rzecznik PZPS w rozmowie ze Sport.pl utrzymuje, że wiceprezes stawił się na przesłuchanie dobrowolnie.
Więcej w sprawie Mirosława P. czytaj także w Sport.pl:
Prezes PZPS Mirosław P. miał przyjąć ponad 100 tysięcy złotych
Biesiada o prezesie PZPS: Zawsze miał usta pełne frazesów
Prokuratura okręgowa wszczęła śledztwo ws. prezesa PZPS