Liga Światowa 2014. Kłos: Gramy w czarne i czerwone

- Wcale nie weszlibyśmy do Final Six kuchennymi drzwiami, gdyby Włosi nam pomogli, wygrywając z Brazylią chociaż dwa sety - mówi Karol Kłos przed niedzielnym meczem w Mediolanie, który rozstrzygnie kwestię awansu Polski do turnieju finałowego Ligi Światowej. W grupie A biało-czerwoni wygrali sześć z 12 spotkań - po dwa z każdym rywalem. Kłos, który stał się podstawowym środkowym, opowiada że u Stephane'a Antigi siatkówka przypomina czasem ruletkę. Relacja na żywo z meczu Włochy - Brazylia w Sport.pl w niedzielę o godz. 17.

Łukasz Jachimiak: Fazę Interkontynentalną Ligi Światowej zaczęliście dwoma wyjazdowymi meczami z Brazylią. Kiedy wygraliście drugi, napisałeś na Facebooku "Czuję się jak zdobywca bramki z San Marino w meczu z Polską. Cośmy narobili!" Jak się czujesz po kończącym tę rundę zwycięstwie 3:0 nad Iranem, a przed meczem Włochy - Brazylia, który rozstrzygnie kwestię waszego awansu do Final Six?

Karol Kłos: Narobiliśmy wtedy szumu, naprawdę (śmiech). Teraz myślę sobie, że w mocnej grupie A daliśmy radę. Bo trzeba to podkreślić - grupa była mocna. Iran grał na poziomie Brazylii, Italii i Polski. Stąd tak zacięta walka o awans do Final Six. I szkoda, że jednej z drużyn we Florencji zabraknie.

Was czy Brazylii?

- Dużo się ostatnio mówiło o kryzysie Brazylijczyków, niektórzy twierdzili już nawet, że to koniec ich wielkiego zespołu, a proszę zobaczyć, jak grają z nożem na gardle. Nas w Bydgoszczy zbili 3:0 dwa dni po tym, jak wyraźnie [3:1] pokonaliśmy ich w Krakowie. W piątek wygrali za trzy punkty [3:1] z Włochami w Bolonii. Włosi grają już w najmocniejszym składzie, ale boję się, że najsilniejszy zestaw brazylijski jest teraz lepszy. Chociaż różnie może być, będzie na co popatrzeć. Dobrze, że przed telewizorami siądziemy w lepszych humorach od tych, jakie mieliśmy przed meczami w Ergo Arenie.

Byliście zdołowani po porażce z Brazylią w Bydgoszczy i dwóch laniach od Iranu w Teheranie?

- Tak, byliśmy mocno zdołowani. Atmosfera siadła, chodziliśmy smutni. Dwa zwycięstwa w Gdańsku nas podbudowały. Dobrze mieć poczucie, że zrobiliśmy w tych ostatnich meczach wszystko, co powinniśmy, że mimo kłopotów zgarnęliśmy komplet sześciu punktów.

Od drugiego meczu w Teheranie do pierwszego w Trójmieście minęło tylko pięć dni. Jak się odbudowywaliście, mając tak mało czasu?

- Z każdym dniem dół coraz mocniej zmieniał się w sportową złość. No i postanowiliśmy zaryzykować. Zagrać z nimi w czarne i czerwone. Po Teheranie można było mieć wrażenie, że Iran jest nie do ugryzienia, tam grali z nami jak na treningu, wszystko im wychodziło, nie umieliśmy nawiązać z nimi walki. A u nas trochę im podstawialiśmy nogę i się potykali. A jak im nie szło, to się między sobą kłócili.

Podstawiliście nogę, czyli ich prowokowaliście, wdając się w rozmowy pod siatką, a ruletkowe "czarne-czerwone" odnosi się do ryzyka, jakie podjęliście na zagrywce?

- Dokładnie. Trochę wkurzaliśmy ich pod siatką, co było rewanżem za ich zachowania w Teheranie, a jeszcze mocniej denerwowaliśmy ich asami. Kiedy nasze serwisy wpadały w ich boisko, widziałem, jak źli byli środkowi i jakie mieli pretensje do przyjmujących. Rozgrywający też się na nich obrażał. Okazało się, że Iran ma słabości, tylko trzeba siły, żeby je pokazać i wykorzystać.

Po drugim secie w asach serwisowych prowadziliście 7:0, w całym meczu wygraliście tę statystykę 9:2. Będziecie częściej tak dobrze zagrywać?

- Musimy. Widzimy, ile daje taka zagrywka. Na dobry serwis nie ma mocnych. Obyśmy tylko mieli okazję jeszcze trochę w lipcu pograć. Final Six bardzo by się nam przydało. Tworzymy młodą, nową grupę, cały czas się zgrywamy, dobrze by było robić to, grając przeciw najlepszym.

Bylibyście w stanie zaskoczyć tak jak w Marindze?

- Dlaczego nie? Po wielu [12] latach wygraliśmy z Brazylią na jej terenie, grając w składzie, który uchodził wtedy za mocno rezerwowy. Ten mecz zapamiętam na długo. Może Brazylijczycy nie byli w najwyższej formie, ale grały ich wszystkie gwiazdy, a my dyktowaliśmy warunki. Nawet w pierwszym meczu, który przegraliśmy 0:3, byliśmy mocni, mogliśmy go wygrać. Tamten wyjazd wszyscy wspominamy w trudniejszych chwilach, bo chyba wtedy zyskaliśmy w waszych oczach i w oczach kibiców.

Na pewno, bo spodziewaliśmy się, że przegracie oba spotkania, i to wysoko. Uważaliśmy, że bazując na nowych ludziach, Antiga w Lidze Światowej przegra zdecydowaną większość meczów.

- Sam szczerze powiem, że lecąc do Brazylii, spodziewałem się, że dostaniemy dwa lania. Ale już po pierwszym meczu w siebie uwierzyliśmy. I chociaż po Marindze różnie bywało, to po tych 12 meczach grupowych i sześciu zwycięstwach możemy być zadowoleni i możemy uznać, że wcale nie weszlibyśmy do Final Six kuchennymi drzwiami, gdyby Włosi nam pomogli, wygrywając z Brazylią chociaż dwa sety.

DOMEKS SIATKA DO PIŁKI RĘCZNEJ 3x2m PE 4 kolorowa

w okazje.info

Więcej o: