Liga Światowa to impreza komercyjna, wymyślona przede wszystkim po to, by zarabiać pieniądze. W Polsce cieszy się ogromnym powodzeniem, choć sukcesów było niewiele. W 2012 roku drużyna ją wygrała, by kilka tygodni później ponieść klęskę w igrzyskach olimpijskich w Londynie. U ubiegłym roku, mimo mobilizacji, Polska nie wyszła z grupy, a mistrzostwa Europy też zakończyły się klęską.
W tym sezonie zmieniły się reguły rozgrywek. Drużyny podzielono według rankingu na trzy dywizje. Polska znalazła się w najsilniejszej, ośmiozespołowej, w jednej grupie z Włochami, Brazylią i Iranem. Do finału we Florencji awansują z niej dwa zespoły. A ponieważ Włosi jako gospodarze zagrają w finale na pewno, do awansu Polacy muszą wyprzedzić tylko jednego przeciwnika, czyli Brazylię lub Iran.
Liga zaczęła się już w ubiegłym tygodniu, lecz Polska w tym czasie walczyła o awans do mistrzostw Europy. Jednak najważniejszą tegoroczną imprezą, a nawet - jak twierdzą działacze - najważniejszą w historii polskiej siatkówki, są mistrzostwa świata w Polsce. Udział w Lidze Światowej ma być jednym z etapów przygotowań do wrześniowego turnieju. Nikt w PZPS nie protestował, kiedy Antiga zdecydował, że drużyna nie będzie grać we wszystkich meczach w najsilniejszym składzie. Po kwalifikacjach do ME w Słowenii do kraju wrócili praktycznie wszyscy najlepsi zawodnicy. Z kluczowych graczy na pierwsze spotkania do Brazylii polecieli tylko Karol Kłos i Fabian Drzyzga. Dołączyli do nich m.in. debiutanci: Rafał Buszek, Wojciech Ferens, Łukasz Perłowski, Andrzej Wrona i Dawid Konarski, a także doświadczony libero Krzysztof Ignaczak.
Mariusz Wlazły, Paweł Zagumny, Michał Winiarski, Marcin Możdżonek, Bartosz Kurek oraz Paweł Zatorski dostali tydzień wolnego. Być może kilku z nich zagra 6 i 8 czerwca w wyjazdowych spotkaniach z Włochami. Nie będzie wśród nich leczącego drobny uraz Wlazłego. Najsilniejszy skład wystąpi w meczach Ligi Światowej w Polsce, a więc najwcześniej na 13 i 15 czerwca, gdy biało-czerwoni rozegrają rewanże z Włochami. Podobnie ligę potraktował w 2010 roku Daniel Castellani. Wywołało to wielką krytykę, a gdy jeszcze reprezentacja słabo spisała się w mistrzostwach świata, Argentyńczyk pożegnał się z posadą, chociaż jako pierwszy doprowadził siatkarzy do złota w mistrzostwach Europy.
Antidze to nie grozi, ponieważ pracuje nad celem nr 1 i wszyscy w związku o tym wiedzą. Nie oznacza to, że może pracować bezstresowo. Już po pierwszym turnieju kwalifikacyjnym we Wrocławiu pojawiły się zarzuty, że ważniejszy jest drugi trener Philippe Blain, ponieważ w trudnych chwilach podczas przerw udzielał rad zawodnikom, a debiutujący w roli szkoleniowca Antiga stał obok. - Taka jest rola Blaina. Przypominam, że to Stephane go wybrał na współpracownika. To był jeden z jego warunków przed objęciem kadry. Zapewniam, że ostateczne decyzje podejmuje zawsze Antiga - podkreśla Mariusz Szyszko, rzecznik prasowy reprezentacji. Siatkarze podkreślają, że treningi i odprawy prowadzi były gracz PGE Skry Bełchatów.
W Marindze, gdzie Polska zagra z Brazylią, pomoc Blaina może nie wystarczyć, bo gospodarze są podrażnieni niepowodzeniami. W weekend przegrali bowiem dwukrotnie z Włochami, choć grali w najsilniejszym składzie, z wracającymi do kadry gwiazdami: Murilo Endresem i Leandrem Visotto. Budowana na nowo polska drużyna jest niewiadomą, bo nawet z liderami tydzień temu nie dała rady Słowenii. - Po dwóch tygodniach w nowym składzie nie da się wszystkiego wygrywać - mówią reprezentanci Polski.