El. ME 2015 siatkarzy. Macedonia nie jest jak piłkarskie San Marino

Nigdy nie grali w wielkim turnieju, w światowym rankingu zajmują jedno z ostatnich miejsc, a 1,5 tys. km do Wrocławia pokonali autokarem. Mimo to polscy siatkarze rywali z Macedonii, z którymi zmierzą się w sobotę, nie uważają za amatorów przypominających piłkarską drużynę San Marino. I mają rację. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 18.

W piątek w debiucie Stephane'a Antigi w roli trenera reprezentacji Polski biało-czerwoni pokonali Łotwę 3:0. Wcześniej turniej eliminacyjny do przyszłorocznych mistrzostw Europy rozpoczęli Słoweńcy i Macedończycy. Ci pierwsi uznawani za jedynego poważnego przeciwnika Polski, wygrali, ale dopiero po tie-breaku.

- Widać było, że Słoweńcy się męczyli. Macedończycy przyjechali do Wrocławia autokarem, podobno wyruszyli w czwartek, a dotarli krótko przed meczem i przyjechali prosto na halę - mówi Paweł Zatorski. - Skoro w takich okolicznościach zagrali naprawdę dobrze, to trzeba będzie się na nich mocno skoncentrować - dodaje.

24-letni libero opowiada, że odprawę przed sobotnim meczem Antiga zarządził zaraz po piątkowym zwycięstwie nad Łotwą. - Wcześniej nie mieliśmy za dużo materiałów o Macedończykach, bo trudno było je zdobyć. Oglądaliśmy ich dwa mecze, ale teraz dostaliśmy nowy, ważny materiał z ich spotkania ze Słowenią - tłumaczy Francuz.

A Zatorski zdradza, że analizowanie gry najbliższego rywala sztab zaplanował też na sobotnie przedpołudnie. - Pomysł rozłożenia wszystkiego na dwie odprawy jest dobry. Stephane sam wie, że na jednej, ciągnącej się godzinami analizie zawodnik może przysnąć - śmieje się libero.

Budzić naszych siatkarzy powinny ataki Nikoli Gjorgieva. Antiga i jego ludzie dobrze wiedzą, że to na nim spoczywa największa odpowiedzialność za grę Macedończyków.

W meczu ze Słowenią rozgrywający Filip Despotovski posłał do 26-letniego kapitana aż 38 piłek. Gjorgiev skończył 18, co daje przeciętną, 47-procentową skuteczność, ale niewątpliwie stać go na więcej.

Zdobywca 20 punktów (do ataków dorzucił dwa asy serwisowe) w dwóch ostatnich sezonach poczynał sobie na tyle dobrze w tureckiej Maliye Milli Ankara, że w nowym sezonie zagra w Paris Volley, a więc w zespole posiadacza Pucharu CEV. W finale tych rozgrywek Francuzi pokonali Gubernię Niżny Nowogród, która w półfinale wyeliminowała Skrę Bełchatów. W najbliższym sezonie ekipa z Paryża zagra w Lidze Mistrzów.

Gjorgiev może być jej ważnym zawodnikiem, bo swoją wartość pokazywał już w kilku krajach. Przed pobytem w Turcji zrobił furorę w Serbii, gdzie jako zawodnik Radnickiego Kragujevac zdobył m.in. krajowy puchar i mistrzostwo, a indywidualnie tytuły najlepszego atakującego, serwującego i MVP ligi. Stamtąd na sezon trafił nawet do grającej we włoskiej Serie A Yogi Forli.

- Zagraliśmy bardzo dobrze w obronie i w przyjęciu, szczególnie w drugim i trzecim secie [wygranych do 18 i 19]. Szkoda, że nie utrzymaliśmy tego w następnych partiach. W kolejnych meczach będziemy chcieli dłużej zachować koncentrację - powiedział po meczu ze Słowenią.

Dobrze, że nasi zawodnicy zaraz po zwycięstwie nad Łotwą zgodnie twierdzili, że spotkanie z Macedonią będzie trudniejsze. Światowy ranking mówi co prawda, że to w piątek graliśmy z zespołem dużo groźniejszym, bo Łotwa zajmuje w nim 52., a Macedonia dopiero 117. miejsce, ale dowód, że rankingi nie grają ekipa Żarko Ristovskiego dała już w prekwalifikacjach.

W nich drużyna notowana na 117. miejscu na świecie (dzieli je z dziewięcioma innymi reprezentacjami, a wyprzedza tylko 17 zespołów sklasyfikowanych wspólnie na 127. pozycji) okazała się lepsza m.in. od 77. Szwecji. - Przyznam się, że stawiałem na Szwedów. Choćby dlatego, że Marcus Nilsson z powodzeniem gra w lidze rosyjskiej [w barwach Lokomotiwu Nowosybirsk wygrał nawet kiedyś Ligę Mistrzów i zdobył tytuł MVP turnieju finałowego]. Wiem, że nie zawsze występuje w swojej reprezentacji, ale spodziewałem się, że po awansie we Wrocławiu zagra i trochę uprzykrzy nam życie - mówi Michał Winiarski.

Macedończycy oddali Szwedom tylko jednego seta. Natomiast 96. w światowym rankingu Azerbejdżan pokonali gładko do 15, 17 i 15, a 127. Gruzję zbili do 13, 12 i 14.

We Wrocławiu nie przestraszyli się 38. Słowenii, a mecz z należącą do ścisłej, światowej czołówki Polską (zajmujemy piąte miejsce w rankingu) będzie dla nich świetną przygodą.

Bukmacherzy zwycięstwa drużyny Antigi są pewni. Za każdą złotówkę postawioną na nie proponują jeden grosz zysku (kurs za firmą Fortuna), co przypomina ofertę, jaką wystawiają wtedy, gdy nasza piłkarska reprezentacja spotyka się z San Marino.

Trudno nie zgodzić się, że ekipa Antigi ten mecz musi wygrać, ale warto zauważyć, że piłkarze z San Marino w przeciwieństwie do siatkarzy z Macedonii nie byliby w stanie postawić się w eliminacyjnym meczu Turkom czy Czechom (to zespoły klasyfikowane w rankingu FIFA na podobnym miejscu co Słowenia w rankingu FIVB). A już na pewno wśród kelnerów, bankowców, stolarzy i studentów z enklawy w terytorium Włoch nie ma piłkarza, który tak jak lider macedońskich siatkarzy Gjorgiev, mógłby choć pomarzyć o grze w Serie A czy lidze francuskiej.

Krótko mówiąc, w sobotę polskich siatkarzy czeka mimo wszystko poważne granie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.