ANDRZEJ NIEMCZYK: Żadna z dziewczyn nie zagrała na swoim poziomie. Żadna. Oznacza to tyle, że nie były przygotowane "docelowo" do tego turnieju. Prawdopodobnie trener Piotrek Makowski pracował trochę nad dyspozycją fizyczną, techniką, taktyką, czyli nad poprawą wszystkich elementów. To zbyt krótki czas, by powziąć taką strategię. Rozgrzebiesz wszystko, a roboty nie dokończysz. Od początku zgrupowania do pierwszego meczu było kilka dni, a wtedy zasada jest prosta - na porannych sesjach pracujesz nad zgraniem, po południu rozgrywasz sparingi. Z byle kim, ale nie rezerwowym składem, bo tylko na tle obcych jesteś w stanie dostrzec swoje mankamenty. Chodzi o to, by drużyna była jak najbardziej przygotowana do niemal natychmiastowej konfrontacji, tym bardziej że w takim składzie spotkała się pierwszy raz po wielu latach.
To jedno. Druga rzecz, o której mówiłem Piotrkowi i wyszło na moje, dotyczy harmonogramu turnieju. Z najsilniejszymi Belgijkami trzeba było grać pierwszy mecz. Postawilibyśmy je pod ścianą, po zaledwie dwóch treningach musiałyby zagrać w nietypowej hali, w której trudno znajduje się tzw. punkty odniesienia, ważne chociażby przy serwisie. Nie wiedziałyby też, w jakim zestawieniu zagrają Polki i co zaprezentują, bo przecież nasz zespół nie miał żadnego sparingu, nie można go było podejrzeć.
Daliśmy Belgijkom przewagę i one skrzętnie skorzystały, rozgrywając swoje mecze w hierarchii od najgorszego do najlepszego - z nami. Ludzie! Tak to się gra towarzysko, kiedy chce się ściągnąć ludzi na trybuny i kulminacja ma zwieńczyć zabawę, ale nie eliminacje MŚ, gdzie ważny jest najmniejszy szczególik. Gdy jechałem z reprezentacją na jakikolwiek turniej do Japonek, zawsze brały nas na pierwszy ogień i zawsze dostawaliśmy ostro w d...
- Uważam, że najboleśniej drużyna odczuła to, że zamiast na pozycji przyjmującej Kaśka Skowrońska wystąpiła jako atakująca. A przecież w klubie w Baku gra właśnie na lewym skrzydle, jest bardzo stabilna, powiem więcej: w życiu nie była w takiej dyspozycji jak teraz. Czemu w ataku nie zagrała Gośka Glinka?
Mieszkałem w hotelu z dziewczynami i pytam Kaśkę: dlaczego nie walczysz, by grać na pozycji z klubu? Odpowiedziała, że gra tam, gdzie każe trener. Pytam Gośkę: czemu nie chcesz iść na atak? Ona na to, że wcale się przed tym nie broni. Stało się źle, bo ona z prawego skrzydła nie tylko lepiej atakuje, ale też blokuje.
Piotrek sam sobie zrobił na złość. Cieszę się, że powiedział: biorę porażkę na klatę. Ale jeśli tak, to musi wziąć na klatę ponad 20 dziewczyn, które miały szansę i ochotę pojechać na MŚ. Wszedłem zresztą do niego do pokoju po meczu z Belgią, walnąłem dwa kielichy i pytam: czemu mnie nie posłuchałeś? Przyznał, że miałem rację. Szkoda, że za późno.
- Atmosfera była aż za dobra, widziałem w hotelu. Kiedy się głaszczemy, jest miło i przyjemnie, ale w takich warunkach trudno o sukces, co pokazała męska drużyna w ostatnich mistrzostwach Europy. To ma być team, w którym trzeba zamieszać, kogoś opieprzyć, sprowokować konkurencję, dorzucić nawet trochę złośliwości.
- W OrlenLidze były w formie. Więc albo ta nasza liga jest taka słaba, albo straciły atuty przez "niedocelowy" trening. Brakowało mi w tej drużynie Aśki Kaczor, Bereniki Tomsi i Pauliny Maj, która weszłaby na trzy ustawienia do drugiej linii. Nawet przypominałem Piotrkowi, że właśnie dzięki takiej roszadzie zdobył w 2009 r. brąz ME.
- Na przykład Klaudii Kaczorowskiej, za którą można by wziąć Maj. Kaczorowska to miła dziewczyna, ale już się nie rozwinie. Może też kosztem Katarzyny Mroczkowskiej, choć akurat co do niej się pomyliłem; po turnieju uważam, że może być konkurentką dla podstawowych dziewczyn, ale nie na przyjęciu, lecz w ataku.
- Bo oddawałem reprezentację na szóstym miejscu w światowym rankingu, teraz jest na 15. miejscu, a bez udziału w MŚ stoczy się do trzeciej dziesiątki. Dziękuję za takie budowanie silnej siatkówki. Od siedmiu lat z salonów spadamy w przepaść. I winni są wszyscy - trenerzy, bo rozwalać ten zespół zaczął Marco Bonitta, a dokończył Jerzy Matlak, zawodniczki, którym nie pasowali kolejni selekcjonerzy albo kłóciły się ze sobą, ludzie, którzy podejmowali kolejne złe decyzje. Wolę mówić wprost, niż owijać w bawełnę.
- Trzeba klękać i prosić pana Boga, żeby udało się zebrać drużynę na kolejne lata. Nie Małgorzatę Glinkę, Eleonorę Dziękiewicz czy Katarzynę Gajgał, one zapewne będą chciały żegnać się z drużyną. Im kwiatek na drogę, ale pozostałe dziewczyny z przegranych kwalifikacji trzeba namawiać, ile sił. Przy nich ma wychowywać się młodzież. Bo jeśli wytniemy wszystkie w pień i postawimy tylko na młode, to one nauczą się jedynie przegrywać i nic z nich nie będzie.
Trzeba się skrzyknąć i powiedzieć sobie: ratujemy siatkówkę. Jeśli się nie uda, wrócimy, skąd przyszliśmy, kiedy przez 32 lata nie można było zdobyć medalu. A jak jeszcze chłopaki w MŚ nie staną na podium, bo może tak się zdarzyć, to już w ogóle pochylimy się nad trumną. Niedługo piłka ręczna nas wyprzedzi.
- A czy ja mówię, by wyrzucać? Nie ma w Polsce innego trenera, który jest w stanie coś zrobić, niż Makowski. On sam może zrezygnować, ale PZPS nie ma prawa zwalniać, bo obiecał mu dużo czasu. Wierzę, że dziewczyny pójdą za nim.