We wrześniu 2013 roku Belgijki sprawiły sensację. W meczu o brązowy medal mistrzostw Europy wygrały 3:2 z Serbkami. Wcześniej w szwajcarsko-niemieckim turnieju pokonały m.in. Włoszki 3:1. Przegrały tylko raz - 2:3 w zaciętym półfinale z Niemkami.
- Belgijki zagrały w mistrzostwach na 120 proc. swoich możliwości. Długo tak nie pociągną - przekonuje Andrzej Niemczyk. Trener, który w 2003 i 2005 roku poprowadził kadrę polskich siatkarek do złotych medali mistrzostw Europy, jest przekonany, że jego byłe podopieczne poradzą sobie z rewelacją ostatnich miesięcy. - Idę o każdy zakład - mówi.
Na eliminacyjny turniej, który w dniach 3-5 stycznia zostanie rozegrany w Łodzi, do reprezentacji wróciło wiele gwiazd polskiej siatkówki. Z Małgorzatą Glinką, Anną Werblińską, Izabelą Bełcik czy Mariolą Zenik w składzie zespół Piotra Makowskiego musi być faworytem do awansu na mundial. Ale musi mocno uważać na drużynę, którą prowadzi Gert Vande Broek.
Jeszcze kilka miesięcy temu Belgijki w europejskiej hierarchii nie stały wyżej od uzupełniających stawkę łódzkiego turnieju Szwajcarek i Hiszpanek. Na mistrzostwach świata nie było ich od 1978 roku, na mistrzostwach Europy tylko raz weszły do czołowej "dziesiątki", zajmując siódme miejsce w 2007 roku.
Ale teraz jest już jasne, że w Belgii nie tylko w futbolu wdrożono program rozwoju młodych talentów i że nie tylko w piłce przyniósł on szybki efekt.
- Po brązowym medalu mistrzostw Europy stałyśmy się w swoim kraju bardzo popularne. Mówią o nas telewizje, piszą gazety. Wszyscy w nas wierzą. Mamy energię, wiarę i świetną motywację do ciężkiej pracy. Chcemy awansować na mundial - mówi dobrze znana kibicom Orlen Ligi Charlotte Leys.
24-letnia przyjmująca Atomu Trefla Sopot przekonuje, że na 120 procent, o których mówi Niemczyk, Belgijki mają grać dopiero w 2015 roku. Wtedy ich kraj, wraz z Holandią, zorganizuje mistrzostwa Europy.
Strach pomyśleć, jak wielkie postępy przez ten czas zrobi Lisa Van Hecke. 21-latka już przed rokiem została najlepiej punktującą zawodniczką najsilniejszej ligi świata - włoskiej Serie A. Na mistrzostwach Europy też była pod tym względem najlepsza. Popis dała w meczu o brąz z Serbkami, kiedy zdobyła aż 35 punktów.
Najbardziej wartościowa zawodniczka mistrzostw Europy kadetek z 2009 roku w kadrze otoczona jest innymi wschodzącymi gwiazdami. 23-letnia Valerie Courtois zaczyna pracować w swoim kraju na taką popularność, jaką cieszy się jej dwa lata młodszy brat. Thibault, bramkarz Atletico Madryt, jesienią mógł gratulować siostrze, kiedy odbierała tytuł najlepszej libero mistrzostw Starego Kontynentu.
Leys była na parkietach Szwajcarii i Niemiec wyróżniającą się przyjmującą, a Franke Dirickx należała do najlepszych rozgrywających.
Znajoma Małgorzaty Glinki z czasów wspólnej gry w Grupo Murcia, jest jedyną 30-latką (w dniu rozpoczęcia łódzkiego turnieju skończy 34 lata) w belgijskiej kadrze. - To ważne, by na strategicznej pozycji, jaką jest rozegranie, mieć tak doświadczoną i klasową zawodniczkę - tłumaczy trener Gert Vande Broek. A Dirickx cieszy się z pięknej przygody, którą przeżywa pod koniec kariery. - Mistrzostwa były wspaniałe. Kiedy wygrałyśmy z Italią, powtarzałyśmy sobie "Boże, naprawdę to zrobiłyśmy". Teraz chcemy udowodnić, że ten medal nie był jednorazowym wyskokiem. Zespół mamy bardzo młody, ale już stać nas na bardzo dużo - opowiada.
Czy Belgijki rzeczywiście mogą wygrać turniej w Łodzi i najpewniej w ten sposób pozbawić Polek gry na włoskim mundialu (poza zwyciężczyniami pięciu grup eliminacyjnych awans uzyska jeszcze tylko zespół z najlepszym bilansem spośród tych, które zajmą drugie miejsca)?
- Nie sposób nie docenić Belgijek, bo mają naprawdę wielki potencjał. Kiedy Włoszki z nimi przegrały, ludzie byli tu mocno zdziwieni - mówi nam mieszkający w Italii Lech Łasko, mistrz olimpijski z Montrealu z 1976 roku. - Włoską kadrę prowadzi Marco Mencarelli, który z juniorskimi drużynami zdobywał złote medale mistrzostw Europy i świata. To jego zespół miał szybko wejść na szczyt, ale na razie Belgijki są lepsze - dodaje były siatkarz.
Co stoi za belgijskim sukcesem? - Praca, praca, praca; to nasza cała tajemnica. Mecz z Serbią o brązowy medal mistrzostw Europy był dla mojej drużyny 38. grą w ciągu czterech miesięcy - wyjaśnia Vande Broek.
Trener mówi praca, my dodajmy - koncepcja, której wszyscy się trzymają. Na co dzień szkoleniowca kadry zatrudnia klub Asterix Kieldrecht. W pierwszej "szóstce" grają tam 16- i 17-letnie dziewczyny. - Naszym klubom na wynikach zależy w drugiej kolejności. Pierwszym celem jest dostarczenie zawodniczek kadrze narodowej - mówi trener.
Planu takiej pracy Belgowie trzymają się od kilku lat. - Projekt ruszył pięć lat temu, a narodowy zespół gra w jednym składzie od trzech lat - mówi Vande Broek. - Dobra praca jest wtedy, kiedy w zespole jest głód sukcesu. Nasz głód jest wielki - podsumowuje.