Puchar Świata. Czy polscy siatkarze przełamią włoską niemoc?

Jeśli reprezentacja Polski wygra w piątek spotkanie 9. kolejki Pucharu Świata z Włochami 3:0 lub 3:1 zapewni sobie awans na igrzyska olimpijskie w Londynie. Problem w tym, że nasi siatkarze w tym roku nie wygrali z kadrą Azzurich ani jednego meczu, a od 2005 roku systematycznie ulegają im na najważniejszych turniejach

Profil Sport.pl na Facebooku - 32 tysiące fanów. Plus jeden? 

Wszyscy doskonale wiemy, że drużyna, która Polakom kompletnie nie leży jest najlepsza na świecie Brazylia. Ekipa "Canarinhos" niemal zawsze jest od nas o krok dalej. Nawet wtedy, gdy Polacy wznieśli się na wyżyny umiejętności - na mistrzostwach świata w 2006 roku - przegrali z Brazylią w finale.

Mniej w tym kontekście mówi się za to o Włochach, a w meczu przeciwko tej reprezentacji osiągamy w ostatnich latach wcale nie lepsze wyniki. Tylko w tym roku Polacy grali z drużyną Mauro Berutto trzy razy i wszystkie spotkania zakończyły się klęską. Biało-czerwoni ugrali w nich zaledwie jednego seta!

W lipcu podopieczni Andrei Anastasiego ulegli Włochom w Lidze Światowej 0:3 (15:25, 20:25, 20:25), w sierpniu na Memoriale Huberta Jerzego Wagnera 1:3 (15:25, 25:13, 23:25, 21:25), a we wrześniu w półfinale mistrzostw Europy w Austrii znów 0:3 (22:25, 21:25, 21:25). Łączny bilans zdobytych punktów przez obie ekipy w tym roku wynosi 203:238.

Niestety, wyniki z poprzednich lat wcale nie przynoszą pocieszenia. Licząc od 2005 roku przegraliśmy z Włochami wszystkie spotkania na ważnych turniejach. Wspomniana wrześniowa porażka w Austrii była tylko jedną z trzech na mistrzostwach Europy - poprzednie miały miejsce w 2005 roku w Rzymie - 0:3 (26:24 25:22 25:19) - i dwa lata później w Moskwie - 2:3 (23:25, 23:25, 28:26, 25:20, 9:15). Trenerem wtedy był jeszcze Raul Lozano. Pod wodzą Argentyńczyka doznaliśmy też najbardziej bolesnej porażki z kadrą Azurrich - w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich w Pekinie przegraliśmy po dramatycznym boju 2:3 (19:25, 22:25, 25:18, 28:26, 15:17).

Awans na igrzyska w kieszeni? Matematycznie sprawa jest otwarta...

Tymczasem zwycięstwa możemy policzyć na palcach jednej ręki. Od czasów Lozano było ich raptem trzy - w 2008 roku pokonaliśmy Włochów w kwalifikacjach do igrzysk 3:0 (25:20, 26:24, 25:21), a dwa lata temu kiedy trenerem był Daniel Castellani wygraliśmy w memoriale Wagnera 3:1 (25:17, 25:19, 17:25, 25:18) oraz również 3:1 (25:19, 24:26, 25:18, 25:19) w spotkaniu towarzyskim w Mantui (choć dwa dni wcześniej przegraliśmy 0:3). Wszystkie te wygrane tak naprawdę nie miały wtedy większego znaczenia.

Teraz zaś znów gramy z Włochami arcyważne spotkanie. Jeśli pokonamy ekipę Berutto 3:0 lub 3:1 już w piątek będziemy świętować awans na igrzyska olimpijskie w Londynie. Zwycięstwo bardzo przybliży nas też do triumfu w całym Pucharze Świata, w którym póki co Polska jest liderem z 22 punktami na koncie, a Włosi sa trzeci i mają o pięć "oczek" mniej. Czy zatem przełamiemy w końcu włoską niemoc i wreszcie pokonamy reprezentantów Italii w naprawdę znaczącym spotkaniu?

- Możemy wygrać z Włochami. Są groźni na zagrywce, bo tam wszyscy serwują mocno z wyskoku, ale też dość jednostronni, opierając grę na Michale Łasko - mówi nam siatkarski ekspert Wojciech Drzyzga. Faktycznie - w pierwszej piątce najlepiej zagrywających siatkarzy turnieju jest aż trzech Włochów - Ivan Zaytsev, Dragan Travica i Cristian Savani, a urodzony w Polsce Łasko jest najlepiej punktującym i najskuteczniej atakującym zawodnikiem zawodów. Szkopuł więc w tym, by raz - siedziało nam przyjęcie, dwa - dobrze pracował blok, który sprawi, że atakujący Jastrzębskiego Węgla pogorszy swoje imponujące statystyki. Proste? Na pewno nie. Ale że się da pokazali już Rosjanie i Kubańczycy, którzy zrobili już w tym turnieju to, o czym my teraz marzymy - pokonali Włochów 3:1.

Czy sięgniemy po Puchar Świata?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.