PlusLiga. W finale na razie remis. Zaksa może, Skra musi

Być może już w czwartek poznamy mistrza Polski siatkarzy. Po dwóch meczach w Bełchatowie jest remis 1-1, teraz rywalizacja przenosi się do Kędzierzyna-Koźla.

Zdaniem prezesa ZAKS-y Kazimierza Pietrzyka kluczowe dla losów złota będzie środowe spotkanie w Kędzierzynie. - Gdybyśmy wygrali ten mecz i wyszli na prowadzenie 2-1, to wszystko może się zdarzyć. Łącznie z tym, że zwyciężymy także w czwartek i zdobędziemy złoto - rozmarzył się prezes ZAKS-y, podkreślając, że mimo atutu własnej hali faworytem wciąż pozostaje Skra. - To uznana marka, wielka firma, ale zespół nie jest nietykalny, co udowodniliśmy choćby w pierwszym spotkaniu. To tak samo ludzie jak my, co prawda mają silniejszy i bardziej stabilny skład, ale w sporcie wszystko może się zdarzyć. Ja jestem optymistą - zaznacza.

Jeśli żadnej z drużyn nie uda się wygrać obu najbliższych meczów, decydujący piąty pojedynek odbędzie się 28 kwietnia w Bełchatowie.

Ogromnym atutem ZAKS-y poza halą pełną fanatycznych wręcz kibiców jest także mniejsze obciążenie psychiczne. Nie ulega wątpliwości, że o ile ZAKS-a może wywalczyć tytuł mistrza Polski, Skra tak naprawdę zdobyć go musi, bo każdy inny wynik będzie zawodem dla wszystkich w klubie, zaczynając od sponsorów, działaczy i siatkarzy, a na kibicach kończąc. - My, awansując do finału, zdobyliśmy medal i tak naprawdę osiągnęliśmy nasz cel na ten sezon. Dzięki temu teraz siatkarze mogą grać na większym luzie, bez presji psychicznej. Właśnie tak było w pierwszym spotkaniu, a nasze zwycięstwo 3:2 na pewno nie jest przypadkowe - zaznacza prezes kędzierzynian, żałując, że w drugim pojedynku ZAKS-ie nie udało się doprowadzić do tie-breaka. - Jestem przekonany, że gdyby do niego doszło, mogliśmy wygrać także ten mecz - dodaje.

Podczas drugiego pojedynku na boisko, po ponad pięciu miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją, wszedł Sebastian Świderski. Co prawda zagrał zaledwie w kilku akcjach, ale niewątpliwie już sam fakt, że wyszedł na boisko, jest dużym wydarzeniem. Można się spodziewać, że zagra on także w hali Azoty. - Oczywiście na razie nie jest na 100 proc. zdolny do gry, ale jego zadaniem jest podbudowanie atmosfery w zespole. Na treningach robi już praktycznie wszystko, ale to przecież finał, emocje są ogromne, a każdy przypadkowy ruch może być dla niego groźny. Dlatego nie ma mowy o grze w całym meczu - kończy prezes Pietrzyk.

 

Wciąż bez faworyta w finale PlusLigi ?

GALERIA: Wielka radość Lewandowskiego, El Clasico, obite kobiet - weekend na zdjęciach >

 

kliknij w miniaturkę, żeby przejść do galerii

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.