PGE Skra po raz siódmy w finale mistrzostw Polski

Choć w dwóch ostatnich spotkaniach z Tytanem AZS-em Częstochowa długo się rozkręcała, to pewnie pokonała go 3:0.

Trzeci mecz półfinałowy zaczął się bardzo pechowo dla gospodarzy, bo podczas rozgrzewki kontuzji doznał ich kapitan Dawid Murek. W PGE Skrze też zabrakło podstawowego przyjmującego, rozchorował się bowiem Michał Winiarski.

Z dwójki, która zastąpiła pechowców, lepszy powinien być Stephane Antiga. Ale choć Francuz jest bardziej utytułowany i doświadczony od Wojciecha Gradowskiego, to w pierwszym secie był w cieniu częstochowianina. A gdy do tego dodać słabą postawę Miguela Falaski i kłopoty gości z zagrywką, to nic dziwnego, że bardzo ambitni i waleczni siatkarze AZS-u okazali się lepsi.

Jeśli ktoś spodziewał się, że może powtórzyć się sytuacja z dwóch wcześniejszych spotkań w Częstochowie (Skra wygrała po 3:0), to musiał szybko zmienić zdanie. Faworyt był bowiem w opałach. Gdy w drugim secie po niedokładnym rozegraniu Bartosz Kurek trafił w antenkę, trener Jacek Nawrocki nie wytrzymał i wpuścił na boisko Pawła Woickiego. Zmiennik Falaski uspokoił grę i PGE Skra wymęczyła wygraną w secie i remis w meczu.

Widać jednak było, że bełchatowianie są spięci. Przede wszystkim ustępowali rywalom w bloku (3:8 po dwóch partiach). Gdyby rok temu przeciwnik mistrzów Polski celował zagrywką w Antigę, zostałby uznany za siatkarskiego ignoranta. W Częstochowie Francuz był ostrzeliwany i miał kłopoty.

Ale w ataku z akcji na akcję rozpędzali się Mariusz Wlazły i Kurek, zaś na środku szalał Marcin Możdżonek, który był nie do zatrzymania. Do tego dokładał trudne serwy i skuteczne bloki. Gdy jeszcze bełchatowianie utrudnili zagrywkę (Wlazły i Antiga!), przejęli inicjatywę. - Wreszcie zaczęliśmy grać agresywnie, to znaczy podbijać piłki w obronie i dobrze serwować - mówił Bartosz Kurek, po raz trzeci z rzędu wybrany MVP meczu.

Trzeci set był zdecydowanie najatrakcyjniejszy. Przez większą jego część walka była wyrównana, pełna efektownych wymian, obron i kontr. W czwartym PGE Skra była już decydowanie lepsza, przede wszystkim dzięki temu, że Kurek i Wlazły zagrali, jak przystało na najlepszych polskich siatkarzy. Rozluźnieni zaczęli mocno serwować i rozbili częstochowian. Teraz bełchatowianie czekają na finałowego rywala. - 51 proc. szans daję Resovii - twierdzi Marcin Możdżonek. Kurek zaś nie chce wskazać, z kim chciałby rywalizować. - Wolałbym, żeby grali pięć meczów, bo wtedy będą bardziej zmęczeni - żartował.

Tytan AZS - PGE Skra 1:3

Sety: 25:21, 23:25, 18:25, 18:25

Tytan AZS: Drzyzga, Gierczyński, Wiśniewski, Janeczek, Gradowski, Nowakowski, Dębiec (libero) oraz Hebda, Żuk, Sobala, Kolanek

PGE Skra: Falasca, Antiga, Możdżonek, Wlazły, Kurek, Pliński, Zatorski (libero) oraz Woicki, Wnuk

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.