Drużyna z Bełchatowa blisko siódmego finału

PGE Skra po raz 14. zagra w play-off PlusLigi z AZS-em Częstochowa. W tym sezonie w częstochowskiej hali nie straciła nawet seta, dlatego jest faworytem środowego meczu

Bilans spotkań w fazie pucharowej jest zdecydowanie korzystniejszy dla bełchatowian, którzy wygrali aż 10 z 13 dotychczasowych pojedynków z AZS-em w play-off. Pierwszy raz oba zespoły zmierzyły się w 2004 roku, a stawką był brązowy medal. 3:2 wygrała wówczas drużyna z Częstochowy. Co ciekawe, teraz szansę występów ma aż siedmiu zawodników, którzy wówczas występowali. Są to: Krzysztof Gierczyński, Jakub Oczko, Paweł Woicki, Michał Winiarski, Michał Bąkiewicz, Radosław Wnuk i Mariusz Wlazły. Z tym że Woicki i Winiarski cieszyli się wtedy z trzeciego miejsca w PlusLidze, bo byli zawodnikami AZS-u. Dwie późniejsze konfrontacje po 3:0 wygrali bełchatowianie.

Po dwóch spotkaniach półfinałowych tego sezonu lepsza jest PGE Skra, która w sobotę wygrała 3:0, a w niedzielę 3:1. O ile pierwszy pojedynek był bardzo jednostronny, to w drugim aktualni mistrzowie Polski musieli się mocno natrudzić. Trener gości Marek Kardos żałował, że jego podopiecznym nie udało się wygrać drugiego seta, bo wtedy wynik mógłby być inny.

To spotkanie powinno być przestrogą dla bełchatowian, by nie lekceważyli przeciwnika. Z pewnością zawodnicy Tytana AZS-u są bowiem w stanie we własnej hali zagrać jeszcze lepiej niż w Energii. - To jest play-off, gdzie wszystko się może zmienić z dnia na dzień - przestrzegał w sobotę Wlazły. Ale zacięty przebieg drugiego meczu to nie tylko efekt znacznie lepszej postawy przeciwników, lecz także gorszej PGE Skry. O ile Wlazłego czy Miguela Falascę tłumaczy przerwa w treningach, to inni sprawiali wrażenie, jakby trochę zlekceważyli częstochowian. Zgodził się z tym trener gospodarzy.

Jacek Nawrocki zdecydował się w niedzielę postawić na Stephane'a Antigę, który nie spisywał się najlepiej. Przede wszystkim miał kłopoty w tych elementach, w których dotychczas brylował, a więc przyjęciu zagrywki (tylko 43 proc. pozytywnego) i obronie. Poza tym wszyscy bełchatowianie męczyli się w ataku (42 proc.).

Z pewnością w Częstochowie trener PGE Skry nie zdecyduje się na eksperymenty i postawi na najsilniejszą szóstkę. W końcówce poprzedniego meczu z boiska musiał zejść Bartosz Kurek, który po udanym bloku tak niefortunnie spadł, że musiał skorzystać z pomocy lekarza i masażysty. Podobno jednak był to tylko skurcz mięśnia dwugłowego i nie ma przeszkód, by najlepszy siatkarz obu półfinałowych meczów nie zagrał z Tytanem AZS-em.

Początek meczu o godz. 18, a jeśli wygra Tytan AZS, kolejny pojedynek zostanie rozegrany w piątek.

Więcej o:
Copyright © Agora SA