13. kolejka PlusLigi. Spokojne święta Tytana AZS-u

Warszawska Politechnika ograła w tym sezonie Resovię i Zaksę Kędzierzyn, ale w meczach z częstochowskim Tytanem poległa dwa razy. Po sobotniej porażce 1:3 ma aż 11 punktów straty do lidera

Tytan jest na pierwszym miejscu. Awansował dzięki serii zwycięstw z rzędu oraz dwutygodniowej pauzie mistrzów Polski z Bełchatowa, którzy walczą o Klubowe Mistrzostwo Świata.

- Jesteśmy liderem i to się liczy - cieszy się Krzysztof Gierczyński. - Można powiedzieć, że są w lidze zespoły, które powinny wygrywać wszystko, ale to my jesteśmy na fali. Dzisiaj wygraliśmy sobie prezent na święta i dobre humory. No i wreszcie będziemy mieć trochę wolnego. To ważne, bo zmęczenie daje już o sobie znać. Moje nogi mówią mi, że czas już położyć się do góry kołami.

W meczu z Politechniką gracze Tytana nie mogli sobie pozwolić na chwilę wytchnienia. Pierwszego seta wygrali z trudem do 23 dzięki udanemu finiszowi (przy kontrowersyjnych decyzjach sędziów także - o tym obok). Po świetnej zagrywce rozgrywającego gości Mikela Salasa było tylko 24:23, ale w kolejnej akcji Bartosz Janeczek huknął ze skrzydła i zakończył partię. W drugim secie początkowo przeważała Politechnika, ale rozkręcający się z akcji na akcję częstochowianie wygrali pewnie 25:22. Mieli także szansę zwyciężyć w całym meczu 3:0, ale w trzecim secie natrafili na zdecydowany opór rywali. Po asowym serwisie najlepszego w Politechnice Zbigniewa Bartmana goście prowadzili 19:16. Rozgrzany emocjami do czerwoności Bartman do końca seta grał jak z nut. W końcówce zaryzykował mocną zagrywkę z wyskoku i warszawianie wygrali na przewagi. Gdy wydawało się, że w czwartej partii rozkręcili się na dobre, wystarczyło, że w polu zagrywki stanął Dawid Murek, i znaleźli się w głębokiej defensywie. Kapitan AZS-u skutecznie zagrywał siedem razy, posłał trzy asy i wprowadził kibiców w stan euforii. Przewaga sześciu punktów była kapitałem, którego nie wolno było stracić. I choć goście walczyli do końca, Tytan dopiął swego.

- Mecz był trudny i dobrze, bo wcześniej przeciwnicy często oddawali nam punkty bez walki - komentował Gierczyński. - Politechnika powiesiła poprzeczkę wyżej i okazało się, że z dobrze dysponowanym przeciwnikiem też potrafimy wygrywać. Cieszymy się, i to bardzo, bo mamy trzy punkty, ale gdyby było dzisiaj 1:3, musielibyśmy uznać klasę rywala.

- Mieliśmy dwa przestoje: w drugim secie przy stanie 12:8 i w czwartym przy zagrywce Dawida. One miały duży wpływ na przebieg meczu i jego wynik - ocenił trener Politechniki Radosław Panas. Ale to był ciekawy mecz na wysokim poziomie. Kibice na pewno mogą być zadowoleni. My oczywiście trochę mniej.

- Gratulacje dla Częstochowy - komentował kapitan Politechniki Robert Prygiel. - Oceniając spotkanie, można powiedzieć, że był to mecz, w którym walczymy, jesteśmy blisko i nic z tego nie mamy. Jesteśmy rozczarowani, bo myśleliśmy, że jakiś punkcik lub dwa zdołamy ugrać. Szkoda pierwszego seta. Była szansa w nim na wygraną, ale. Częstochowa była zespołem dobrze grającym i nie chcę podważać ich wyniku, bo wygrali zasłużenie.

Tytan AZS Częstochowa - AZS Politechnika Warszawska 3:1 (25:23, 25:22, 26:28, 25:23)

Tytan AZS: Drzyzga, Gierczyński, Wiśniewski, Janeczek, Murek, Nowakowski, Dębiec (libero) - Hebda, Oczko, Gradowski, Sobala.

AZS Politechnika: Salas, Bartman, Kreek, Prygiel, Żaliński, Nowak, Wojtaszek (libero) - Wierzbowski, Neroj, Kubiak, Stacenko.

Nieudane pożegnanie

Sobotni mecz AZS-ów był ostatnim w sędziowskiej karierze Andrzeja Lemka. Zdaniem trenerów i zawodników z Warszawy arbiter popełnił kilka błędów. Przyznał to też kapitan AZS-u Dawid Murek: - Sędziowie chcieli być dzisiaj głównymi bohaterami tego całego przedstawienia i chyba im się to udało.

Radosław Panas trener Politechniki Warszawskiej dodał z ironią: - Sędzia Lemek godnie pożegnał się z sędziowaniem w tym meczu i trochę nerwowości jego decyzje wywołały. Wydawało się, że tak doświadczony sędzia potrafi zapanować nad tym, a jednak nie udało się. Ja swoimi reakcjami starałem się trochę pobudzić moich graczy do bardziej asertywnej gry, bo czasem tego brakowało. Szkoda, że nie udało się wywieźć stąd punktów, ale gramy dalej i walczymy o szóstkę.

Robert Prygiel, kapitan Politechniki, przyznał: - Szkoda pierwszego seta. Była szansa w nim na wygraną, ale. Częstochowa była zespołem dobrze grającym i nie chcę podważać ich wyniku, bo wygrali zasłużenie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.