ZAKS-a gra w kratkę. Czy oni na pewno idą na mistrza?

Nie tak wyobrażali sobie szturm po złoto kibice ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Ich drużyna przegrała czwarty raz w tym sezonie, znów we własnej hali.

Kędzierzynianie z szóstką reprezentantów Polski w składzie mieli wreszcie zdetronizować Skrę i po siedmiu latach przerwy sięgnąć po złoto. Na razie jednak przegrywają co drugi mecz, ulegli wszystkim medalistom poprzedniego sezonu, a w sobotę pokonał ich po tie-breaku AZS Częstochowa.

- Gramy falami, raz nie wychodzi nam atak, kiedy indziej zagrywka. Mamy problem z analizą gry, z obserwowaniem tego, co się dzieje na boisku - ocenia trener trójkolorowych Krzysztof Stelmach. - Dawid Murek chwalił swoich trenerów po sobotnim meczu, że ułożyli dobrą taktykę. Uważam, że nasza była równie dobra, wiele do życzenia jednak pozostawiało jej wykonanie. Szkoda punktów, które uciekają nam u siebie - denerwuje się szkoleniowiec.

Co na to prezes kędzierzynian Kazimierz Pietrzyk? - To nie jest tak, że są dobrzy zawodnicy i zaraz od pierwszego dnia wszystko im wychodzi. Potrzeba czasu, a tego nie było. Tempo rozgrywek, częstotliwość meczów powodują, że będzie huśtawka formy. Zanim się wszyscy przystosowują i opracują system trenowania, to potrwa. Po niektórych naszych zawodnikach widać, że mają dołek. Na co się składa wiele powodów. Trzeba to przetrzymać - podkreśla.

W kędzierzyńskim klubie duże nadzieje wiąże się także z przybyciem dwójki nowo zakontraktowanych graczy: brazylijskiego przyjmującego Idiego, którego ściągnięto na zastępstwo Sebastiana Świderskiego (nie zdążono go jeszcze potwierdzić) i słoweńskiego rozgrywającego Tomislava Szmuca. Obaj mają nie tylko pomóc w odzyskaniu pewności siebie i uzyskaniu równego poziom gry drużyny, ale i powiększyć kadrę klubu, która po kontuzjach Świderskiego i Grzegorza Pilarza została uszczuplona do dziesięciu siatkarzy, a ZAKSA gra przecież także w pucharach.

- Pędzi ta liga strasznie i trudno się spodziewać, że zawodnicy będą grać lepiej, ponieważ nie maja nawet kiedy przygotować się do spotkań. Wychodzi brak możliwości spokojnego trenowania czy choćby brak poćwiczenia na siłowni, także dla mnie to jest jak najbardziej zrozumiałe, aczkolwiek przykro, że akurat tak się prezentujemy - nie kryje Świderski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.