Marian Kmita: Liga siatkarzy stanęła w miejscu

- Piąty mecz Kędzierzyna z Resovią zakończył ciekawy jak nigdy sezon ligowy. Niestety, trudno z czystym sumieniem powiedzieć, że liga zrobiła sportowo krok do przodu. Choć skrócił się nieznacznie dystans między Skrą a grupą pościgową z Jastrzębskim i Resovią na czele, jest to bardziej efektem słabszej gry bełchatowian niż lepszej rzeszowian czy jastrzębian - uważa Marian Kmita, szef sportu w Polsacie.

Co gorsza, ani Skra, ani Resovia, ani Jastrzębski nie zawojowały ostatniej edycji Ligi Mistrzów, a to jest jedyne kryterium oceny pozycji naszych klubów w Europie i symbol obiektywnego postępu.

Kto stoi w miejscu, ten się cofa. Coś jest na rzeczy w przypadku naszych siatkarskich mocarzy. Gotują się w swoim sosie, ścigając o tytuł mistrza Polski, lecz w konfrontacji z klubami, już nie tylko z Rosji czy Włoch, mają kłopot. Dlatego obserwujemy rozjazd między marzeniami kibiców, działaczy a brutalną rzeczywistością. Ambicje do podbicia Europy mamy spore, nawet możliwości organizacyjno-sportowe niemałe, a rezultaty żadne. I kiedy patrzę na współczesne problemy Skry czy Resovii, przypomina mi się niedawna kariera koszykarskiego Śląska Wrocław. W drugiej połowie lat 90. wrocławianie byli hegemonem w polskiej lidze, seryjnie zdobywali tytuły mistrza Polski, lecz nijak nie mogli dotrzeć do Top 16 w Eurolidze. Po kilku nieudanych podejściach cierpliwość działaczy, sponsorów i kibiców zakończyła się ogólną frustracją i krachem wielkiej firmy. Dzisiaj Śląsk gra równie ambitnie, bo nazwa zobowiązuje, ale. w III lidze.

Stawianie i realizacja nowych celów to naturalna konieczność dla szefów każdego sportowego klubu. Tak w siatkówce jak w każdej innej grze zdobycie po raz setny mistrzostwa Polski to za mało, by iść do przodu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA