Podobnie, jak w środę w Bełchatowie, gdzie to Skra zwyciężyła 3:1, tak i w niedzielę ZAKSA musiała sobie radzić bez jednego ze swoich najważniejszych zawodników. Z powodu kontuzji zabrakło bowiem dwukrotnego mistrza świata, libero Pawła Zatorskiego. W jego miejsce ponownie zagrał Adrian Staszewski i dostosował się do wysokiego poziomu swoich kolegów, broniąc kilka naprawdę ważnych piłek.
W całym spotkaniu zespół z Bełchatowa zdołał zagrozić finalistom Ligi Mistrzów jedynie w pierwszym, bardzo wyrównanym secie. Wprawdzie ZAKSA rozpoczęła od mocnego uderzenia i prowadzenia 8:4, tak dzięki bardzo dobrej postawie środkowych - Karola Kłosa i Mateusza Bieńka, a także wysokiej skuteczności atakującego Milana Petkovicia Skra zdołała dopaść swojego rywala i doprowadzić do stanu 20:20.
W wyrównanej końcówce więcej zimnej krwi zachowali siatkarze Nikoli Grbicia. Choć praktycznie każdy z nich miał w tym secie swoje lepsze i gorsze chwile, tak po atakach Aleksandra Śliwki i Kamila Semeniuka ZAKSIE udało się zwyciężyć 25:23. W pierwszej partii nie brakowało też kontrowersji - przy stanie 23:22 sędziowie odgwizdali podwójne odbicie Grzegorzowi Łomaczowi, co spowodowało spore protesty ze strony siatkarzy i trenerów Skry.
Czy to trochę wyhamowało nieźle spisującą się Skrę w kolejnych setach? Trudno powiedzieć. Na pewno na swój bardzo wysoki poziom weszła ZAKSA. Po słabszym pierwszym secie (20% skuteczności w ataku) na swoim dobrym poziomie zaczął atakować Łukasz Kaczmarek, a gospodarzom udawało się także wybić z rytmu rozpędzonego Dusana Petkovicia, który został trzykrotnie zablokowany i trzy razy się pomylił w ataku. To był klucz do tego, aby gospodarze odjechali Skrze i w drugim secie pewnie zwyciężyli 25:19.
Trzecia partia rozpoczęła się koszmarnie dla gości, bo przy bardzo przeciętnej postawie Milada Ebadipoura (24% w ataku przez całe spotkanie) kontuzji kostki doznał Amerykanin Taylor Sander, który trzymał atak z lewego skrzydła oraz przyjęcie bełchatowian. Wprawdzie młody Mikołaj Sawicki, który wszedł w jego miejsce, spisywał się naprawdę nieźle, tak przy równej grze na wysokim poziomie wszystkich siatkarzy ZAKSY, problemach Ebadipoura i nierównej postawie Petkovicia Skra nie była w stanie przedłużyć tego meczu.
Po ataku Aleksandra Śliwki ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała 25:21, cały mecz 3:0 i już może się przygotowywać do rywalizacji w wielkim finale PlusLigi z Jastrzębskim Węglem. Pierwsze spotkanie w Kędzierzynie-Koźlu już w najbliższą środę.