Sebastian Świderski: Jeśli ktoś jest na tyle słaby mentalnie i mówi, że jest 2:1, to zapraszam do Kędzierzyna-Koźla, by mógł zobaczyć zdobyty przez nas złoty medal i Puchar Polski

- Nie ma drugiego zespołu, który w ciągu czterech ostatnich lat zdobywał trzy mistrzostwa Polski, Puchary Polski i był w Final Four Ligi Mistrzów. W mojej opinii tę drużynę powinno się utrzymać i dlatego zrobimy wszystko, by tak się stało - mówi w rozmowie ze Sport.pl prezes ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, Sebastian Świderski.
Zobacz wideo

Zaksa Kędzierzyn-Koźle po roku przerwy wróciła na plusligowy tron, pokonując w finale mistrzostw Polski Onico Warszawa 3:0 w meczach. Rywalizacja finałowa nie odbyła się bez kontrowersji odnoszących się do wyniku pierwszego meczu, jednak decyzją władz rozgrywek rezultat nie został zmieniony. W sobotę drużyna z Opolszczyzny świętowała nie tylko zdobycie złotego medalu, ale także zakończenie kolejnego bogatego w sukcesy sezonu. Mając podwójną koronę, czyli mistrzostwo Polski i Puchar Polski, prezes klubu, Sebastian Świderski, nie krył dumy z powodu wygranej i zapowiedział, że w kolejnym sezonie będzie się starał utrzymać drużynę w podobnym kształcie.

Po sezonie przerwy wróciliście na ligowy tron. Jak bardzo potrzebowaliście tego, by udowodnić, że mimo zeszłorocznego scenariusza, ZAKSA nadal jest najlepszym klubem w Polsce?

Sebastian Świderski: Nie chcieliśmy nikomu nic udowadniać. W zeszłym roku przegraliśmy w wielkim finale, choć scenariusz do pewnego momentu układał się podobnie - dominowaliśmy przez większość sezonu zasadniczego, później zdarzyły nam się małe wahania i kontuzje i było widać, że na koniec brakło nieco prądu. Był to ciężki sezon, bo kiedy gra się co trzy dni, to kryzys musi przyjść. Wielkie brawa dla chłopaków, że mimo problemów zdrowotnych czy zawirowań wokół systemu dali radę wygrać i udowodnić, że w tym roku jesteśmy najlepsi. Puchar Polski i mistrzostwo kraju zostają w Kędzierzynie-Koźlu.

Te wyniki pokazują, że mimo tego, że powoli można mówić o odwrocie od zagranicznej myśli szkoleniowej w Polsce, to ta włoska doskonale od czterech lat wpisuje się w ZAKSĘ?

- Przez ostatnie cztery lata cztery razy byliśmy w finale i zapisaliśmy na swoim koncie trzy mistrzostwa. Jak widać, nie chodzi tu tylko o myśl szkoleniową, ale o sztab, zawodników i ludzi, którzy w klubie tworzą klimat. Mam tu na myśli osoby pracujące w biurach, kibiców, sponsorów, ludzii z klubu biznesu - robią wszystko, byśmy byli na tym poziomie. Bez nich ten sukces nie byłby możliwy. Wielkie brawa dla całego środowiska, nie tylko tego kędzierzyńskiego, że przyczyniło się do tak świetnego sezonu w naszym wykonaniu.

Wiem, że to finał i złoto dla was, i powinno się mówić tylko o dobrych rzeczach, ale co powiedziałby pan tym, którzy twierdzą, że sobotnie zwycięstwo to tak naprawdę 2:1 w meczach dla ZAKSY, a nie 3:0? [ONICO zakończyło pierwszy mecz zwycięstwem, jednak jeszcze przed ostatnim gwizdkiem sędzia popełnił błąd i zmienił decyzję co do jednego z zagrań, nakazując kontynuację meczu - przyp.red.]

- Nas to już nie obchodzi. To są wyłącznie dywagacje. Regulamin regulaminem, sędzia podjął taką, a nie inną decyzję i nie będziemy tego rozpamiętywać. Jeśli ktoś jest na tyle słaby mentalnie i mówi, że jest 2:1, to zapraszam do Kędzierzyna-Koźla, by mógł na własne oczy zobaczyć zdobyty przez nas złoty medal i Puchar Polski.

Heroizuje się wyczyn ONICO, czyli dotarcie do finału bez dwóch podstawowych zawodników, co jest zrozumiałe. Wy też jednak radziliście sobie w tym sezonie z poważną kontuzją Sama Deroo, czyli podstawowego gracza. To oznacza, że wasza droga również nie była łatwa?

- Odpowiem przewrotnie. ONICO rozpoczynało ten sezon zupełnie inaczej, w innym składzie. Każdy ma problemy w ciągu sezonu i mierzy się z mniejszymi czy większymi urazami. Za Sławomira Jungiewicza przyszedł do nas James Shaw i niestety również przytrafiła mu się kontuzja. Sam Deroo był wyłączony z gry na kilka tygodni, kiedy nasz zespół zaczął grę o większą stawkę… Wsparcia nie szukaliśmy jednak daleko, bo mamy swoje zaplecze chłopaków już teraz z I ligi, którymi się posiłkowaliśmy. Nie robiliśmy problemów z kontuzji.

Jak zapatruje się pan na skład w przyszłym sezonie? Wiadomo, że jego „szkielet”, który zbudowaliście kilka lat temu, zostaje. Do mediów dochodzą jednak głosy, że wasz główny sponsor, Grupa Azoty, notuje straty. To będzie miało swoje konsekwencje?

- To pytanie do właściciela ZAKSY. Na tę chwilę żadnych problemów nie odczuwamy i mam nadzieję, że nie odczujemy. Nasz sukces w mistrzostwach Polski to najlepsza promocja nie tylko miasta, ale i sponsora oraz całej Opolszczyzny. Nie ma drugiej zespołu, który w ciągu czterech ostatnich lat zdobywa trzy mistrzostwa Polski, Puchary Polski i jest w Final Four Ligi Mistrzów. W mojej opinii tę drużynę powinno się utrzymać i dlatego zrobimy wszystko, by tak się stało. Nie będzie łatwo, ponieważ mamy świadomość, że inne kluby się zbroją - ONICO, Asseco Resovia Rzeszów, Jastrzębski Węgiel czy PGE Skra Bełchatów. Nie uciekamy jednak na razie myślą do kolejnego sezonu. Na razie cieszymy się z medalu. Andrea Gardini zostaje w klubie na kolejny sezon? - Trener zdobył mistrzostwo Polski i świętuje razem z nami. Czy zostaje? To pytanie do niego.

Po raz kolejny widzę na szyjach zawodników medale mistrzostw Polski czy Puchar. Nie widzę jednak krążków z Ligi Mistrzów. Nie zapytam czy, ale kiedy będzie je można zobaczyć?

- Liga Mistrzów jest bardzo specyficzna. Żeby zbudować drużynę na medal tych rozgrywek, trzeba naprawdę wielkiego budżetu. Jeden Wilfredo Leon to praktycznie większość budżetu ZAKSY na wszystkich zawodników w danym sezonie, więc pieniądze odgrywają w tej kwestii znaczącą rolę. Można mieć rzecz jasna dużo szczęścia i zbudować drużynę mniejszym kosztem, ale droga do tego będzie jeszcze trudniejsza zważywszy na zmiany systemu rozgrywania Ligi Mistrzów i odwrót od Final Four. Niemniej jednak na pewno wystąpimy w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Będziemy chcieli walczyć i promować nie tylko miasto, ale i właściciela klubu w Polsce i w Europie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA