Drzyzga: Ten sezon to ciasto, w które ktoś powkładał za dużo rodzynek i w dodatku niektóre z nich były gorzkawe

- Papierek lakmusowy poziomu rozgrywek mamy - w tym roku ma postać Skry w Final Four Ligi Mistrzów. Liga mi się podoba i nastawiam się na dobry poziom gry o medale - mówi w Sport.pl były siatkarz, trener, a obecnie komentator Polsatu Sport, Wojciech Drzyzga.
Zobacz wideo

PlusLiga weszła w decydującą fazę. W półfinale rozgrywek zagrają ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i ONICO Warszawa, które czekają na swoich rywali. Będą nimi zespoły z par PGE Skra Bełchatów - Jastrzębski Węgiel oraz Aluron Virtu Warta Zawiercie - Cerrad Czarni Radom. Rywalizacja w play-off 6 zaczyna się w nadchodzącą środę.

38 punktów, skład kontuzjowany lub po urazach, w pewnym momencie zespół znajdował się na 9. miejscu tabeli. Czy PGE Skra Bełchatów w tym sezonie jest lepszą drużyną niż Jastrzębski Węgiel?

Wojciech Drzyzga: - Na ten moment Skra nie zasługuje na bycie określoną jako lepsza drużyna niż Jastrzębski Węgiel. Nie wolno jednak zapomnieć, że faza play-off, która przed nami, ma swój indywidualny charakter i nie można jej porównać do sezonu zasadniczego. Co więcej, wiele zależy od aktualnej formy teamu, a w przypadku obu tych zespołów można oczekiwać, że z różnych względów nie będzie ona maksymalna.

Mariusz Wlazły i Julien Lyneel to bardzo ważne postaci po stronie obu drużyn. Ich dyspozycja będzie miała ogromny wpływ na występ Skry i Jastrzębskiego Węgla. Poza tym do dziś nie wiadomo czy kontuzja Artura Szalpuka wykluczy go z gry, czy też nie. Nawet jeżeli nie, to i tak jego forma przez ciągnące się kłopoty zdrowotne stoi pod dużym znakiem zapytania. Pytanie podstawowe - czy rezerwowi będą gotowi do gry, jeśli Wlazły i Szalpuk nie pojawią się na boisku?

Przez trudną sytuację zdrowotną w sezonie rezerwy Skry miały bardzo dużo czasu na ogranie się.

- To takie szczęście w nieszczęściu. Mieli trochę czasu, by się do siebie przyzwyczaić. Choć początkowo na boisku wyglądali średnio, to z każdym meczem było coraz lepiej. Skra ma więc problemy, ale wydaje się, że ma je pod kontrolą. W ostatnim meczu z ONICO Warszawa Jastrzębski Węgiel z kolei mógł wygrać, a nie musiał. Choć teoretycznie zespół grał na luzie, to nie prezentował się dobrze. Nie zmienia to faktu, że wiem, że Dawid Konarski zmobilizuje się na play-off. Ma wrócić też Lyneel, na dodatek Lukas Kampa również prezentuje równy poziom po urazie. Sportowo i potencjałowo są to dla mnie więc zbliżeni rywale. Szkoda jednak, że oba zespoły nie są w pełni dyspozycji. Zaryzykuję więc stwierdzenie, że jeśli którykolwiek z teamów będzie miał jakieś problemy, to rywalizacja play-off może być dla niego zdecydowanie zbyt krótkim czasem, by sobie z nimi poradzić.

Mówi pan o Lyneelu i Kampie, ale może w przypadku jastrzębian ważniejsze są ogniwa, które w tym sezonie momentami zawodziły? Konarski to 7. atakujący PlusLigi, a Christan Fromm określany jest jako „transferowy niewypał” i w niewielu meczach zagrał na miarę oczekiwań - dwa razy z AZS-em Olsztyn i raz właśnie ze Skrą.

- Podobne myślenie sprowadza nas do tego, że postawieni pod ścianą siatkarze Jastrzębskiego Węgla mogliby skierować swoją ofensywę w stronę ataków sytuacyjnych czy gry z wysokiej piłki. Właśnie wtedy dyspozycja Fromma i Konarskiego wyjdzie na pierwszy plan. Pamiętajmy jednak, że dobra drużyna z Jastrzębia-Zdroju to zespół doskonale zbilansowany, z szybką piłką, grą środkiem i pipe’m. Lukas Kampa potrafił wykorzystywać każdą strefę i nie centralizował ataku. Tylko drużyny słabe, nie mające potencjału, kreują graczy, którzy w meczu atakują po 40, 45 razy. Wystarczy spojrzeć na liderów ataku w lidze. Maciej Muzaj występuje w ligowym przeciętniaku, Treflu Gdańsk, i mordował się okrutnie dostając tak dużo piłek. Tak samo wygląda sprawa Jana Hadravy w Olsztynie. Szacunek dla ich skuteczności i umiejętności, ale ta sytuacja pokazuje, że nie tworzą zbilansowanych ekip.

Jeśli jastrzębianie grają poprawnie, to rozkład ataku jest bardzo dobrze zbilansowany. Wydaje mi się, że to samo można powiedzieć o dobrze dysponowanej Skrze, która już od kilku sezonów akcentuje lekkie przesunięcie ofensywy w stronę środka. Z drugiej strony siatki będzie Grzegorz Kosok, który i blokować, i atakować potrafi, więc spodziewam się, że rywalizacja w tej parze to będą wielkie siatkarskie szachy.

Na ile Skrze może pomóc, a na ile przeszkodzić fakt, że jednocześnie będzie grała w najlepszej czwórce Europy w Lidze Mistrzów?

- Każdy zawodnik zareaguje inaczej. Taka rywalizacja na pewno wyzwala niezwykłe emocje i energię, której nie jest łatwo się pozbyć. Dużo trudnej wrócić wtedy do „szarej ligi”. Dlatego właśnie ważny jest moment sezonu, w którym się znajdujemy. Play-off PlusLigi to porównywalnie duże emocje, a szans na wygraną w nich jest więcej niż w europejskich pucharach. W mojej opinii taka przeprawa Skrze nie zaszkodzi, o ile nie przeszkodzi jej zdrowie. Jastrzębianie nie będą mieli takiego bodźca i jednocześnie w ostatnim czasie przydarzyły im się porażki oraz kontuzje. Spadli z konia i jeszcze nie zdążyli na niego wsiąść, co też może być sytuacją na korzyść bełchatowian.

Te dwa zespoły dzieli 1 punkt różnicy w tabeli, a łączy miano największych niespodzianek sezonu 2018/2019. Cerrad Czarni Radom i Aluron Virtu Warta Zawiercie zmierzą się ze sobą o drugi półfinał. Radomianie dwa razy pokonali zawiercian i wygrali z ONICO. Siatkarze Marka Lebedew z kolei w rozgrywkach pokonywali ONICO, Skrę i Resovię. Czy można więc wyłonić faworyta tej pary?

- Paradoksalnie powiem, że na razie sport zostawiam na boku. Wydaje mi się, że w przypadku tak wyrównanej pary wygra ten, kto będzie bardziej zdeterminowany do osiągnięcia sukcesu. Jeśli któryś z zespołów już jest happy, to będzie grał dla przyjemności i marchewki są ugotowane. Obie drużyny są jednak bardzo głodne medalu i wierzę, że żadna z nich nie poczuje zadowolenia z samego awansu do play-off 6.

Zespoły złożone są z zawodników doświadczonych, jednak różniących się od siebie stopniem ogrania międzynarodowego. Play-off to starcie prawdziwych mężczyzn, a w tym przypadku oba teamy będą musiały pokazać zarówno doświadczenie, jak i ogranie. Niewielu graczy z fajnej ekipy z Zawiercia walczyło o wysokie stawki. Zespół ten ma jednak szeroki skład, różnorodnych atakujących, Michala Masnego, kapitalną halę i kibiców. Po drugiej stronie siatki staną natomiast Tomasz Fornal i Norbert Huber, czyli młodzianki z medalami z niższej klasy wiekowej. Nie wyglądają na przestraszonych, ale jednocześnie ich zespół nie grał aż tak równo, jak przeciwnicy.

Nie przykładałbym wielkiej wagi do stanu rywalizacji bezpośredniej. Potencjał ofensywny radomian jest w mojej ocenie ciut większy, ale jednocześnie niepewny. Jeśli Maksima Żygałowa nie będzie, to skazani są na Michała Filipa, który może zagrać zarówno na 70 procentach skuteczności, jak i 30. Przy realizacji drugiego scenariusza rozgrywający będzie miał ogromny problem z dystrybucją ataku. Dlatego właśnie swoją grą bardziej przekonuje mnie drużyna z Zawiercia. Jak ona grała dobrze, to najlepsi w lidze musieli z nią walczyć wybitnie. Poza tym liczy się dla mnie powtarzalność i spokój, a w przypadku tego zespołu gorszy mecz jednego zawodnika nie determinował porażki całego klubu. Zespół Roberta Prygla nie wygrał niczego „z górką”. Widziałem kilka spotkań, w których gra jego podopiecznych kompletnie się rozpadła. Nie wiem też czy w przypadku tej pary nie będzie grał atut własnego boiska.

Podoba się panu ten sezon? Dawno PlusLiga nie dała tylu emocji - upadek Stoczni Szczecin, zmiany trenerskie, odejście trenera Ferdinando De Giorgiego do Włoch i Salvadora Olivy za granicę, porażki faworytów z Rzeszowa i Bełchatowa, świetna rywalizacja ZAKSY z ONICO, a finalnie awans Skry do najlepszej czwórki Europy. Działo się.

- Ten sezon to ciasto, w które ktoś powkładał za dużo rodzynek i w dodatku niektóre z nich były gorzkawe. Takie rozgrywki zdarzają się raz na kilka lub kilkanaście lat, bo nie pamiętam równie spektakularnej klapy, jak ta Stoczni. To, co przytłoczyło całą ligę, jednocześnie dało oddech innym klubom, bo Bartosz Kurek i Nikołaj Penczew znaleźli się na rynku transferowym. Zmiany trenerskie czy zawodnicze nie są nowością, choć w tym roku do głosu dochodziły inne pobudki tych ruchów. Jeden odchodzi, bo ma lepszą propozycję, drugi idzie, bo zwalnia się miejsce i trzeba zagospodarować trzeciego, a jeszcze inny chciałby prowadzić zespół gdzie indziej… Podłoże zmian nie było czysto wynikowe, a zupełnie inne - złe.

Co do grania, to liga według mnie się spłaszczyła poza ZAKSĄ, która w pewnym momencie zdominowała rozgrywki. „Zagęścił” nam się poziom nawet do miejsc 9-10. Mam ogromny problem z klasyfikacją czy PlusLiga jest lepsza przez swoją równość, czy gorsza. Za tym pierwszym przemawia jednak porażka Zenitu Kazań z Treflem Gdańsk. Dużo zrobiły też kontuzje, które nie wynikały ze specyfiki dyscypliny, a z przeładowanego kalendarza. Nie było stabilnego zespołu poza ZAKSĄ, która i tak musiała się mierzyć z urazem Sama Deroo.

Papierek lakmusowy poziomu rozgrywek mamy - w tym roku ma postać Skry w Final Four Ligi Mistrzów. Mimo wszystko więc liga mi się podoba i nastawiam się na dobry poziom gry o medale.

Więcej o:
Copyright © Agora SA