Siatkówka. Mateusz Bieniek: Nie zaglądam nikomu do portfela, nie chcę, by i mi zaglądano

- Chciałbym spróbować swoich sił w innej lidze. Jeśli taka propozycja byłaby dla mnie dobra pod względem sportowym i finansowym, to zdecydowałbym się na nią - mówi w rozmowie ze Sport.pl mistrz świata Mateusz Bieniek, występujący w zespole ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.

Dominik Senkowski: Nieco ponad miesiąc temu zostaliście ponownie mistrzami świata w siatkówce. Spodziewałeś się tak wielkiego sukcesu, jadąc na turniej do Bułgarii i Włoch?

Mateusz Bieniek: Przed mistrzostwami czułem, że stać nas na medal. Wiem jednak, że mało kto na nas stawiał – zwłaszcza w kontekście wywalczenia złota. Cieszy tym bardziej, że udało nam się wygrać. Drużyna w trakcie turnieju dojrzewała, miała swoje wzloty i upadki. Pod koniec imprezy poczuliśmy się już tak pewnie, że ciężko było nas zatrzymać.

Bartosz Kurek w wywiadzie dla WP Sportowefakty powiedział, że od lat nie było w kadrze aż tak dobrej atmosfery. To był klucz do dobrego wyniku?

- Bartek ma rację. Ten turniej wygrał zespół. Każdy z nas czuł się tak samo ważny. I to bez względu na to, czy grał dużo czy mało. Czuliśmy się potrzebni sobie nawzajem. Nikt się nie obrażał, jeśli musiał posiedzieć dłużej na ławce. Uwierzyliśmy, że wspólnie możemy dokonać czegoś wielkiego.

Mówiłeś, że przydarzyły wam się podczas mistrzostw wzloty i upadki. Po meczach z Argentyną i Francją pojawiło się zwątpienie? Byliście o włos od odpadnięcia z imprezy.

- Nie da się grać wyłącznie dobrze na przestrzeni tak długiego turnieju. Te dwa spotkania nam nie wyszły, ale wiedziałem, że jesteśmy lepsi od Serbów. Dlatego mimo wszystko starałem się zachować spokój.

Po tym pierwszym spotkaniu z Serbią wiele osób sugerowało, że rywale wam się podłożyli. Denerwowały cię takie opinie?

- Śmieszyły. Nawet jak wygrywamy, to nie da się widocznie wszystkich zadowolić. Jeśli ktoś miał wątpliwości, to najlepszą odpowiedź daliśmy w drugim starciu z Serbami, które również wygraliśmy 3:0.

Przyznasz jednak, że wasza metamorfoza po porażkach z Argentyną i Francją była imponująca.

- Tak, ale duży wpływ miał na to powrót Michała Kubiaka. Wiedzieliśmy, że pojedynek z Serbią to nasza ostatnia szansa na uratowanie tych mistrzostw. Mobilizacja była maksymalna.

Który mecz na turniej był najlepszy w waszym wykonaniu?

- Ze Stanami w półfinale. Najtrudniejszy rywal, walka o pewny medal. Wspięliśmy się tamtego dnia na wyżyny swoich możliwości. Nie wiem, czy bylibyśmy w stanie zagrać lepiej. Amerykanie są strasznie trudnym przeciwnikiem. Pokonanie ich to była dla nas duża sprawa. Po tym zwycięstwie byliśmy już pewni, że w finale nie damy szans Brazylijczykom.

Artur Szalpuk zbierał podobno pieniądze na karę, jaką dostałeś po spotkaniu z Iranem [700 euro za brak przejścia po tym meczu przez tzw. strefę mieszaną – przyp. red.]. Zapłaciłeś ją w końcu sam czy koledzy lub związek pomogli?

- O karze dowiedziałem się z mediów. Żadnego pisma w tej sprawie nie dostałem. Z tego co wiem, w rzeczywistości nie było żadnej kary.

Vital Heynen pracuje z wami dopiero od kilku miesięcy, a już osiągnął wielki wynik.

- Tak, choć muszę przyznać, że jest nietypowym trenerem. Ma swój sposób na prowadzenie treningów. Czasami naprawdę ciężko się z nim pracuje. Zawsze ma dużo do powiedzenia, do czego nie łatwo jest się przyzwyczaić. Potrafi otwarcie skrytykować zawodnika, a to nie wszystkim się podoba. To co jednak ważne – jest świetnym szkoleniowcem i psychologiem. Znalazł na nas sposób. Wyniki go bronią, a mi udało się rozwinąć dzięki niemu.

Mecze z Serbią, Włochami i Brazylią to była najlepsza siatkówka w Waszym wykonaniu w ciągu ostatnich czterech lat?

- Myślę, że tak. Wyjątkowo dobrze graliśmy też na Pucharze Świata w 2015 roku, ale teraz jednak jeszcze lepiej. Chcemy utrzymać ten poziom w przyszłości. Wiemy już, że prezentując naszą najwyższą dyspozycję jesteśmy w stanie wygrywać z każdym.

Po mistrzostwach świata zaczęto was porównywać do piłkarzy w zakresie zarobków i medialności. Słusznie czy irytowało cię to?

- Nie zaglądam nikomu do portfela, nie chce by i mi zaglądano. Piłkarze zarabiają duże pieniądze, ale uprawiają bardzo trudny sport, a w dodatku najpopularniejszy na świecie. Stąd ich zarobki są tak wysokie. Mam świadomość, że siatkówka nie jest aż tak popularną dyscypliną. Wierzymy jednak, że po zdobytym przez nas ponownie mistrzostwie świata siatka będzie zyskiwała marketingowo w Polsce. Jako produkt zasługuje ona na większe wsparcie.

Tuż po turnieju ruszył nowy sezon Plusligi. Zdążyłeś odpocząć po mistrzostwach?

- Miałem tydzień wolnego. W porównaniu z innymi chłopakami z drużyny otrzymałem i tak prawie najwięcej czasu na odpoczynek. W tydzień wypoczęła przede wszystkim moja głowa. O mistrzostwie świata trzeba już zapomnieć i skupić się wyłącznie na lidze.

Masz 24 lata. Zamierzasz pójść w ślady Mariusza Wlazłego i występować w polskiej lidze przez kilkanaście lat czy jednak myślisz  o tym, by w przyszłości wyjechać za granicę?

- Gdyby pojawiła się jakaś oferta, to na pewno bym ją rozważył. Chciałbym spróbować swoich sił w innej lidze. Jeśli taka propozycja byłaby dobra dla mnie pod względem sportowym i finansowym, to zdecydowałbym się na nią. Ale tylko w takim wypadku, bo na siłę wyjeżdżać nie będę.

Więcej o:
Copyright © Agora SA