Siatkówka. Dawid Konarski: Nakręciliśmy się porażką z Resovią

- Przegrany mecz z Resovią tuż przed półfinałami pokazał nam, że nie wszystko wiemy. Chcieliśmy sobie coś udowodnić - mówi w rozmowie ze Sport.pl atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, Dawid Konarski. ZAKSA dwukrotnie pokonała Jastrzębski Węgiel 3:0 w półfinale i w finale zagra ze Skrą Bełchatów.

Choć nie wszystko w tym sezonie układało się po myśli ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, to zespół Ferdinando De Giorgiego jest na prostej drodze do zdobycia podwójnej korony - Pucharu i mistrzostwa Polski. W środę, w drugim meczu z Jastrzębskim Węglem, przypieczętował awans do finału, w którym zmierzy się z PGE Skrą Bełchatów. Pierwszy mecz finałowy w środę, rewanż w niedzielę 23 kwietnia.

Jak duża chemia musi być w zespole, by drugi raz z rzędu nie pozostawić żadnych wątpliwości w półfinale i tak pewnie awansować do gry o złoty medal? Nawet w trzecim secie zależało wam na szybkim zwycięstwie.

Dawid Konarski : - Po dwóch decydujących setach mecz teoretycznie się skończył, ponieważ wywalczyliśmy awans, a Jastrzębski Węgiel nie miał już żadnych szans na zmianę sytuacji. W trzeciej partii nastąpiło u nas kilka zmian, a w szeregach rywala doszło do całkowitego przemeblowania. Nie zmienia to faktu, że radość, która w nas była, rozpierała cały zespół. Graliśmy na luzie i każdy z chłopaków, który wchodził na boisko, chciał się pokazać z jak najlepszej strony i szybko zakończyć półfinałowe spotkanie. Bardzo się cieszę, że już kilka dni wcześniej w hali rywala wygraliśmy za trzy punkty, ponieważ to okazało się dla nas cenne i teraz wydaje mi się kluczowe. Wykorzystaliśmy przewagę i zgodnie z planem w środę w dwóch pierwszych setach zakończyliśmy półfinał.

Czy w czasie półfinałów pojawił się moment poza samym początkiem setów drugiego spotkania, w którym faktycznie czuliście duże zagrożenie ze strony rywali?

- Myślę, że nie. W pełnym skupieniu graliśmy naszą siatkówkę, będąc gotowymi na to, że Jastrzębski Węgiel potrafi narzucić swoje tempo, wyjść na boisko zmobilizowany, wyprowadzać ataki i blokować każdego. Wizja straty punktu lub dwóch nas nie przerażała, ponieważ wiedzieliśmy, że konsekwencją i taktyką jesteśmy w stanie wszystko odrobić. Oba spotkania były do siebie podobne - pierwsze sety zaczynaliśmy niemrawo, traciliśmy nawet cztery punkty, ale nie wywołało to w nas paniki i nie byliśmy nerwowi, bo wiedzieliśmy, że jest to niepotrzebne.

Na waszym przykładzie klasę mistrza można poznać właśnie po tym spokoju?

- Na pewno po naszej stronie mieliśmy większe doświadczenie - wielu z naszych zawodników grało już wcześniej w meczach półfinału czy nawet finału mistrzostw Polski. Nie zmienia to faktu, że Jastrzębski Węgiel również miał kilku takich graczy - na przykład Grzegorza Kosoka - jednak w ataku o sile rywali stanowił młody Maciej Muzaj, a przyjmował jeszcze młodszy Jakub Popiwczak. Dla nich była to pierwsza okazja, by rywalizować o takie cele. Mówili, że będą się tym bawić, ale wiem, że tak naprawdę nie było to dla nich łatwe. To jest jednak świetna ekipa i jestem pewny, że w meczu o 3. miejsce zaprezentuje się naprawdę z bardzo dobrej strony.

Jesteście stałym zespołem również w kwestii składu. Mimo tego, że znacie się doskonale, byliście w stanie zachować "świeżość" gry w półfinałach. Jaki mieliście na to sposób?

- Na ten okres trener zalecił nam zejście z obciążeń treningowych, co pomaga nam w walce o medale. Zagraliśmy trzydzieści bardzo długich kolejek rundy zasadniczej i wyczekiwaliśmy z niecierpliwością fazy play-off, ponieważ to ona była dla nas najważniejsza...

Ostatnia porażka z Resovią była w to wkalkulowana?

- Chcieliśmy wygrać to spotkanie, ale na boisku było widać, że nasze głowy znajdowały się poza meczem. Trudno jest o to kogokolwiek winić. Mając świadomość naszego 1. miejsca w tabeli i półfinałów bez sensu było wyciągać pochopne wnioski i zrzucać na kogoś odpowiedzialność. Dostaliśmy w łeb, ale wiedzieliśmy, że nadal potrafimy grać w siatkówkę i tego się trzymaliśmy rozpoczynając półfinał.

W zeszłym sezonie byliście ewenementem, który prawie nie przegrywał i większość zespołów nie miała na was sposobu. Teraz rywale potrafią z wami wygrywać. Ta świadomość drażni, bo nie zawsze jest łatwo, czy wam odpowiada, bo musicie się natrudzić, by wygrywać?

- Nie zapominajmy, że każda porażka czegoś nas uczy. Przegrany mecz z Resovią tuż przed półfinałami pokazał nam, że nie wszystko wiemy, więc z jeszcze większą agresją i siłą weszliśmy w mecze z jastrzębianami. Chcieliśmy sobie coś udowodnić. "Nakręciliśmy" się, co przy wadze spotkań w fazie play-off wyszło nam na dobre. Na razie w tym sezonie PlusLigi przegraliśmy cztery spotkania i mam nadzieję, że nie będzie ich więcej.

Mimo porażki w Lidze Mistrzów ewentualne złoto mistrzostw Polski sprawi, że ten sezon będzie dla was w pełni udany?

- Tak, ponieważ już wiemy, gdzie w Lidze Mistrzów popełniliśmy błąd. To już jest jednak historia, zamknięty rozdział. Jedyne, co nam pozostało, to wygrana w mistrzostwach Polski, a jeżeli uda nam się tego dokonać, to ten sezon na pewno będzie udany.

Czym ZAKSA może zaskoczyć w finale PlusLigi?

- Mam nadzieję, że po prostu dobrą grą w siatkówkę. Jeśli do wszystkiego podejdziemy spokojnie i wykorzystamy nasze możliwości w każdym z siatkarskich elementów, to zdobędziemy wystarczająco dużo punktów, by wygrać złoto.

Więcej o: