Siatkówka. Pierwsze mecze półfinałowe jednostronne. Czy Resovię i Jastrzębski Węgiel stać na remontadę?

W pierwszym meczu półfinałowym mistrzostw Polski Jastrzębski Węgiel poniósł porażkę 0:3 z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, a PGE Skra Bełchatów wygrała z Asseco Resovią Rzeszów. Poziom obu spotkań rozczarował i pozostawił wątpliwości, co do formy przegranych. Czy w kilka dni zmażą złe wrażenie i odmienią losy rywalizacji?

W półfinałach mistrzostw Polski w piłce siatkowej mężczyzn znalazły się zespoły, które przez cały sezon prezentowały najwyższy i najrówniejszy poziom. Choć zwycięzca rundy zasadniczej, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, z czołówką grała "w kratkę", to nie zawodziła w pozostałych spotkaniach. Dużo więcej "wpadek" przydarzało się Skrze Bełchatów czy Asseco Resovii Rzeszów, choć niewielu kwestionowało ich obecność w pierwszej trójce. W ostatniej kolejce do półfinału awansował Jastrzębski Węgiel jako zespół, który w rundzie zasadniczej nie przegrał ani razu 0:3 i zagrał aż 12 tie-breaków.

Po rozstawieniu par półfinałowych można było oczekiwać wyrównanych meczów. W pierwszym z nich Jastrzębski Węgiel mierzył się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, z którą grał do tamtej pory trzykrotnie - dwa mecze kończyły się dopiero w tie-breakach. Rzeszowianie wygrali z zespołem Philippe'a Blain dwa razy w stosunku 3:1. Wydawało się, że do większej niespodzianki może dojść w rywalizacji pierwszej pary. Okazało się, że miały one miejsce w obu spotkaniach, ale nie były takie, jakich się spodziewano.

Cień Jastrzębskiego Węgla w meczu z ZAKSĄ

O ile do tej pory drużyna Marka Lebedewa nazywana była najbardziej walecznym zespołem PlusLigi, to ciężar półfinału okazał się dla niej za duży. Nawet jeśli liczba punktów zdobyta w poszczególnych setach nie ujęła niczego śląskiemu klubowi, to poziom spotkania pozostawił wątpliwości.

Zawiedli przede wszystkim liderzy zespołu - Maciej Muzaj, Salvador Hidalgo Oliva oraz Jason DeRocco. Atakujący na 18 prób skończył tylko 7, Kubańczyk aż 5 razy nie poradził sobie z blokiem, natomiast w dużej mierze przez słabe przyjęcie Kanadyjczyka jastrzębianom uciekła przewaga w pierwszym secie. Bezradny był również sam Mark Lebedew. Jego jedyną dobrą zmianą okazał się Patryk Strzeżek i wydaje się, że to głównie dzięki niemu w trzeciej partii Jastrzębski Węgiel zdobył 19 punktów, a nie mniej. Presja, jaką ZAKSA narzuciła w polu serwisowym (mimo 14 popełnionych błędów!) u rywali uwidoczniła mankament, o którym mówiono od momentu skończenia kariery przez Scotta Touzinsky'ego - brak stabilności defensywy. Zarówno w tym elemencie, jak i w ataku nie było wiele pożytku z Sebastiana Schwarza, któremu przede wszystkim brakowało czujności w obronie. Poza tym zabrakło podstawowego czynnika - charakteru, którym w rundzie zasadniczej jastrzębianie potrafili wygrać mecz mimo tego, że wcześniej w setach przegrywali 0:2.

W walce pod presją ZAKSA poradziła sobie świetnie mimo że wielu kwestionowało jej formę po porażce z Resovią w ostatniej kolejce regularnego sezonu. W przyjęciu spisał się Rafał Buszek, a jeden z lepszych meczów w sezonie zagrał Sam Deroo (19 punktów, prawie 60 procent skuteczności w ataku). Kędzierzynianie byli szybcy, skuteczni i pewni siebie (bez większych problemów odrabiali nawet czteropunktowe straty). - Po nieudanych meczach z Biełogorie Biełgorod i zespołem Andrzeja Kowala ZAKSA bardzo ciężko trenowała, nie zwracając uwagi na nieudane spotkania i skupiając się wyłącznie na półfinałowej rywalizacji. W Jastrzębiu-Zdroju zagrała bardzo dobre zawody, w momencie, gdy gospodarze nie wytrzymali podobnego obciążenia. Szczególnie było to widać po liderach - Muzaju i Olivie - napięcia było za dużo i dlatego tak to wszystko się skończyło - podsumował pierwszy półfinał olimpijczyk z Moskwy, Maciej Jarosz.

Kompromitacja Resovii w Łodzi

25:21, 25:15, 25:13 - tak Skra w niedzielę wygrywała z Resovią. Zdecydowanie to ten mecz można było określić mianem największej niespodzianki półfinałów. To rzeszowianie byli przez wielu wskazywani jako faworyci spotkania (szczególnie po ostatnim meczu z ZAKSĄ), ale bardziej niż zwycięzca dziwił rozmiar porażki zespołu Andrzeja Kowala. O ile jeszcze w pierwszym secie był on w stanie atakiem dorównać bełchatowianom, o tyle w kolejnych dwóch partiach goście łącznie zdobyli tylko 28 punktów. Ponadto stracili prawie cały set w polu serwisowym (20 błędów), podczas gdy ryzykiem zagrywki wiele zyskali ich rywale. Świetne spotkanie zagrał Bartosz Kurek (16 punktów, z czego 4 zdobyte blokiem, 61 procent skuteczności ataku), natomiast po stronie Resovii brakowało lidera (trudno było nim nazwać Marko Ivovica - 11 punktów, 29 procent dokładności przyjęcia).

- Resovia odniosła dotkliwą porażkę i bardzo mnie rozczarowała. Jest to zespół doświadczony, ma dobrych siatkarzy, a zaprezentowali się oni zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Skra zagrała wystarczająco poprawne spotkanie, żeby wygrać z tak dysponowanymi rywalami - skomentował Maciej Jarosz.

Czy któregokolwiek z przegranych stać na remontadę?

Przed Jastrzębskim Węglem i Resovią zadanie niełatwe, choć mimo wszystko przed klubem ze Śląska chyba trudniejsze, ponieważ czeka go mecz w hali rywala. O tym, że rzeszowski zespół nie radzi sobie w rewanżach po dotkliwych porażkach świadczą natomiast wyniki spotkań z Cucine Lube Civitanova w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Jedno jest pewne - obie drużyny nie będą miały miejsca na potknięcie w drugich spotkaniach półfinałowych, ponieważ Skrze i ZAKSIE do awansu potrzeba wygrania tylko dwóch setów.

Czy dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe? Teoretycznie tak. - Mimo tego wyniku wydaje mi się, że w rywalizacji Skry i Resovii wszystko jest jeszcze otwarte. Z drugiej strony w mojej ocenie Jastrzębski Węgiel nie podoła wyzwaniu "remontady". Nie ulega wątpliwości, że mecz w Kędzierzynie-Koźlu będzie inny, ponieważ będzie w nim więcej walki, ale doświadczenie i indywidualności ZAKSY nie pozwolą na odwrócenie losu półfinału - zakończył Maciej Jarosz.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.