Siatkówka. Świderski: Przed własną publicznością powinno być łatwiej

- Wyjdziemy na to spotkanie na pewno bardziej zmotywowani i skoncentrowani. Przede wszystkim przed własną publicznością powinno nam się grać troszeczkę lepiej i łatwiej - mówi Sebastian Świderski, przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle przed rewanżowym meczem finałowym pucharu Cev z Sisleyem Treviso.

Gratuluję zwycięstwa nad drużyną Sisleya Treviso. Początek tego spotkania nie zapowiadał tak wielkich emocji. W piątym secie pana koledzy zaprezentowali techniczną, ładną dla oka siatkówkę. Jak z pana perspektywy wyglądało to spotkanie?

Sebastian Świderski: - Najważniejsze jest to, że po tylu latach udało się pokonać włoski zespół na ich terenie, co więcej w wielkim finale. Zdajemy sobie sprawę, że to jest dopiero pierwszy krok. Nie popadamy w huraoptymizm. Przed nami jeszcze drugie spotkanie rewanżowe u siebie przed własną publicznością. Musimy wyjść jeszcze bardziej skoncentrowani niż w środowym spotkaniu. Wiadomo, Włosi przyjadą do Kędzierzyna jeszcze bardziej zmotywowani i z nożem na gardle. Na pewno będą grali dużo lepiej niż w tym pierwszym spotkaniu.

Znalazł się pan w meczowej dwunastce. Kiedy więc kibice będą mogli zobaczyć pana na boisku?

- Z tym jeszcze daleko. To jest taki etap rehabilitacji. Taka rehabilitacja mentalna mająca na celu wprowadzenie mnie do tej meczowej dwunastki. Także to był pierwszy etap, pierwszy krok. Natomiast nie jest wcale powiedziane, że w sobotę również będę w dwunastce. Patryk Czarnowski może będzie już w stanie wystąpić. Będzie na pewno bardziej przydatny jako zawodnik niż ja. Z tym moim powrotem trzeba jeszcze troszeczkę poczekać.

Tak ciężkim kontuzjom po powrocie na boisko może towarzyszyć pewna blokada psychiczna. Czy nie obawiał się pan tego po ostatniej kontuzji?

- Zawsze są jakieś obawy. Natomiast trzeba dobrze podejść do tego psychicznie, mentalnie. Trzeba pracować nad sobą. Ja dodatkowo miałem tą nieprzyjemność, ponieważ to już moja druga tak poważna kontuzja. Wiedziałem na czym będę stał i jak to należy do tego podejść. Było mi troszeczkę łatwiej. Natomiast tak naprawdę jeszcze nie wiem jak to będzie, jeżeli będę miał okazję wystąpić na boisku w jakimkolwiek spotkaniu. Dlatego zobaczymy czy jakieś obawy będą. Na tą chwilę takowych nie ma.

Teraz przed ZAKSĄ drugie, rewanżowe spotkanie z Sisleyem Treviso we własnej hali. Zwycięstwo odniesione we Włoszech to solidna zaliczka przed meczem w Kędzierzynie. Jak musi zagrać ZAKSA w tym spotkaniu by wzniósł pan wraz z kolegami puchar w górę?

- Tak jak powiedziałem wcześniej musimy zagrać jeszcze lepiej niż w spotkaniu w Treviso. Włosi przyjadą z nożem na gardle. Nie będzie to łatwe spotkanie. Dodatkowo tutaj już nie ma wyjścia. Trzeba to spotkanie wygrać, a jeśli nie to złotego seta, ponieważ powtórki już nie będzie. Wyjdziemy na to spotkanie na pewno bardziej zmotywowani i skoncentrowani. Przede wszystkim przed własną publicznością powinno nam się grać troszeczkę lepiej i łatwiej.

Już dużymi krokami zbliża się okres reprezentacyjny. Jak pan uważa, jaki będzie nadchodzący sezon dla naszej reprezentacji?

- Na temat reprezentacji na razie nie myślę. Jest to dla mnie melodia przyszłości. Na razie chcę wrócić do grania. Tu mam troszeczkę większy problem niż to jak będzie wyglądała reprezentacja, ponieważ nie wiem czy w ogóle wrócę do sportu. Jeśli wrócę to wtedy będę myślał o kadrze. Trzeba zacząć od tego kogo trener będzie w tej kadrze widział. To pytanie bardziej skierowane do niego niż do mnie.

Na ławce trenerskiej pojawił się włoski szkoleniowiec - Andrea Anastasi. Czy uważa pan, że to dobry trener dla polskiej reprezentacji?

- Nie znam tego trenera osobiście ani pośrednio. Nigdy nie miałem z nim przyjemności współpracować więc trudno mi cokolwiek powiedzieć. Wyniki go ocenią, a na takie trzeba troszeczkę poczekać.

Więcej w serwisie Siatka.org

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.