Siatkarscy sędziowie nie chcą latać tanimi liniami

Rywalizacja w europejskich rozgrywkach to splendor, wyróżnienie dla sponsorów, ale i olbrzymie koszty, które zaczynają irytować siatkarskie kluby. Tauron MKS Dąbrowa Górnicza też ma już dosyć sędziów, którzy nie chcą podróżować tanimi liniami lotniczymi, a hotelowe pokoje zajmują najchętniej dwa dni przed meczem.

Zagłębiowski zespół rozpoczyna w środę rywalizację w siatkarskim Pucharze CEV od wyjazdowej potyczki z czeską drużyną Kralovo Pole Brno. - Zawsze uważałem, że możliwość pokazania się w Europie to wyróżnienie i powód do dumy. Powoli jednak zmieniam zdanie... - zawiesza głos Robert Karlik, prezes drużyny z Dąbrowy Górniczej.

MKS rywalizuje w europejskich pucharach drugi raz z rzędu. Rok temu MKS grał w elitarnej Lidze Mistrzów, teraz wywalczył przepustkę do niższego rangą Pucharu CEV. - To worek bez dna. Koszty znacznie przewyższają zyski - mówi działacz.

- Na przykład taka "przyjemność" jak wyjazd polskiej drużyny na mecz do Baku to wydatek około 60 tysięcy złotych. Spore koszty pochłania też obsługa sędziowska. Już pomijam fakt, że na mecze w Polsce wysyła się arbitrów spod Kamczatki. Sędziowie nie chcą latać tanimi liniami lotniczymi. Zdarza się, że hotel trzeba dla nich zarezerwować już dwa dni przed meczem, a poza tym zapewnić ciekawy program pobytu. Co dostajemy w zamian? W Lidze Mistrzów po wyjściu z grupy zwrócono nam bodaj cztery tysiące euro wpisowego. Dostaliśmy też dodatkowo kilka tysięcy euro z tytułu transmisji telewizyjnych - przypomina Karlik.

Środowego spotkania w Brnie próżno szukać w ramówkach polskich telewizji. - Z moich informacji wynika, że z meczów w Pucharze CEV nie będzie żadnych transmisji i żadnych zysków. Ładujemy pieniądze w promocję produktu, a śmietankę spijają inni - denerwuje się Karlik.

Polscy działacze wskazują przede wszystkim na Europejską Konfederację Piłki Siatkowej. O problemie pierwszy głośno powiedział prezes AZS-u Częstochowa Konrad Pakosz, który zaproponował nawet bojkot europejskich rozgrywek. - Najpierw zaproponowałbym rzeczową rozmowę. Może ktoś się zreflektuje i zacznie nas traktować poważnie? - zastanawia się Karlik.

Co ciekawe, sportowe ambicje MKS-u sięgają nawet finału Pucharu CEV. - W regulaminie rozgrywek można przeczytać, że jeżeli żadna z czterech najlepszych drużyn nie zdecyduje się na organizację Final Four, to wszyscy zapłacą po kilka tysięcy euro kary! Czy tak się powinno zachęcać kluby do podjęcia takiego wyzwania? Jeżeli zespół będzie wygrywał, to nie wykluczam, że zainteresujemy się tym turniejem. Wcześniej jednak musimy dokładnie oszacować koszty - mówi Karlik.

Siatkarki MKS-u na szczęście nie zawracają sobie głowy rozterkami działaczy. - Rok temu, w Lidze Mistrzów, dostawałyśmy baty. Po takiej szkole chcemy wreszcie wygrywać - zapowiada Krystyna Strasz, libero zagłębiowskiej drużyny.

Ivana Plchotova, czeska środkowa drużyny z Dąbrowy Górniczej, zapewnia, że zespołu z Brna nie ma co się obawiać. - To młoda drużyna bez znanych zawodniczek. Hala w Brnie jest duża, przestronna, więc to także nie będzie atut naszego przeciwnika - podkreśla. Początek środowego meczu o godzinie 18.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.