Igor Prielożny, trener Jastrzębskiego Węgla: Mogło być lepiej. Także w tym meczu z Częstochową. Popełniliśmy zbyt dużo błędów, ale mieliśmy od przeciwnika o jeden dzień mniej na regenerację. To mogło spowodować, że zespół nie umiał się odpowiednio skoncentrować. Było to już widać od pierwszego seta, kiedy nie byliśmy w stanie skończyć łatwych sytuacji. Ale to normalne dla zespołu, który nie jest jeszcze na poziomie, jakiego byśmy oczekiwali.
- Może wynika to z faktu, że nie mamy na boisku prawdziwego lidera, który w trudnych sytuacjach, krzyknąłby: "Teraz ja dostaję trzy piłki i dam sobie z tym radę". U nas to trochę działa bardziej na zasadzie: "Spróbujemy. Jak się uda, to dobrze, a jak nie, to niech próbuje ktoś inny". W statystykach nie ma się do czego przyczepić. No, może jedynie do błędów własnych, bo jeśli jeden zawodnik popełnia ich w ataku siedem, a drugi osiem, to jest to sporo.
- To te lepsze transfery ze wszystkich dokonanych w polskiej lidze.
- W dogrywaniu wysokich piłek, tzw. piłek punktowych. Jest to po części kwestia zgrania zespołu, a po części indywidualnych umiejętności graczy. Raz potrafimy zagrać takie piłki w sposób genialny, innym razem bardzo słabo. Tę różnicę trzeba zniwelować.
- Coś niezdrowego jest w tym, że dwie podobne sytuacje są różnie oceniane. Poprzednik Castellaniego miał podobną sytuację i nic się nie stało [kadra Raula Lozano zajęła 11. miejsce w ME w 2007 roku - przyp. red.], a w przypadku Castellaniego był bardzo duży nacisk na zmianę. Jeśli brać pod uwagę koncepcję prowadzenia kadry, jest to zdecydowanie krok do tyłu. Dziwne jest też dzielenie trenerów na obcokrajowców i Polaków. Ja dzielę szkoleniowców na dobrych oraz tych, którzy nie mają tyle szczęścia. I nie wierzę w to, że nowym trenerem reprezentacji będzie Polak.