O rzucających się w oczy pustych miejscach na trybunach podczas meczów mistrzostw świata siatkarzy na Filipinach, pisałam na Sport.pl już kilkukrotnie. O powodach również. Przy okazji rozmów odbytych przed środowym ćwierćfinałem Polska - Turcja usłyszałam o kolejnym. A stojąc wtedy w okolicy kas biletowych, łatwo było dostrzec też paradoks związany z tą imprezą. Bo nawet ci, którzy kupili już wcześniej wejściówki online, też nie zawsze byli w stanie dotrzeć na trybuny o czasie.
Przypomnijmy - zaczęło się już na meczu otwarcia. Choć przed spotkaniem ogłoszono, że wszystkie wejściówki wyprzedano, to podczas rywalizacji Filipiny - Tunezja na trybunach było sporo wolnych miejsc. Zastanawiałam się nad przyczynami, z ust moich rozmówców padały różne tezy, ale potem okazało się, że tamte ponad 5 tysięcy pustych miejsc to nie był wcale problem. Bo 9 245 widzów, które wtedy pojawiło się na meczu, to i tak wciąż druga najlepsza frekwencja tego turnieju. Więcej - 14 240 - było jedynie na trzecim spotkaniu gospodarzy, gdy sensacyjnie walczyli z Iranem o awans do fazy pucharowej.
Na pozostałych meczach tego turnieju było znacznie mniej osób, a nieraz trybuny były wręcz opustoszałe. Takie widoki zdarzały się też w przeszłości na imprezach siatkarskich w innych krajach, ale tu zaskakiwały bardziej, bo przed turniejem sporo mówiono o coraz większej popularności tego sportu na Filipinach. Okazało się jednak, że zaproponowane przez organizatorów ceny były zdecydowanie za wysokie dla tutejszych fanów. A skromna widownia tym bardziej rzucała się w oczy, że na turniejowe obiekty wyznaczono dwie hale o sporej pojemności.
Pierwszą obniżkę cen biletów - o 30 procent - wprowadzono jeszcze w trakcie fazy grupowej. Trudno ocenić, w jakim dokładnie stopniu wpłynęło to na liczbę widzów na trybunach, bo wciąż zdarzały się mecze z ich garstką. A że do fazy pucharowej nie awansowali ani uwielbiani na Filipinach Japończycy, ani gospodarze, to pojawiły się dodatkowe obawy o frekwencję i w tej fazie zmagań.
Dlatego też po pierwszym dniu walki w 1/8 finału ogłoszono kolejny plan mający na celu zachęcić kibiców do kupna wejściówek - obniżka o 50 procent i darmowe bilety dla studentów na górne trybuny. Początkowo była mowa o meczach, których stawką będzie awans do ćwierćfinału i półfinału, ale szybko dołożono też spotkania w strefie medalowej.
- Ilu studentów może skorzystać z tej szansy przy jednym meczu? - pytam w kasie biletowej. Odpowiedź: na razie dostępnych miejsc jest tak dużo, że nie wprowadzono żadnego limitu.
Od filipińskich kibiców słyszałam, że już wcześniej stosowano także inne techniki mające poprawić obraz sytuacji - osoby z tańszymi biletami w górnych sektorach mogły przenieść się do niższych, z lepszym widokiem na parkiet. W środę rano z kolei jeden z fanów siatkówki z Manili przekazał mi informację o kolejnej ofercie - tym razem do zgarnięcia miało być 200 darmowych wejściówek na środowe spotkania, jeśli pojawiło się na miejscu dwie godziny przed jego rozpoczęciem. W kasie biletowej i wśród pracowników biura prasowego nikt o tym nie słyszał. Kilkoro fanów również, choć oni nie wykluczali, że może chodzić o akcję promocyjną jednego ze sponsorów turnieju.
Kilkoro ze spotkanych przeze mnie kibiców z Polski żałowało, że pośpieszyło się z zakupem biletów i nabyli je online z wyprzedzeniem. Nie oni jedyni. Mieszkający na Filipinach Andrzej zrobił to już trzy miesiące temu, bojąc się, że bliżej rozpoczęcia turnieju wejściówek po prostu zabraknie.
- Obserwując teraz sytuację, nie zdziwię się, jeśli przed finałem będą wręczać je wszystkim chętnym za darmo - zaznacza z ironicznym uśmiechem w rozmowie ze Sport.pl.
I dodaje, że problemem wpływającym na frekwencję nie jest jedynie fakt, że Filipińczycy zdecydowanie chętniej wybraliby się na mecz uwielbianej przez nich koszykówki, a pierwotnie ustalone ceny za bilety na te MŚ siatkarzy były po prostu zbyt wysokie dla miejscowych.
- Turniej rozgrywany jest w trakcie pory deszczowej. Filipińczycy generalnie znacznie mniej chętnie się wtedy przemieszczają. Nie sądzę, by osoby z innych części kraju wybrały się teraz w podróż do Manili na siatkówkę. A już zwłaszcza z rejonów, które ucierpiały ostatnio w wyniku intensywnych opadów - wskazuje Polak.
Mogłoby się wydawać, że im późniejsza faza turnieju, tym większe zainteresowanie, ale ostatnie mecze siatkarskich MŚ nie potwierdzają prawdziwości tej reguły. Wystarczy spojrzeć na spotkania Biało-Czerwonych - to 1/8 finału z Kanadą obejrzało na żywo 5 306 widzów (najlepsza frekwencja w tej fazie zmagań), a ćwierćfinał z Turcją - już po wprowadzeniu większej obniżki i darmowych biletów dla studentów - 4 267.
Paradoks tych MŚ polega na tym, że nawet kiedy są chętni na nabycie biletów, to i tak mają nieraz spore problemy, by dotrzeć na swoje miejsce przed początkiem meczu. Wpływ na to, przynajmniej częściowo, ma przyjęty system sprzedaży. Zakup wejściówki online nie oznacza bowiem uniknięcia stania w kolejce. Dostaje się wtedy bowiem voucher, który i tak w owej kasie trzeba wymienić na finalny bilet. W środę w drodze na bardzo atrakcyjnie zapowiadający się ćwierćfinał Włochy - Belgia (2 906 widzów) mijałam dwa punkty z kasami przy Mall of Asia Arena, w której rozgrywana jest faza pucharowa MŚ. W gronie czekających była nieco sfrustrowana już trzyosobowa grupa z Belgii.
- Stoimy w tej kolejce już 45 minut, a wciąż jesteśmy daleko od kas. A przecież zapłaciliśmy już za te bilety - irytował się mężczyzna w średnim wieku.
Ta grupka nie była wyjątkiem. Wśród polskich kibiców również nie brakowało narzekających na zbyt długi czas oczekiwania na załatwienie formalności przy kasach. Pomysł z koniecznością wymiany voucherów na bilety wydaje się więc - przynajmniej z punktu widzenia widzów i płynności całego procesu obsługi - nietrafiony.
Słyszałam też o przypadkach rezygnacji z kupna biletów przez miejscowych, bo kolejka była tak długa, że byli przekonani, iż z tego powodu stracą sporą cześć spotkania. Chwilę wcześniej mijałam drugi punkt z kasami, który wydzielono, aby darmowe wejściówki odbierali tam wspomniani wcześniej filipińscy studenci. Regularnie pojawiały się nowe osoby, ale trudno tu w ogóle mówić o kolejce, bo czekało się tu co najwyżej minutę lub dwie.
Może więc w pierwszej kolejności organizatorzy powinni pomyśleć o lepszym zorganizowaniu ruchu przy kasach. By nie zniechęcić mocniej tych, którzy już dotarli z chęcią zakupu biletu. Albo nawet już go właściwie mają. Zostały trzy dni meczowe turnieju, a w niedzielę pójdę sprawdzić, czy sprawdzi się przepowiednia dotycząca rozdawania za darmo biletów wszystkim chętnym.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!