• Link został skopiowany
Analiza

Mecz już się skończył, gdy kibice tak potraktowali Kurka. 383 dni i koniec

Agnieszka Niedziałek
Jeszcze podczas oficjalnego rozpoczęcia Memoriału Wagnera kibice odśpiewali Bartoszowi Kurkowi "Sto lat", a ten szybko podczas meczu z Serbami pokazał, że mimo 37 lat na karku wciąż jest reprezentacji Polski niezbędny. To wygrane gładko 3:0 spotkanie towarzyskie miało dla utytułowanego siatkarza też szczególne znaczenie z innego powodu. Czekał na nie aż 383 dni.
B. Kurek
własne

Trener Nikola Grbić uprzedzał w czwartek, by nie spodziewać się po reprezentacji Polski w Memoriale Wagnera efektownej gry, a raczej ciężkich nóg. Ale jego siatkarze trochę zaprzeczyli jego słowom i bez najmniejszych problemów uporali się z Serbami. Choć uczciwie też trzeba powiedzieć, że ekipa z Bałkanów nie po raz pierwszy w tym sezonie okazała się dla przeciwnika łatwą przeprawą.

Zobacz wideo Polscy siatkarze wrócili do kraju po zwycięstwie w Lidze Narodów!

Kłopoty za kłopotami. Tak trudnego roku Kurek jeszcze nie miał

Niektórzy skreślali w przeszłości Kurka już nieraz, ale on ciągle jest w reprezentacji Polski. W piątek przypomniał ponowie, dlaczego - przynajmniej w najbliższej przyszłości - ten stan nie powinien ulec zmianie.

Kapitan Biało-Czerwonych nie ma za sobą łatwego roku - w sezonie klubowym sporo pauzował z powodu kontuzji. Już w pierwszym meczu w barwach Zaksy Kędzierzyn-Koźle doznał pechowego urazu oka, który wykluczył go na dłuższy czas, a potem miał m.in. problemy z plecami. Kłopoty nie opuszczały go też od początku sezonu kadrowego. Gdy wydawało się już, że wreszcie wróci, to wróciły - niestety - problemy ze zdrowiem. I dlatego właśnie dopiero teraz rozegrał w niej pierwszy w tym roku mecz. Czyli aż 383 dni od ostatniego występu, którym był finał igrzysk w Paryżu.

Regularnie w ostatnich miesiącach powracało pytanie, czy MVP mistrzostw świata 2018 zdąży przygotować się na tegoroczną edycję. Grbić powtarzał, że o formę sportową tak doskonałego i doświadczonego gracza się nie obawia, jeśli tylko będzie mu dopisywało zdrowie. 37-latek meczem z Serbią szybko to potwierdził.

Na początku dwóch pierwszych setów potrzebował chwili, by wyregulować celownik i posyłał piłki na aut. Warto pamiętać, że to jego pierwszy mecz z Marcinem Komendą, który w tym sezonie jest pierwszym rozgrywającym kadry. A trenują ze sobą od zaledwie kilku tygodni. Szybko jednak złapali wspólny język na parkiecie i potem już 37-latek przeważnie brylował na skrzydle. Efekt końcowy - 17 (najwięcej w drużynie) punktów, 67 procent skuteczności ataku, trzy asy i dwa punktowe bloki.

Podwójne "Sto lat" i najlepszy prezent. Kurek wysłał sygnał

Widać było, jak bardzo temu doświadczonemu siatkarzowi zależało na tym występie. Mimo towarzyskiego charakteru. Po zepsutej akcji spuszczał głowę zawiedziony, a gdy zdobywał potem kolejne punkty, to mocno zaciskał pięść i krzyczał. Koledzy też dobrze wiedzieli, jak ważny był to dla niego mecz i po kolejnych udanych akcjach ściskali go mocno, a na twarzy Kurka pojawiał się wtedy szeroki uśmiech.

Po jednym z asów serwisowych w drugim secie kibice zaczęli skandować nazwisko kapitana Biało-Czerwonych. Ten odpowiedział wtedy najlepiej, jak się dało, czyli kolejną skuteczną zagrywką. W ostatniej akcji meczu zaś dorzucił - nietypowo jak na atakującego - rozegranie i obronę. Rozegrał niemal całe spotkanie - schodził jedynie na chwilę w każdym z setów w ramach podwójnej zmiany.

Jak się łatwo domyślić, kolejne "Sto lat" komplet publiczności w Tauron Arenie Kraków odśpiewał Kurkowi tuż po meczu. Wtedy też dostał od organizatorów upominek i mały tort. Ale najlepszy prezent tego dnia sprawił sobie sam.

Pod nieobecność Kurka bardzo dobre noty zbierał Kewin Sasak. Rozgrywający debiutancki sezon w kadrze siatkarz spisywał się na tyle dobrze, że zostawił w tyle innych atakujących i gdy już stało się jasne, że poleci z drużyną na wrześniowe mistrzostwa, to potem zaczęto się zastanawiać, czy podczas najważniejszej imprezy sezonu znajdzie się w podstawowym składzie. 

- Jeszcze nie. Mam na razie pewien pomysł - mówił w czwartek Grbić, gdy pytano go o to, czy ma już w głowie skład wyjściowej szóstki na MŚ. Wydaje się, że to właśnie obsady pozycji ataku mogą dotyczyć głównie wątpliwości szkoleniowca. Choć sam Kurek jeszcze w trakcie sezonu klubowego zapewniał, że nie ma dla niego znaczenia, czy będzie w kadrze podstawowym graczem, czy rezerwowym, to po piątkowym spotkaniu wiadomo, że podjął rękawicę i nie odda łatwo miejsca, które od lat do niego należało.

Z oczywistych względów mecze z Serbami od trzech lat mają dla Polaków dodatkowe znacznie. Grbić nieraz z uśmiechem opowiadał, że rodacy szczególnie mobilizują się na spotkania przeciwko jego drużynie. Tym razem jednak nie miało to żadnego przełożenia na wynik, bo wyraźnie brakowało im sportowych argumentów. Nie po raz pierwszy w tym bardzo trudnym jak na razie dla nich sezonie. Za kadencji Grbicia Biało-Czerwoni zmierzyli się z ekipą z Bałkanów szósty raz i mają bilans 5-1.

W sobotę Polacy zmierzą się z Brazylijczykami, którzy w piątek przegrali z Argentyńczykami 0:3.

Agnieszka Niedziałek

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: