Tuż przed rozpoczęciem spotkania w Rzeszowie podczas grupowego zdjęcia wszystkie siatkarki Carraro Imoco Conegliano z uśmiechem wskazały palcem na Martynę Łukasik. Polka, która dołączyła do tej ogromnie utytułowanej drużyny przed tym sezonem, dzień wcześniej świętowała urodziny. W środowy wieczór 25-letniej przyjmującej nie było zbytnio do śmiechu, ale jej koleżanki zrobiły swoje. Włoski walec, który na chwilę nieco zwolnił, jedzie dalej. A zawodniczką Developresu pozostaje radość z uniknięcia losu wielu innych rywali włoskiego giganta.
Do meczów Developresu z Imoco w fazie grupowej LM kibice zdążyli się już przyzwyczaić - to trzecia edycja z rzędu, w której spotykają się na tym etapie. Zespołowi z Podkarpacia dotychczas zwykle udawało się urwać wielkiemu faworytowi seta (w trzech przypadkach na cztery). W środowy wieczór podtrzymał tę tradycję i pozostawił po sobie wrażenie drużyny, która nie przestraszyła się naszpikowanego gwiazdami przeciwnika. Choć może żałować też kilku niewykorzystanych szans.
W szeregach rzeszowianek latem doszło do sporych zmian w składzie - dołączyły do niego m.in. aż trzy zawodniczki występujące wcześniej w mistrzu Polski Chemiku Police, któremu z powodu wielkich kłopotów finansowych w oczy zajrzało widmo upadku. Dotychczas sezon srebrnym medalistkom Tauron Ligi układał się niemal idealnie - pierwszą porażkę zanotował w ostatnią sobotę, ulegając liderowi ŁKS-owi Commercecon Łódź 1:3.
Tylko ta seria blednie przy dokonaniach Imoco, które po raz ostatni przegrało ponad pół roku temu. W poprzednim sezonie klub ten zdobył wszystko, co było do zdobycia, na czele z LM.
- To jest bez wątpienia najlepszy zespół na świecie. (...) Jeśli chodzi o same nazwiska, to rzeczywiście ciężko tam znaleźć kogoś, o kim można by powiedzieć, że jest słabym punktem tej drużyny - mówił przed środowym meczem statystyk rzeszowskiej ekipy Mateusz Janik, cytowany na stronie Polskiej Ligi Siatkówki.
Wystarczy też spojrzeć na listę dokonań założonego zaledwie 12 lat temu klubu. Dwa triumfy w LM, trzykrotny występ w finale rywalizacji o miano najlepszego klubu w Europie i wielka dominacja w Italii (od sezonu 2017/18 stale jest mistrzem kraju, z wyłączeniem pandemicznego sezonu, którego nie dokończono).
Że Imoco wygrywa mecz za meczem, to już wszyscy się przyzwyczaili. Mowa w końcu o drużynie, która od 15 grudnia 2019 roku do 28 listopada 2021 r. wygrała 76 spotkań z rzędu, ustanawiając klubowy rekord w siatkówce. Wrażenie jednak wciąż robi rozmach - w ostatniej kolejce Serie A Imoco pokonało wicelidera Vero Volley Milano 3:0, a maksymalnie ekipie trenera reprezentacji Polski Stefano Lavariniego oddało w secie 20 punktów i zrobiło to tylko raz. Ostatni set był już deklasacją - klub z Conegliano stracił zaledwie 15 "oczek".
Już wcześniej związana z klubem od 2017 roku Wołosz i koleżanki siały postrach, a latem dołączyła jeszcze do nich m.in. Gabi, która regularnie zgarnia nagrody indywidualne na największych imprezach. Trener Daniele Santarelli na początku w środę jednak ją oszczędzał i dał szansę Łukasik. Tyle że Polka w pierwszej partii skończyła zaledwie dwa z 11 ataków i przy stanie 19:16 dla Developresu szkoleniowiec wprowadził Brazylijkę.
Dało to spodziewany efekt - będąca wcześniej głównym motorem ekipy gości w ataku rewelacyjna Szwedka Isabelle Haak zyskała większe wsparcie. W bloku zaś swoje dołożyła m.in. Wołosz. Rozgrywająca, która po igrzyskach w Paryżu zakończyła reprezentacyjną karierę, zdobyła w ten sposób wówczas dwa punkty.
Rzeszowianki wcześniej w tej partii dwoiły się i troiły w obronie, do tego stawiały na sprytne obijanie rąk rywalek i dawało to efekt. Dzięki waleczności obroniły też pięć piłek setowych, ale na koniec przyjezdne zatrzymały Monikę Fedusio.
Santarelli w drugiej odsłonie, mimo słabego startu, znów postawił na Łukasik. Tym razem przez dłuższy czas to włoska ekipa wydawała się kontrolować sytuację, ale potem w jej szeregach zrobiło się nerwowo, bo nagle z prowadzenia 18:13 zostało już tylko jednopunktowe (18:17). Wtedy znów pojawiła się na parkiecie Gabi i dała drużynie spokój.
Najlepsza przyjmująca igrzysk w Paryżu potem już nie opuszczała parkietu, choć trzeci set padł łupem rzeszowianek. Trudno mieć jednak tu większe zastrzeżenia do Brazylijki, w pierś powinna uderzyć się za to druga przyjmująca drużyny z Włoch - Chinka Ting Zhu. Asami popisywały się wtedy po drugiej stronie siatki Agnieszka Korneluk i Marrit Jasper, a kontrę na wagę wygrania tej partii skończyła Fedusio. Radość z przedłużenia meczu nie trwała jednać wśród zawodniczek Developresu długo - czwarty set był bardzo jednostronny.
Przed tym meczem wśród kibiców siatkarek z Podkarpacia zrobiono sondę dotyczącą wskazania zwycięzcy. Fani wykazali się wielkim optymizmem - 11 na 15 stwierdziło, że wygra dopingowany przez nich zespół. To tym odważniejsze podejście, że we wtorek czwarta w Serie A Novara rozbiła w meczu Pucharu CEV ŁKS - w setach było do 17,15 i 21. To też sprawiło, że tym bardziej Developresowi nie dawano większych szans w pojedynku z Imoco. Rzeszowianki uniknęły losu łodzianek i z tego na pewno mogą być zadowolone. Choć może im też pojawić się w głowie pytanie, czy gdyby skończyły piłkę na 18:13 w pierwszej partii i wygrały tę odsłonę, to po raz pierwszy w historii po pojedynku z tym włoskim gigantem mogłyby się cieszyć zdobyczą większą niż set. Kolejną szansę będą miały 22 stycznia w Conegliano.