Bartosz Kurek miał bardzo pechowy debiut w PlusLidze w barwach Zaksy Kędzierzyn-Koźle. "Po mocnym ataku przyjmującego Projektu Warszawa Artura Szalpuka piłka odbiła się od parkietu, następnie od nogi libero Zaksy Erika Shojiego i trafiła Kurka w oko. Atakujący padł na kolana i złapał się za twarz. Gdy po chwili podniósł się, to od razu zasygnalizował, że potrzebuje zmiany. Następnie udał się do szatni razem z fizjoterapeutą, który po chwili wrócił sam" - pisała Agnieszka Niedziałek ze Sport.pl.
Na początku tego tygodnia gruchnęła wieść, że 36-latek wraca do treningów z zespołem. Najwidoczniej prezentował się na tyle dobrze, że trener Andrea Giani nie miał obaw przed wystawieniem go do gry po 56 dniach przerwy. I to na domowy mecz z Jastrzębskim Węglem, mistrzem Polski.
Atakujący pojawił się na parkiecie pod koniec pierwszej partii, przy drugiej piłce setowej dla jastrzębian. Ale nie był w stanie znacząco wpłynąć na przebieg wydarzeń, gdyż ostatecznie jego drużyna przegrała 22:25. Za to wyróżnił się później.
W drugim secie role się odwróciły i to ZAKSA wygrała 25:22. A ciut bardziej zacięta była trzecia partia, zakończona wynikiem 25:23 dla gospodarzy (którzy wcześnie roztrwonili prowadzenie 9:3 na 10:11). Jeden z ostatnich punktów zdobył Kurek, który w czwartym, dość jednostronnym secie, mocnym atakiem ustalił końcowy wynik. W całym meczu 36-latek zdobył 3 pkt (wszystkie atakiem). - Na krótko wchodził, ale każde wejście udane - podsumowali komentatorzy Polsatu Sport.
Po tym spotkaniu kędzierzynianie mają 23 pkt i zajmują czwarte miejsce w tabeli, natomiast jastrzębianie z 28 pkt pozostają liderami. W najbliższej serii gier ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zmierzy się z Wartą Zawiercie, a Jastrzębski Węgiel z MKS-em Będzin (oba mecze 16 listopada).