Gdy atak lidera Jastrzębskiego Węgla Tomasza Fornala przy stanie 16:15 dla Aluronu CMC Warty w tie-breaku meczu o Superpuchar Polski został zatrzymany, to rezerwowi ekipy z Zawiercia ruszyli już w euforii, by na parkiecie świętować z kolegami. Ale przedwcześnie - tamten blok był autowy. Ale kilka minut później mogli już rozpocząć celebrację historycznego triumfu - również po bloku na Fornalu.
To już powoli tradycja, że pojedynek o Superpuchar Polski siatkarzy jest zaciętym i długim widowiskiem - po raz trzeci z rzędu zakończył się tie-breakiem. O ile zawiercianie debiutowali w spotkaniu o taką stawkę, to jastrzębian można uznać za stałych bywalców - są w jego obsadzie stale od 2021 roku. Triumfowali dotychczas dwukrotnie - w 2021 i 2022 roku, a o poprzedniej edycji chcieliby zapewne zapomnieć - prowadzili z Zaksą Kędzierzyn-Koźle 2:0 w setach i 19:13 w trzecim, by przegrać ostatecznie 2:3. Teraz nie wypracowali aż tak dużej przewagi, ale mieli swoje szanse, więc znów zeszli z parkietu zapewne mocno rozczarowani.
Jastrzębianie i Aluron to bezsprzecznie najlepsze drużyny w kraju poprzedniego sezonu - podzieliły się dwoma najcenniejszymi trofeami. Zawiercianie byli górą w rywalizacji o Puchar Polski, a jastrzębianie odbili sobie marcową porażkę pod koniec kwietnia, w finale zmagań o mistrzostwo Polski.
Mecz o Superpuchar Polski rozgrywany jest na początku sezonu, a przez to nie wzbudza jeszcze aż tak wielkich emocji. Zespoły dopiero się docierają w nowych składach i szlifują formę, ale to pierwsza okazja dla kibiców do obejrzenia meczu o "coś". A że pojedynek odbywał się w katowickim Spodku, to kibice obu ekip nie mieli zbytnio problemu z dojazdem. Kompletu publiczności w będącej mekką polskiej siatkówki hali co prawda nie było, ale zajętych było niemal 10 tysięcy miejsc.
Mowa też o hali, w której 10 lat temu Polacy wywalczyli pierwsze od 40 lat, a drugie w historii mistrzostwo świata. Jako kapitan okolicznościowy puchar wznosił wówczas Michał Winiarski, dziś trener Aluronu. W środę zgarnął tam drugie trofeum w karierze trenerskiej. W czasie tego meczu nawet wziął udział w jednej akcji - w pierwszym secie podbił piłkę, do której rzucał się ofiarnie interweniujący libero Luke Perry. Potem jednak już jego zawodnicy na tyle podnieśli poziom gry, że słynny "Winiar" przez dłuższy czas mógł się tylko przyglądać ich poczynaniom. Choć nerwów w tie-breaku na pewno najadł się sporo.
A odnośnie wspomnianych już zmian w składach dokonanych latem, to w obu ekipach dotyczyły one kilku podstawowych zawodników, z czego jedna odbyła się z udziałem obu tych klubów. Po sześciu latach występów w Jastrzębskim Węglu Jurij Gładyr przeniósł się do ekipy z Zawiercia. 40-letni środkowy jest teraz tym ważniejszy dla zespołu Winiarskiego, że będący jedną z największych gwiazd zespołu Mateusz Bieniek jeszcze jakiś czas będzie oglądał poczynania kolegów jedynie zza band. Podpora reprezentacji Polski bowiem wciąż przechodzi rehabilitację po kontuzji stopy doznanej w ćwierćfinale igrzysk w Paryżu.
Do zespołu Marcelo Mendeza dołączyli zaś m.in. atakujący Łukasz Kaczmarek, który ostatnie sześć lat bronił barw Zaksy Kędzierzyn-Koźle oraz francuski przyjmujący Timothee Carle. W środę jednak obaj byli w cieniu występujących po drugiej stronie siatki Karola Butryna i Amerykanina Aarona Russella, którego pozyskanie było jednym z hitów transferowych tego lata. Gdy do tego dołożyć dobrą grę reszty drużyny, to zawiercianie przypominali ekipę, która wiosną sięgnęła po PP.
Nie od początku meczu jednak było w niej tak optymistycznie. W pierwszym secie wicemistrzowie Polski cały czas gonili - ale kiedy tylko się zbliżali do rywali, to ci odskakiwali (9:4, 19:15). Przyjmującemu Bartoszowi Kwolkowi po nieudanych akcjach pozostawało wtedy tylko delikatne uderzanie się po głowie, czym okazywał niezadowolenie z własnych pomyłek. Spore kłopoty ze skończeniem ataku miał wtedy m.in. Kaczmarek, ale to właśnie on był bohaterem końcówki tej partii. Tyle że później już nie można było o nim tego powiedzieć.
Od drugiego seta sporo się zmieniło, bo grający równo przez całe spotkanie Russell miał już dużo większe wsparcie w ataku. Pierwszoplanową postacią był wtedy Butryn. Atakujący, który w kadrze był ostatnio dopiero numerem cztery, teraz był nie do zatrzymania. I to nie tylko na skrzydle, ale i tradycyjnie siał postrach wśród przeciwników na zagrywce, a dodatkowo uwijał się w obronie. Mendez przy stanie 14:16 zdecydował się na podwójną zmianę, która była kluczowa w ostatnim meczu ligowym, ale tym razem takiego efektu nie dała - przy wyniku 16:22 na parkiet wrócili Kaczmarek i rozgrywający Benjamin Toniutti. Niewiele dał też as Fornala w końcówce.
Mendez za sprawą kolejnych roszad szukał sposobu na poprawę gry także w kolejnej odsłonie. Ona co prawda także padła łupem rywali, ale to wtedy na parkiecie w miejsce Carle'a pojawił się Luciano Vicentin, który pociągnął grę jastrzębian. Piłka co chwilę wędrowała do 24-letniego Argentyńczyka, który cztery lata temu występował w pierwszoligowym BBTS-ie Bielsko-Biała, a ten nie zawodził i w dużym stopniu przyczynił się do tego, że doszło w tym spotkaniu w ogóle do tie-breaka.
Decydująca partia była wielką huśtawką nastrojów - zaczęło się od prowadzenia jastrzębian 3:1, ale przy zmianie stron było już 8:6 dla zawiercian. Mistrzowie Polski po obronieniu pięciu meczboli sami mieli dwie szanse na zwycięstwo, ale nie wykorzystali żadnej z nich. Kluczem do zwycięstwa ekipy Winiarskiego było siedem punktów Butryna w tej części spotkania, kończenie ważnych piłek w końcówce przez Russella i sześć obron Kwolka. Jastrzębie nie miało na to odpowiedzi.