Siatkarska gwiazda opowiedziała o swoich "przygodach" w aplikacji randkowej

Z pewnością wielu fanów, zarówno holenderskich, jak i polskich kojarzy nazwisko Maret Grotheus. To znana siatkarka, która odniosła wiele sukcesów w rywalizacji klubowej, jak i międzynarodowej. W ostatnim czasie rozwiodła się z mężem i po namowach bliskich postanowiła założyć jedną z popularnych aplikacji randkowych. Jednak sposób, w jaki to zrobiła, wzbudził niemałe zamieszanie. - W mojej głowie pojawiła się jedna myśl: "o nie, cholera" - mówiła.

Maret Grotheus to jedna z najbardziej utalentowanych holenderskich siatkarek. Razem z kadrą zdobyła m.in. trzy wicemistrzostwa Europy (2009, 2015, 2017). W przeszłości występowała m.in. w Parmie, Lokomotivie Baku, RC Cannes czy Fenerbahce Stambuł. Karierę rozwijała też w Polsce. Najpierw grała dla Trefla Sopot. W barwach tej drużyny udało jej się wywalczyć wicemistrzostwo kraju (2016).

Zobacz wideo Mistrz Włoch wygrywa BOGDANKA Volley Cup. Kamil Semeniuk o organizacji: Klub, w którym gram, może się uczyć

Kilka tygodni spędziła też w Chemiku Police - miała być jego wielką gwiazdą, ale ostatecznie współpraca zakończyła się fiaskiem i sprawą sądową. Ostatnie lata 35-latka spędziła w greckim Panathinaikosie Ateny, gdzie gra do dziś. Razem z drużyną sięgnęła po trzy mistrzostwa kraju. I choć skupia się na rywalizacji sportowej, to znajduje też czas na życie prywatne. Zdecydowała się na krok, który wniósł sporo zamieszania do jej codzienności.

Maret Grotheus chciała poznać nowych ludzi. Założyła aplikację randkową i wywołała prawdziwe trzęsienie

Holenderka założyła Tindera. Do tego namówiła ją siostra po tym, jak siatkarka wzięła rozwód. Wcześniej była żoną znanego hokeisty na trawie Marcela Balkesteina. Wstawiła w aplikacji kilka własnych zdjęć, ale podała inne dane. Jak przyznała w podcaście "Over de Top", nie chciała, by od razu zorientowano się, kim jest. I jak się okazało, jej profil zrobił prawdziwą furorę w aplikacji randkowej. 

- Po tygodniu miałam około 10 tysięcy polubień. To sprawiło mi radość i poczułam się zaszczycona, ale nie miała zamiaru całymi wieczorami przesuwać kolejne profile. W ogóle nie miałam ochoty tego robić - mówiła. Co więcej, jej konto dostrzegli też fani, którzy ją rozpoznali i poinformowali na Instagramie, że ktoś wykorzystał jej wizerunek na Tinderze. 

Kibice zdezorientowani

- Napisali, że moich fotografii w tej aplikacji użył niejaki Lin z Haarlemu, lat 35.  A gdybym to nie był ja, zgłosiliby to Tinderowi. Wtedy w mojej głowie pojawiła się jedna myśl: "o nie, cholera" - żartowała Holenderka, dla której cała sytuacja nie była przyjemna. Siatkarka nie ujawniła, czy nadal korzysta z aplikacji, ale przyznała, że umówiła się z jednym z mężczyzn. Jeszcze przed spotkaniem wyznała mu, kim jest naprawdę.

Teraz przed nią rywalizacja sportowa. Ostatnio zdecydowała się przedłużyć kontrakt z grecką ekipą, o czym poinformowała na Instagramie. "Nie dało się inaczej" - skwitowała krótko. Kilka tygodni temu wypoczywała też na Ibizie, czym pochwaliła się w mediach społecznościowych. 

Więcej o: